niedziela, 16 listopada 2014

Od Ethana

Co się właściwie dzieje Ethanie? A no tak, przenoszą nas. Ponoć do naszej dalekiej rodziny. Będziemy chodzić do normalnej szkoły i przebywać z normalnymi ludźmi. Kiepska perspektywa, hę? No ale nic, takie życie. Szkoła, a właściwie Akademia nazywa się "Golden Horse". Nie krytykujmy jej nazwy, proszę. A więc już dojeżdżamy do naszego nowego domu. Wygląda nawet, nawet. Nie licząc tej okropnej bramy. Ciekaw jestem czy Vacadella już dojechała do swojej nowej stajni... 
-Wychodź, jesteśmy na miejscu. 
Powiedział Rick i otworzył drzwi minivana. 
-Tylko zachowuj się... Będzie mi ciebie brakowało...
Powiedział mój były współlokator i roztworzył ramiona.
-Ta.
Rzuciłem i odwróciłem się po walizkę. Rick to chyba jedyna osoba, jakiej będzie mi... Nie nie brakowało. Po prostu odczuje jej nieobecność. Znał mnie chyba najlepiej. Nie licząc tych bab, które maja wgląd w kartoteki. One wiedzą więcej niż ja! Westchnąłem i zrobiłem krok w stronę bramy. Drzwi od domu się otwarły i ukazały kobietę ubraną w kolorową tunikę. 
-No stary, nie rób mi tego... Tylko raz.
Z zamyśleń wyrwał mi prawie rozpłakany Rick. Podszedłem do niego i z lekka niezgrabnie objąłem go ramieniem. Ten wlepił się we mnie i poklepał po plecach.
-Pisz czasami...
Powiedział to, a i tak wiedział, że tego nie zrobię... Jego naiwność nie zna granic. 
-Jasne.
Zgrabna kobieta, teraz z zarzuconym płaszczem już była przy furtce. Uśmiechnęła się ciepło i podeszła do mnie. Objęła moją twarz dłońmi i przyjrzała się uważnie.
-Ostatni Kruk...
Kruk. Takim mianem cieszyła się moja rodzina. 
-Owszem ciociu.
-Nic się nie zmieniłeś.
Powiedziała i zwróciła się do faceta za kierownicą.
-Czy wszystko załatwione?
-Pani Mc'Dalen przyjedzie dzisiaj i dopełni jakieś formalności. Jak na razie to wszystko.
-Dobrze. Choć Ethan, czas się przywitać.
Ostatnim razem widziałem tą kobietę w moje 4 urodziny. Wpadła na jakieś pół godziny i gadała z matką. teraz wyszła za mąż i czekała na dziecko. Po uroczystej kolacji udałem się do swojego pokoju i prowizorycznie się rozpakowałem. Rzuciłem się na łóżku i zasnąłem. Nikt mi nie przeszkadzał, co bardzo mi się spodobało. O jakiejś 5 sen zszedł ze mnie. Naszykowałem się i wyszedłem na zewnątrz. Postanowiłem wcześniej wyjść do szkoły. Zorientowałem się, że za głównym budynkiem jest stajnia. Udałem się do niej pośpiesznie i znalazłem mojego konia. Nie było to trudne. Jego prychnięcia były bardzo wyjątkowe, nie dało się pomylić z innym koniem. Na dodatek boksy były ustawione alfabetycznie. 
-Witam cię Vac.
Powiedziałem i pogładziłem klacz po pysku. Nagle do stajni wjechał ktoś na koniu i zsiadł tuż obok mnie.

Sky, albo ktoś inny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz