Potem wszystko potoczyło się normalnie. Arthur po mnie przyjechał, jak zwykle punktualnie. Wsiadłam, pojechaliśmy, po chwili byliśmy, tańczyliśmy, bawiliśmy się, piliśmy wino, itp., itd.
Tańczyłam z Artem i innymi kolesiami. Byliśmy może nawet do północy i dłużej. Było tak jak zwykle. Tylko raz było fajnie, jak jakiś pijany koleś z Akademii wstał i zaczął śpiewać, a potem usiadł i spadł z krzesła.
<Art...? xd My jak zawsze spóźnieni>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz