sobota, 1 sierpnia 2015

Od Nadie CD. Vanessy

- Super miejsce do pływania! - krzyknęłam ucieszona i obie wskoczyłyśmy do basenu.
- Owszem - odparła Van.
Woda też była wymarzona do pływania. Taka w sam raz. 
- Chcesz się ścigać? - zapytałam. 
- Jasne! - odpowiedziała. Po odliczeniu wystartowałyśmy jak strzały. Wyścig był świetny. Na metę dotarłyśmy w tym samym czasie. 
- Świetnie pływasz - pow=chwaliłam ją. 
- Ty też -odwzajemniła pochwałę. 

<Van?>

sobota, 13 czerwca 2015

Od Vanessy CD. Nadie

Gdy już skończyłyśmy grać w kosza, powiedziałam:
-strasznie mnie już bolą ręce.
- to usiądźmy tu obok na ławce, ok?  - zapytała Nadie.
- ok - powiedziałam. Nagle przyszedł do nas jakiś facet i zapytał:
- macie stówkę, żeby mi pożyczyć? Powiedziałyśmy, że nie i poszłyśmy nad staw. Nagle spytałam:
- a może pójdziemy nad basen?
Nadie odpowiedziała, że to bardzo dobry pomysł. A więc jak już byłyśmy nad basenem Nadie powiedziała:
- no chodźmy już.  a więc ruszyłyśmy.

<Nadie?>

środa, 27 maja 2015

Od Nadie CD. Vanessy

- No, ale mam nadzieję, że tutaj można robić zdjęcia - powiedziałam z obawą.
   Van zapytała się przechodzącej obok kobiety. Istotnie, można było. Zamówiłyśmy coś i wyszłyśmy.
- Skoro grałyśmy już w siatkę, teraz pora na kosza! - krzyknęła Van.


<Van?>

piątek, 17 kwietnia 2015

Od Vanessy CD. Nadie

 -A potem powiedziałam:
-może pójdziemy do najładniejszej tu restauracji? a Nadie na to:
-pewnie. a może zrobisz kilka zdjęć tej restauracji? - zapytała jeszcze.
-ok, a więc zrobiłam takie zdjęcie:

Dom Polski, Warszawa, zdjęcie 162

<Nadie?>

wtorek, 14 kwietnia 2015

Od Nadie CD. Van

- Zaliczmy siatkówkę - uśmiechnęła się Vani.
- Ok - powiedziałam i zaczęłyśmy grać. - Szło nam nawet świetnie.

<Van?>

Od Van CD. Nadi

 -Ale tu pięknie - powiedziałam. Posiedziałyśmy chwilę w wodzie i nagle powiedziałam...
- nudno tu trochę.
- No  - powiedziała Nadie. -Ale może pójdziemy gdzieś jeszcze?
-ok-powiedziałam- Może tu:



- Jak tu pięknie - powiedziała tym razem Nadie - Ale tu nudno. Porobimy coś?

<Nadie?>


poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Od Nadie CD. Vanessy

- Może chodźmy na spacer? - zaproponowałam.
- Pewnie - odparła ochoczo Van i poszłyśmy. Wkrótce doszłyśmy tam :




- Wow, jak tu pięknie! - wykrzyknęłyśmy prawie w tym samym czasie. Natychmiast wyciągnęłam aparat :

 I zrobiłam kilka zdjęć. Weszłyśmy do wody oświetlonej słońcem i zaczęłyśmy chlapać się wodą.

< Vani? :) >

Od Vanessy CD. Nadie

- Nagle z wielkim wrzaskiem powiedział:
- zostaniecie wyrzucone z tej akademii, jak powiecie jeszcze jedno urażające słowo - powiedział strasznie zdenerwowany dyrektor.
- nagle Nadie mi powiedziała do ucha:
- nie martw się dyrektor tak tylko groził ponad 1000 uczniom że ich wyrzuci, ale tego nie zrobił...
  Nagle pan dyrektor powiedział:
-Dobrze możecie wyjść.
-my z wielkim krzykiem:
- jest! - a dyrektor znowu powiedział:
-zostaniecie jeszcze minutkę i przeczytacie mi książkę ,,Królewna Śnieżka''.
 my znowu zaczęłyśmy się śmiać i powiedziałyśmy:
- dobrze panie dyrektorze. - okazało się że czytałyśmy mu to ponad godzinę.. powiedział:
- dobrze, już przeczytałyście dużo i możecie tą bajkę sobie wziąć.
- do widzenia panie dyrektorze, do widzenia.
- Nadie, przeczytasz mi to dokładnie? - zapytałam.
- Nie, przecież tu nie będziemy sobie czytać. Chodź porobić coś ciekawego.
- ok
-tylko co?
-nie wiem.

 Nadie?

wtorek, 7 kwietnia 2015

Od Nadie CD. Vanessy

- Zapraszam do gabinetu - rzucił i poszedł przed siebie. Poszłam przodem, ponieważ Van nie wiedziała jeszcze gdzie jest jego gabinet.
- Tak, proszę pana? - zapytałam gdy weszłyśmy.
- A więc, któraś z Was powiedziała że jestem śmieszny, chociaż same wcale nie wyglądacie lepiej.
- E, khem... - chrząknęła Vanessa.
- Coś się nie podoba?! - wrzasnął.
- Wyglądamy ładniej od Pana, bez urazy - Poparłam Van.

<Vanessa?>

sobota, 4 kwietnia 2015

Od Vanessy CD. Nadie

-Ale co możemy robić na przerwie? - powiedziałam smutnym głosem.
- ja wiem co - powiedziała Nadie. - pozostało nam tylko popatrzeć się przez okno na piękne kwiaty i na innych ludzi, którzy chodzą i robią ciekawe rzeczy...
- Och jak nudno, ale za to fajnie że cię poznałam  - powiedziałam.
- A fajnie że ja ciebie poznałam - powiedziała Nadie.
-A może pochodzimy po korytarzu? - zapytała jeszcze.
-ok- powiedziałam.
- Jak ciebie jeszcze nie było w tej akademi, to ja sama tak chodziłam - powiedziała Nadie.
- ale ta akademia ma ciekawe zdjęcia - powiedziałam uśmiechając się. - kto to jest?
-to jest pan profesor, śmieszny trochę co nie? - akurat Nadie to powiedziała, kiedy pan profesor wyszedł na korytarz, patrząc się na nas surowym wzrokiem.

<Nadie?>

Od Nadie CD. Vanessy

- A ja nie wiem. - powiedziałam wzruszając ramionami. - A tak w ogóle, nie zaczyna sie już lekcja? - zapytałam, pośpiesznie wstając.
- Ojej, całkiem zapomniałam! - wykrzyknęła Vanessa i pobiegłyśmy do szkoły. Po 3 minutach wchodziłyśmy do sali lekcyjnej.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziałyśmy niemal w tym samym czasie.
- Oby mi się to więcej nie przytrafiło - powiedział surowym głosem profesor.
- Dobrze - powiedziała Vanessa i siadłyśmy koło siebie do ławki. Lekcja ciągnęła się i ciągnęła, aż w końcu, kiedy profesor zawołał:
- Nadie Watson, do odpowiedzi! - dzwonek zadzwonił. Ucieszone, wybiegłyśmy z sali.

<Vanessa?>

piątek, 3 kwietnia 2015

Od Vanessy

- Kiedyś jak szłam, usiadłam sobie na kamyku i nagle zobaczyłam żmiję. Strasznie się przestraszyłam. Nagle zobaczyłam jakąś dziewczynę, która mnie złapała za rękę i pobiegłyśmy. Zapytałam się:
- kim jesteś? może się zapoznamy?
- ok - powiedziała.
- ja jestem Vanessa, a ty?
- ja jestem Nadie.
-och bardzo miło mi cię poznać - powiedziałam.
-ciebie też...
 może trochę się pospacerujemy? - zapytałam.
-ok, chętnie, ale gdzie idziemy? może na łąkę?
- ok chętnie. - odparłam.
 A więc poszłyśmy...
-piękny kwiat - powiedziałam.
-tak, on jest najpiękniejszym kwiatem tutaj. - powiedziała Nadie.
- tak właśnie widzę - powiedziałam.
-no to co jeszcze możemy zrobić?


 Nadie?

Od Arthura CD. Nadie - Bal Walentynkowy

- Ehh, nie ważne. Z tobą nie da się normalnie pogadać... - ostatnie zdanie powiedziałem szeptem...
- Chodźmy - powiedziała Nadie.
   Wyszliśmy z budynku i poszliśmy do samochodu. Po drodze rozmawialiśmy o Balu.

<N? Lepsze takie, niż nic...>

poniedziałek, 16 marca 2015

Od Nadie CD. Arthura - Bal Walentynkowy

- OK - zgodził się niechętnie facet - Ale za chwilkę... - ostrzegł nas.
- No, co za chwilkę? - zapytałam.
- Tak was wybawię, że ho, ho! - dokończył ze śmiechem.
- Oj - wyrwało się Arthurowi...
- CO?! - powiedział.

<Art...?>

sobota, 7 marca 2015

Od Arthura CD Nadie - Bal Walentynkowy

- Teraz inna zabawa! - ogłosił kolo.
- no nie. daj nam odpocząć! - rozległy się jęki nastolatek i nastolatków.
- Nie wiedziałem, że tak szybko się męczycie!!! - znowu rozdarł się facio.
- No błagam - wyrwało mi się - daj nam,pogadać, please...

<Nadi...?>

niedziela, 1 marca 2015

Od Nadie CD. Arthura - Bal Walentynkowy

   O nie, gorzej to już być nie mogło. Miałam nadzieję, że zapadnę się pod ziemię, albo że jest tu więcej innych Nadie. Odwróciłam się od ludzi. Teraz była kolej na mnie. Wbiłam szpilę w sam środek serca :
- Ethan - przeczytał ten rozdarty koleś. No nie, pamiętam nieudaną znajomość z nim i naprawdę ma trudny charakter. Dobrze, że to tylko głupia zabawa. 

<Art..?> 

piątek, 27 lutego 2015

Od Arthura CD. Nadie - Bal Walentynkowy

   Nadi miała rację. Tylko wtedy było tak naprawdę fajnie. Dawno się tak nie uśmiałem. Kiedy znowu tańczyliśmy, ktoś powiedział :
- Za chwilę zabawy walentynkowe!
N : Słyszysz Art? Wreszcie będzie coś ciekawego.
A : Może....
Ktoś : Na początku zabawa będzie polegała na przebijaniu dużego serca igłą. Jedno serce ma imiona dziewczyn, a drugie imiona chłopaków. W ten sposób dowiemy się, kto z kim będzie chodził.
,,Śmiech na sali. '' xd
N : Super.
A : Ja nie wiem czy brać udział. Dawno nie wierzę w te głupie wróżby.
N : No co ty?! Musisz wziąć.
   Westchnąłem i kiedy przyszła na mnie kolej, przekułem serce. No nie, ciekawe co za głupota jest z drugiej strony.
- Nadie - przeczytał koleś od mikrofonu.

<Nadi? A to dopiero! xd>

niedziela, 22 lutego 2015

Od Nadie CD. Arthura - Bal Walentynkowy

  Potem wszystko potoczyło się normalnie. Arthur po mnie przyjechał, jak zwykle punktualnie. Wsiadłam, pojechaliśmy, po chwili byliśmy, tańczyliśmy, bawiliśmy się, piliśmy wino, itp., itd.
Tańczyłam z Artem i innymi kolesiami. Byliśmy może nawet do północy i dłużej. Było tak jak zwykle. Tylko raz było fajnie, jak jakiś pijany koleś z Akademii wstał i zaczął śpiewać, a potem usiadł i spadł z krzesła.

<Art...? xd My jak zawsze spóźnieni>

Nowy uczeń!

Oto Finnick Odair
i jego koń Rocky!

poniedziałek, 16 lutego 2015

Witamy nową członkinię!

megan.jpg

Vanessę i jej konia - Arkanę!

Od Arthura CD. Nadie

A : Cześć Nadie! Mam nadzieję, że nie zmieniłaś decyzji co do balu?
N : Nie, no co ty.
A : To dobrze, masz już ubrania?
N : Tak.
A : OK.
   I wtedy zadzwonił dzwonek. Poszliśmy na lekcje. Po lekcjach pożegnałem się z Nadi, i pobiegłem do sklepu w którym kupiłem to:

Garnitur Malibu

  Wręcz przeciwnie do Nadie, ja miałem w pokoju buty. Wybrałem te :
LUCIANO PARTELLI LP20
Byłem już gotowy. Teraz zostawało czekać na bal.

<Nadi? Ty napisz o Balu>

niedziela, 15 lutego 2015

Od Nadie CD. Arthura

- Ja? Pewnie że pójdę - uśmiechnęłam się.
- Fajnie - odpowiedział Art.
- Przepraszam, ale muszę już iść - powiedziałam.
- OK, to do jutra.
 Jak wróciłam ze spotkania, to zaczęłam wybierać ubrania. Pamiętam, w czym byłam na Bal Sylwestrowy, więc teraz ubiorę się w coś innego. Po wywaleniu połowy rzeczy z szafy, znalazłam coś, w czym jeszcze chyba nie wychodziłam :



Lubię proste sukienki, więc się ucieszyłam. Dostałam ją od taty. Po szukaniu butów, nie znalazłam żadnych odpowiednich. Ruszyłam do najdłużej czynnego sklepu w okolicy. Do 22.00.
Tam po długim wyborze, zakupiłam te :



 Są nawet trochę podobne do tych, w których byłam na Sylwestrze. Ułożyłam wszystkie ubrania na desce i poszłam spać. Nazajutrz w szkole...

<Art.?>

piątek, 13 lutego 2015

Od Tobiasa CD Tris

Było już dosyć późno, kiedy na dworze rozpętała się burza. Wiało, szumiało i lało jak niekiedy.
Dziewczyna postanowiła już iść, ale stanowczo jej zabroniłem. Odparła:
-Nie jestem małą dziewczynką, daj mi iść.
Szarpała się, ale mocno ją trzymałem.
-Zaczekaj, nie ma co iść do szkoły, jutro rano pójdziemy razem. Prześpisz się w pokoju gościnnym.- odparłem łagodnie, jednak na dziewczynie nie zrobiło to większego. Po jakiejś 10 minutowej szarpaninie, dziewczyna odparła:
-No dobra.
Uśmiechnąłem się i zaprowadziłem ją na poddasze, gdzie jest pokój dla gości. Pokazałem wszystko, a kiedy wychodziłem, zatrzymałem się, chwile zastanowiłem i zapytałem:
-Tris...jutro walentynki. Jest dyskoteka... pójdziesz ze mną?
Dziewczyna popatrzyła na mnie, po czym niepewnie odparła:
-To głupie.
-Co?
-Że się mnie pytasz- podeszła do mnie i mnie pocałowała w policzek- dobranoc.
-Dobranoc.


<Tris?>

Od Arthura CD. Nadie

A : Nic, wkurzyłem się trochę że ze mną nie siadłaś - wymamrotałem.
N : Njo, przecież nie będziesz się o to gniewał - zaśmiała się Nadi. Rozeszliśmy się. Popatrzyłem na szkolną gablotkę.
A  : O, jutro Bal Walentynkowy - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem telefon. Wykręciłem numer Nadi i zadzwoniłem.
Ja - Hej Nadie, spotkamy się?
Nadie - No spoko, ale gdzie? kiedy?
Ja - W tej restauracji za rogiem, o 20.00?
Nadie - OK, może być.
 Westchnąłem i się rozłączyłem. Do 20.00 było jeszcze sporo czasu, więc wziąłem laptop. Poprzeglądałem facebooka, nk, youtube i różne stronki tego typu. O 19.20. Zacząłem się szykować. Ubrałem się, wyperfumowałem, oraz poczochrałem trochę włosy. O 19.45. wyjechałem moim samochodem i pojechałem. W sumie to bym się przeszedł, ale nie chciałem się wybrudzić.
A : Cześć Nadie.
N : Cześć! W jakiej sprawie się spotykamy?
A : Nie poszłabyś ze mną na Bal Walentynkowy?

<Nadi?>

czwartek, 12 lutego 2015

Od Tris CD Tobiasa

Nie wiem ile jeździliśmy. Godzinę? Dwie?
Jednak kiedy już rozsiodłaliśmy konie, była godzina 17.
Chłopak podszedł do mnie i zapytał:
-Chcesz do mnie wpaść?
Chwile się zastanowiłam. Niepewnie odparłam:
-Mogę.
Jechaliśmy autobusem chyba z godzinę.
Potem trochę szliśmy, jednak kiedy doszliśmy, naszym oczom ukazał się ogromny biały, a na dodatek luksusowy dom. Popatrzyłam na Tobiasa, nie był chyba jakoś super modnie ubrany, czy coś, jednak jeśli to jego dom, biedny nie jest. Chyba zobaczył moje zakłopotanie, bo powiedział:
-Mój ojciec jest politykiem, nie ma go tu, wyjechał.
-Aha- wyszeptałam.

Siedzieliśmy na kanapie, rozmawialiśmy. Zrobiłam nam czekoladę, a Tobias przygotował jakieś przekąski.

<Tobias?>

środa, 11 lutego 2015

Od Lilly CD Ross'a

- Hmm no nie wiem...- zastanowiłam się chwilę- Może do jakiejś restauracji... Albo nie, do kawiarni chyba lepiej. 
- Okej, no to postanowione. Idziemy do kawiarni!- prawie że krzyknął i łapiąc moją dłoń zaciągnął do najbliższej kawiarni. 
Po kilku minutach siedzieliśmy już przy stoliku pod oknem. Przypomniało mi się, że jak szliśmy to zdążyłam jeszcze dostrzec ogłoszenie o Balu Walentynkowym. Ciekawe czy kogoś, lub ktoś jego, już zaprosił. Postanowiłam zaryzykować pytaniem. 
- Słyszałam że akademia znowu organizuje jakiś bal...- zaczęłam obojętnym tonem, żeby nic nie podejrzewał, a przynajmniej tak mi się zdawało. 

<Ross?>

Od Ross'a cd. Nicole

Zaśmiałem się cicho. Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Serio - zmarszczyła brwi. 
- No dobra - z mojej twarzy zniknął uśmiech.
Dopiliśmy napoje, po czym skierowaliśmy się do wyjścia. Pospiesznie włożyłem dłonie do kieszeni. Na zewnątrz było już prawie kompletnie ciemno. Rozejrzałem się wokół - na jednym z drzew, siedział samotny kruk. Obserwował niemalże każdego przechodnia, nie zapominając o naszej dwójce. Szliśmy tak w ciszy. Naprawdę irytującej ciszy.
- Em - zacząłem powoli, jak i cicho.
Spojrzała na mnie.
- Także czuję się niezręcznie, jak nic nie mówisz. - niemalże wyszeptała.
Uśmiechnąłem się lekko.
- To zacznij temat - odezwała się ponownie. - tylko proszę, niech coś się dzieje.
- Porozmawiajmy o pogodzie - zaśmiałem się.
- Temat nijaki, ale chyba nic lepszego nie wymyślisz - westchnęła.


Nicole? 8D

Bal Walentynkowy w AGH!

Bal Walentynkowy w AGH!

Otóż osoby, które już były tutaj podczas sylwestra, dokładnie wiedzą o co chodzi! ;)
Jednakże wytłumaczę tym, których wtedy z nami tutaj nie było!

• O co chodzi?
Piszemy opowiadania, dotyczące balu. O tym jak minął, co robiliśmy podczas niego.
• Trzeba zaczynać nowe opowiadanie?
Nie, nie - zapraszamy na niego daną osobę podczas pisanego opowiadania. Możemy także pisać o przygotowaniach!
• Jak to wygląda?
Jak normalna impreza - jedzenie, napoje, muzyka. Nie zapomnijmy o tańcu wolnym! ;)
• Jak zaprosić na niego drugą osobę?
Jak już pisałam - należy spytać się tej osoby podczas pisania opowiadania.
• Czy trzeba mieć parę?
Naturalnie, że nie - może w końcu tam kogoś poznamy. :)
• Czy to konieczne?
Oczywiście, że nie - jednakże chyba miło jest o tym pisać. ;)


Zapraszam i życzę dużo weny specjalnie dla walentynki!

Od Nadie CD. Arthura

Po lekcjach spotkałam się z Arthurem. Był jakiś dziwny...
- Hej - powiedziałam
- Cześć...... - odpowiedział.
- Idziemy do mnie? - zapytałam.
- OK... - powiedział i poszliśmy.
- Coś jakiś dziwny jesteś po tych lekcjach - zauważyłam.

<Art...?>

wtorek, 10 lutego 2015

Opowiadania.

Tak, wiem, że jest coś takiego jak 'szkoła', ale dołączając do bloga, niestety automatycznie akceptujemy jego zasady. Jeżeli nadal opowiadania nie będą pisane, posypią się upomnienia.

Aby ożywić atmosferę, postanowiłam, przygotować bal Walentynkowy. Kto był już z nami na balu Sylwestrowym, doskonale wie o co chodzi! (:
Osoby, które wtedy na blogu jeszcze nie były, dowiedzą się o tym już jutro!

Od Ross'a cd. Lilly

Uśmiechnąłem się, podchodząc do niej ponownie.
- Ten koń to dosłownie ogień - spojrzałem na nią.
Pokiwała głową, nie spuszczając wzroku z Windy'ego. Westchnąłem cicho, po czym także wpatrywałem się w żywiołowego ogiera. Rżał co chwilę, biegając przy lini płotu, nie zważając na inne konie, stojące niedaleko niego. Lilly zaśmiała się.
- Popisuje się - skierowała wzrok na mnie.
Nie odpowiadając, objąłem ją ramieniem i pocałowałem lekko w policzek.
- Chciałbym cię gdzieś zaprosić. To szkolne żarcie, jest nie do zniesienia. Powiedz mi, kochanie, gdzie chciałabyś pójść?

Lilly?

sobota, 7 lutego 2015

Posty

Cieszę się bardzo, liczba naszych postów na blogu to równiutkie 500. :')

~Moderatorka kucykara10 (Nadie)

Od Arthura CD. Nadie

A : Cześć Nadie!
N : Hej. Coś dzisiaj wcześniej.
A : No tak...
 Pocałowałem ją w policzek. Poszliśmy pod klasę. Nadie jeszcze gdzieś poszła, a ja czekałem na dzwonek. W końcu zadzwonił. Wszedłem i zająłem pustą ławkę, licząc że Nadie siądzie koło mnie. Na moje nieszczęście siadła koło jakiejś baby. Wkurzyłem się trochę...

<Nadi?>

poniedziałek, 2 lutego 2015

Od Lilly CD Ross'a

Windy'iemu cały czas coś odwalało. Kiedy w końcu osiągnął swój cel stanął dęba i zaczął rżeć chyba z zachwytu.
- Ktoś tutaj jest zazdrosny- odparł z uśmiechem Ross siedząc już na ziemi.
- Tak i to bardzo- zeskoczyłam z płotu i usiadłam obok niego. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na ogiera. Mimo że osiągnął swój cel nadal widziałam w jego oczach zazdrość.
No ale niestety, musi się z tym pogodzić. Po chwili wstałam i pomogłam wstać chłopakowi. Oparłam się o płot i spojrzałam na ogiera. Koń podszedł i trącił mnie łbem. Położyłam swoje czoło na jego.
- Tak zazdrośniku, ciebie też bardzo kocham- powiedziałam i delikatnie cmoknęłam jego czoło. Chyba natychmiast poprawił mu się nastrój bo stał tak jeszcze chwilkę, a potem odbiegł skubać trawę.
Uśmiechnęłam się patrząc jak odchodzi. Nasze relacje można porównać do relacji brata z siostrą lub matki z synem. Nie znam nikogo innego kto by miał taką więź ze swoim zwierzakiem jak ja z Windy'm.

<Ross?>

Od Ross'a cd. Lilly

Uśmiechnąłem się, po czym usiadłem obok niej. Nic nie mruknowszy, oparła głowę o moje ramię. Objąłem ją w pasie. Spoglądnąłem na nią. Była wpatrzona w moje oczy. Bez słowa, w kompletnej ciszy, przez jakiś czas patrzyliśmy tak na siebie.
- Dlaczego tak się patrzysz? - zaśmiała się nie odrywając wzroku.
- A znasz powiedzenie, że zakochany chłopak woli patrzeć się w oczy, niż na cycki? - przysunąłem się bliżej, aby pomiędzy naszymi nie było żadnego "otworu".
Lilly spuściła wzrok. Zaraz potem, usłyszeliśmy donośne rżenie. Koń Lilly podszedł do nas, lekko trącając mnie łbem, próbując zwalić z płotu.

Lilly? C':

niedziela, 1 lutego 2015

Od Ethan'a cd. Diany

Moją twarz ozdobił wredny uśmiech, który odsłonił białe zęby. W tym momencie pustkę po Vac zastąpiła socjopatia. 
-Ja, ja się zmieniłem? - prychnąłem i wyrwałem moją rękę z dłoni Diany. - Jestem takim samym Ethanem jakim byłem. Zawsze taki byłem, i zawsze taki będę. A z resztą przed chwilą zdechł mój koń, mam... Jestem w szoku! Patrz, nawet mam kurteczkę! - powiedziałem i potrząsnąłem kurtką. Raven i ja szliśmy dalej ignorując dziewczynę, która w sumie chyba nie miała zamiaru już przeszkadzać.
-Kto to był? - zapytała w końcu Raven.
-Nikt ważny. 
-Wyglądała jakby była twoją dziewczyną... - drążyła.
-Tylko wyglądała. - w duchu się śmiałem. Znudziły mi się już "słodkie gołąbeczki", i to bardzo. Wyjąłem z kieszeni telefon i zacząłem przeglądac ogłoszenia. Wtedy zgłębienie powróciło, wraz z kolejnymi czterokopytnymi w ogłoszeniach.
-Jutro jest jakiś targ konny, pojedziesz ze mną?

Raven?

sobota, 31 stycznia 2015

Od Tobiasa

Dziewczyna którą niedawno spotkałem okazała się bardzo dobrze walczącą osobą o imieniu Beatrice. Była wprawdzie ode mnie młodsza, jednak gdyby chciała, myślę, że bez trudu by mnie pokonała. Parę razy coś jej doradziłem, jednak najczęściej po prostu patrzyłem. Dziewczyna z czasem zaczęła się przyzwyczajać do mojego towarzystwa i była mniej spięta. Polubiłem ją, wydała się inna, co mi zaimponowało.  Tris codziennie około 11 robiła sobie treningi, często dołączałem, czasem tylko obserwowałem. Dzisiaj, jakoś po 14, kiedy byliśmy już dosyć zmęczeni powiedziałem:
-Nieźle ci idzie, ale może być lepiej.
Zignorowała moją uwagę, jak zwykle. Jednak wiem, że przyjęła ją do wiadomości. Potem powiedziała, stojąc od mnie tyłem:
-Przejedziemy się?
Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
-Oczywiście.

<Beatrice?>

środa, 28 stycznia 2015

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Od Martina cd. Lex

- Ale po co? - zaśmiałem się, jednocześnie przymykając oczy.
Przejechałem po twarzy dłonią.
- Martin... Nalegam... - mruknęła.
- No dobrze - otworzyłem wolno powieki.
Dziewczyna pospiesznie zsunęła za mnie bokserki, na co odpowiedziałem jej zdejmowaniem z niej piżamy. W końcu otrzeźwiałem. Dziewczyna puściła wodę, czekając aż będzie ciepła. Dwie minuty potem, byliśmy już pod prysznicem. Od razu włosy Lex były mokre. Moje identycznie.
- Która jest godzina? - podniosłem jedną brew do góry.
- Nieważne - uśmiechnęła się, po czym dotknęła wargami moich ust. - kocham cię.
- Czy te słowa nie wydają ci się trochę za banalne, w porównaniu do tego co robiliśmy wczoraj, bądź teraz? - zaśmiałem się.
- Czyli chodzi ci tylko o seks? - podniosła żartobliwie prawą brew do góry, udając rozczarowanie.
- Nie tylko. Także cię kocham - pocałowałem ją ponownie, nadgryzając lekko jej dolną wargę.
Przyciągnąłem ją do mnie, nasze ciała przylegały do siebie. Zacząłem całować jej szyję, schodząc w dół.
- Tobie się to nie nudzi? - spytała mrucząc.
- Nie. - zacząłem całować jej sutki.
Zaśmiała się. Przyciągnęła moją twarz do swojej, pociągając za podbródek.
- Chciałbym cię gdzieś zaprosić - rzekłem. - na sushi, do normalnej restauracji czy do McDonald'a? - zaśmiałem się.
- Obojętnie - odwzajemniła uśmiech.
- To do McDonald'a - uśmiechnąłem się głupawo - randka nie powiem, ale wyjście na miasto, to wyjście na miasto.
***
Przez powieki przelatywały już promienie słońca. Leniwie otworzyłem oczy. Lex leżała obok. Podniosłem się, po czym usiadłem na łóżku. Dziewczyna zrobiła to samo.
- To po lekcjach pójdziemy - uśmiechnąłem się lekko, po czym położyłem się ponownie.
I w tej chwili zadzwonił budzik. Wydał się ze mnie jęk.
- Tylko trzy godziny snu… - przykryłem głowę poduszką. - przez ciebie - wskazałem na nią palcem.
Przewróciła oczami. Wyskoczyłem z łóżka, chwyciłem leżącą na podłodze piżamę, po czym ją ubrałem. Bez słowa wyszedłem z pokoju, kierując się do mojego. Szcześliwie na korytarzu nikogo nie było. Otworzyłem drzwi do pomieszczenia, przeciskając się. Pospiesznie zamknąłem drzwi i podszedłem do szafy. Wyjąłem szarą bluzę, oraz czarne jeansy, rurki. Szybko się w nie przebrałem, chwyciłem plecak wpierw sprawdzając, czy wszystko mam odrobione, po czym zbiegłem po dużych schodach na dół.
Miała być teraz matematyka. Podbiegłem do szafki, wpierw ją otwierając, wyjąłem potrzebne podręczniki, jak i zeszyty. Biorąc je pod pachę, wszedłem do klasy i zająłem miejsce w wolnej ławce, na samym końcu sali. W końcu do pomieszczenia weszła Lex. Widząc mnie, podbiegła, zajmując miejsce obok. Uśmiechnęła się do mnie, z torby wyjęła zeszyty i podręcznik, po czym położyła go na ławce.
Lekcja mijała długo, nie było widać końca. Przez całe czterdzieści pięć minut, musieliśmy robić ćwiczenia.
- Huh - westchnąłem po chwili, gdy po całej akademii rozległ się dźwięk, oznaczający skończoną lekcję.
***
- Powinienem mieć ci to za złe - skrzywiłem się.
Lex pozwalała brać mi jedynie jakże przesolone frytki, które już trzyma w ustach. W tym wypadku przy każdym kolejnym kęsie, składałem jej kolejny pocałunek. Zacząłem owijać jej włosy wokół mojego palca.
- Nie przesadzaj - zaśmiała się.
W tej samej chwili drzwi od restauracji fast food'owej otworzyły się. W nich stanęła moja przyszywana siostra, wraz z moją przyszywaną mamą. Skrzywiłem się ponownie, gdy zobaczyła co właśnie robię. Puściłem włosy Lex. Usiadłem na krześle, unikając jej wzroku. Ciocia podeszła wraz z Alison (tak miała na imię moja przyszywana siostra).
- Patrz mamo, Down wreszcie jakąś poderwał - zaśmiała się wrednie, siadając obok Lex. Dziewczynka zaczęła wpatrywać się w czerwone włosy.
- Nie mów tak - ciocia przygryzła dolną wargę. - możemy się dosiąść? - spytała.
Lex pokiwała wolno głową. Ukryłem twarz w dłoniach, czekając co będzie dalej. Czułem na sobie wzrok przyszywanej matki.
- Auć! - usłyszałem głos Lex.
Wziąłem dłonie w twarzy. Alison owijała włosy Lex na palec, naśladując mnie.
- A mu to pozwalasz… - dziewczynka udawała, że zaraz się rozpłacze.
- Alison, przestań - ciocia skarciła ją cicho, po czym zwróciła się do Lex - przepraszam za nią. - a teraz spojrzała na mnie. - to twoja dziewczyna?
- Ciociu - szepnąłem ze zrezygnowaniem. - idę obmyć ręce - skłamałem, tylko żeby uniknąć rozmowy.
Poszedłem w stronę toalety. Gdy wszedłem, oparłem się o umywalkę. Postałem tak chwilę, po czym wyszedłem. W końcu tak raczej nie można.
- …powiedz mu, żeby kupił prezerwatywy - usłyszałem głos cioci - dzisiejsza młodzież dużo wymyśla, nie chcę, abyście nabawili się dodatkowych kłopotów…
Lex wolno pokiwała głową. Zaraz zaczną się pytania Alison. Czuję to.
- Mamo, a co to prezerwatywy? - spytała Alison.
Lex i ciocia wymieniły się spojrzeniami.
- Musimy już iść - ciocia złapała ją za rękę, po czym zaprowadziła do wyjścia.
Powoli podszedłem do stolika, uśmiechnąłem się.
- I to jest twoja przyszywana matka i siostra? - spytała, jak usiadłem na krześle.
Pokiwałem głową.
- Straszne nie? - zaśmiałem się. - to kochanie, co chcesz robić jak wrócimy? Może oglądniemy jakiś film, pogramy w jakąś grę, albo po raz trzeci pouprawiamy seks? - ostatnie dwa słowa wypowiedziałem ciszej, po czym przygryzłem dolną wargę, żałując swojej wypowiedzi.

Lex? Rozpisałam się *brewki* xd

sobota, 24 stycznia 2015

Od Nadie CD. Arthura

 Chłopak odprowadził mnie do pokoju.
- Dobranoc - powiedziałam i pocałowałam go lekko w policzek.
- Dobranoc - powiedział i poszedł.
 Gdy (nareszcie) znalazłam się sama w pokoju, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się do spania, oraz zmyłam makijaż.
- No cóż... - westchnęłam - chyba ten Bal był trochę nudny... Ale nie narzekam - położyłam się wcześniej do łóżka.

********************************Następnego dnia **********************************
Wstałam bardzo wcześnie. Oporządziłam się, ubrałam i spakowałam na lekcje. Wyszłam z pokoju godzinę przed lekcjami. Poszłam do stajni i nakarmiłam Pioruna oraz go wyszczotkowałam. Robienie tych wszystkich czynności zajęło mi około 15 minut. Wiedziałam, iż nawaliło więcej śniegu, więc nie jechałam z nim na przejażdżkę. Wyszłam z boksu. Była 7:30.
- Mam jeszcze pół godziny - pomyślałam.
 Poszłam do sklepu odzieżowego, który znajdował się tuż za rogiem. Kupiłam sobie torebkę:

I przełożyłam do niej książki. Popatrzyłam na zegarek. 7:45. Poszłam spokojnie na lekcje. Przyszłam trochę wcześniej. Na korytarzu spotkałam Arthura.

<Art...? Ale się rozpisałam. xd>

środa, 21 stycznia 2015

Od Beatrice CD Dri

Kiedy dziewczyna wyszła, poczułam ulgę. Jakoś ją nie za bardzo polubiłam. Choć, ona znała moje imię, ciekawe skąd. No nie ważne.
Jednak, nie miałam już ochoty na trening, a Azja była rozleniwiona. Postanowiłam skoczyć sobie przez przeszkodę raz czy dwa i wracać do akademii. Kiedy już skończyłam trening, pojechałam do stajni by rozsiodłać konia. Kiedy już zaczynałam szczotkować Azję, pomyślałam nad tym nowych uczniem, o którym mówiła Alexandrie. Czyżby był to ten chłopak, który stał tu wcześniej? Jakieś 3-4 boksy dalej była tabliczka z napisem "Kobalt", tam chyba stał ten chłopak. Jednak, nie za bardzo mnie to zainteresowało. Po jeździe postanowiłam pójść na sale gimnastyczną, by trochę poćwiczyć. Na sali nikogo nie było. W prawym roku wisiał worek treningowy, postanowiłam od niego zacząć. Po jakiejś godzinie, kiedy byłam już dosyć zmęczona, do sali wszedł jakiś chłopak. Ten nowy. Chwile patrzył, po czym podszedł. Nic nie mówił, jednak nie podobało mi się, że tu stoi. Chyba to wyczuł, bo powiedział:
-Słabo Ci idzie. Nie masz mięśni. Kiepsko.
Nie zwróciłam na niego uwagi. Zignorowałam. Powiedział:
-Jak chcesz.
Chciał już odejść, kiedy się odezwałam:
-Znasz się na tym?
Odwrócił się, widziałam że się lekko uśmiechnął. Powiedział:
-Dosyć.
Znowu do mnie podszedł. Dotknął mojego brzucha i powiedział:
-Kiedy chcesz walczyć, te miejsce musi być napięte.
Potem wyszedł z sali. Nie za bardzo wiedziałam, co teraz zrobić. Nie mogłam wrócić do wykonywanej czynności. Ciekawe, jak on się nazywa...?

Od Alexandrie CD Tobiasa

Jak on mógł!
Nie wierzę. No cóż, na początku nie wydał się za miły, ale w końcu powiedział jak się nazywa. Tobias...
Pobiegłam pod moje ulubione drzewo. Chciałam być sama, ale wtedy nadjechał on. Jego koń ślicznie się prezentował, jednak zanim zdążył coś do mnie powiedzieć, wstałam i poszłam w kierunku szkoły, od drugiego wejścia. Po drodze zobaczyłam, że na ujeżdżalni jeździ jakaś dziewczyna. Kiedy podeszłam bliżej, zauważyłam że to Beatrice. Podeszłam do budynku. Kiedy weszłam, dziewczyna akurat wykonywała nie znane mi figury. Z tego co wiem Azja jest dosyć dobrym koniem, a niekiedy nawet coś tam wygrywała. ie znam się dobrze z Tris, jednak pomyślałam, ze mogłaby się czegoś od niej nauczyć. Zapytałam:
-Cześć Beatrice. Mogłabym z tobą pojeździć? Może byś mnie trochę podszkoliła?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i podjechała w moim kierunku. Azja równiutko stanęła, Tris zeskoczyła z konia i powiedziała:
-Cześć...em, nie zbyt wiem jak się nazywasz?
-Och, jestem Alexandrie.
-Em, ok. Alexandrie...na razie ja tylko rozgrzewam Azję i raczej nie za bardzo będzie jej się podobało towarzystwo innego konia. Więc sorry, ale może innym razem, ok?
NO NIE! Kolejna osoba mnie odrzuca, mam jakiegoś pecha, czy co?
Jednak, kiedy zobaczyłam Tobiasa, idącego w moją stronę, zauważyłam też coś innego, oglądał się za Beatrice. Powiedziałam:
-Och, nie szkodzi Tris. A może chcesz poznać nowego ucznia?
Dziewczyna przystanęła. Chwile myślała, po czym odparła:
-Hymm, może innym razem?
-Ech, to cześć.

<Beatrice?>

wtorek, 20 stycznia 2015

Od Tobiasa CD Alexandrie

Nie za bardzo polubiłem dziewczynę w blond warkoczu. Nie lubię wścibskich osób, jak i mówienia o sobie. Wyszczotkowałem ogiera, dałem mu jeść, pić. Nie minęło jakieś pół godziny, kiedy owa blondynka znów się pojawiła, krzycząc:
-Ej, może ci jednak pomogę?
Starałem się uspokoić. Wdech, wydech. Powiedziałem:
-Alexandrie. Ja sobie poradzę. Serio. Nie potrzebuje niańki. Okay?
Dziewczynę na chwile zamurowało, po czym zezłoszczona odwróciła się i wybiegła. Nie za bardzo mnie to obchodziło. Sama chciała. Wtedy do stajni weszła jakaś dziewczyna. Dosyć wysoka, szczupła. Miała długie, ciemno blond włosy i ciemne oczy. Podeszła do boksu, na którym była tabliczka "Azja". Dziewczyna miała niewielki tatuaż, pod szyją. Przedstawiał trzy ptaki. Zastanawiałem się, co oznacza. Jednak, osoba ta nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi. Wyszczotkowała, potem osiodłała konia i wyjechała. Nie za bardzo wiedziałem, gdzie idzie, jednak osiodłałem Kobalta i ruszyłem za nią. Dziewczyna pojechała na ujeżdżalnie. Jednak, postanowiłem nie zagadywać jej i wybrałem się w krótki teren. Kiedy już miałem za kłusować, zobaczyłem Alexandrie pod dużym rozłożystym drzewem. Podjechałem do niej, jednak obrażona dziewczyna wstała i ruszyła w nieznanym mi kierunku. "Nie to nie" pomyślałem i ruszyłem ścieżką, która prowadziła wzdłuż niewielkiej rzeczki.

<Alexandrie?>

Od Alexandrie

Wstałam o jakiejś 7:20 i leżałam do za 15 ósma. Lubie sobie czasem tak poleżeć. Jest w tym coś takiego... nie wiem, ale lubię. Ubrałam czarne spodnie i szarą bluzkę, do tego jakieś wytarte trampki. Kiedyś "szczyt mody". Pomalowałam lekko powieki i usta, po czym uczesałam sobie kłosa. Nie lubię się stroić, ale jakoś ostatnio lepiej tak wyglądam. No trudno...
W szkole byłam jakieś 20 minut po ósmej. Idąc korytarzem wpadł na mnie jakiś chłopak. Ogarnęłam dosyć kto chodzi do Akademii, ale go nie kojarzę. Powiedziałam:
-Hej. Jesteś nowy?
Chłopak popatrzył na mnie, po czym odparł:
-Ta, można tak powiedzieć.
-Oprowadzić się- uśmiechnęłam się pokazując białe zęby
-Nie dzięki- odparł i już chciał skręcić w najbliższy korytarz, kiedy się odwrócił i powiedział:
-Chociaż, mogłabyś... gdzie jest stajnia?
Uśmiechnęła się w duchu i powiedziałam:
-Jestem Alexandrie, dla kumpli Dri.
Obrzucił mnie spojrzeniem i odparł:
-To gdzie jest stajnia?
Poczułam się dosyć dziwnie, jednak zaprowadziłam go do stajni. Dowiedziałam się, że posiada on przepięknego konia, a dokładniej Mustanga o imieniu Kobalt. Pokazałam przygotowany boks. Chwile tam stałam, kiedy już miałam iść do szkoły, usłyszałam:
-Tobias.
Uśmiechnęłam się i pobiegłam do budynku.

<Tobias?>

Nowy uczeń!

Oto Tobias
I jego koń!

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Hej...

Chciałabym powiedzieć, że "pozbyłam" się Silarwen (chodzi o postać oczywiście) i teraz jestem Beatrice, a posiadam klacz Azje. Mam nadzieje, że mi wybaczycie..?

sobota, 17 stycznia 2015

Od Raphaela C.D Elen

- I co? Będę musiała o ciebie walczyć? - zapytała. Pomyślałem, że może być zazdrosna, ale odsunąłem od siebie szybko tę myśl.
- Nie. - powiedziałem stanowczo. Oparłem ją delikatnie o ścianę boksu jakiegoś konia. - Kocham cię. - zauważyłem iskierki podniecenia w jej oczach. Pocałowałem ją; najpierw delikatnie, potem trochę mocniej. Złapała moją rękę. Dziewczyna odsunęła się trochę i spojrzała mi w oczy.

Elen? Krótkie, ale skasowało mi się wszystko, co pisałem :c

piątek, 16 stycznia 2015

Witamy kolejną członkinię! : )


Imię: Mary
 Nazwisko: Watson
 Przezwisko: Mar
 Płeć: Kobieta
 Wiek: 16 lat
 Głos:
 Charakter: Jest młodszą siostrą Nadie,ale nie znosi gdy się ją do niej porównuje.Ma zupełnie inny charakter niż Nadie.Lubi być sama czyli inaczej ze swoim koniem.Nie szuka drugiej połówki ani nikogo takiego.Jest arogancka i sarkastyczna,więc trudno jej znaleźć kogoś kto chciałby z nią rozmawiać.
 Koń: Black
 Zakochany w: Aha i co jeszcze?
 Steruje: Ginny Wesley

Powitajmy Mary Watson, siostrę Nadie!

Od Martina cd. Lex

   - Ale po co? - zaśmiałem się, jednocześnie przymykając oczy.
Przejechałem po twarzy dłonią.
- Martin... Nalegam... - mruknęła.
- No dobrze - otworzyłem wolno powieki.
   Dziewczyna pospiesznie zsunęła za mnie bokserki, na co odpowiedziałem jej zdejmowaniem z niej piżamy. W końcu otrzeźwiałem. Dziewczyna puściła wodę, czekając aż będzie ciepła. Dwie minuty potem, byliśmy już pod prysznicem. Od razu włosy Lex były mokre. Moje identycznie.
- Która jest godzina? - podniosłem jedną brew do góry.
- Nieważne - uśmiechnęła się, po czym dotknęła wargami moich ust. - kocham cię.
- Czy te słowa nie wydają ci się trochę za banalne, w porównaniu do tego co robiliśmy wczoraj, bądź teraz? - zaśmiałem się.
- Czyli chodzi ci tylko o seks? - podniosła żartobliwie prawą brew do góry, udając rozczarowanie.
- Nie tylko. Także cię kocham - pocałowałem ją ponownie, nadgryzając lekko jej dolną wargę.
   Przyciągnąłem ją do mnie, nasze ciała przylegały do siebie. Zacząłem całować jej szyję, schodząc w dół. 
- Tobie się to nie nudzi? - spytała mrucząc.
- Nie. - zacząłem całować jej sutki.
Zaśmiała się. Przyciągnęła moją twarz do swojej, pociągając za podbródek.
- Chciałbym cię gdzieś zaprosić - rzekłem. - na sushi, do normalnej restauracji czy do McDonald'a? - zaśmiałem się.
- Obojętnie - odwzajemniła uśmiech.
- To do McDonald'a - uśmiechnąłem się głupawo - randka nie powiem, ale wyjście na miasto, to wyjście na miasto.
***
   Przez powieki przelatywały już promienie słońca. Leniwie otworzyłem oczy. Lex leżała obok. Podniosłem się, po czym usiadłem na łożku. Dziewczyna zrobiła to samo.
- To po lekcjach pójdziemy - uśmiechnąłem się lekko, po czym położyłem się ponownie.
I w tej chwili zadzwonił budzik. Wydał się ze mnie jęk.
- Tylko trzy godziny snu… - przykryłem głowę poduszką. - przez ciebie - wskazałem na nią palcem.
Przewróciła oczami. Wyskoczyłem z łóżka, chwyciłem leżącą na podłodze piżamę, po czym ją ubrałem. Bez słowa wyszedłem z pokoju, kierując się do mojego. Szcześliwie na korytarzu nikogo nie było. Otworzyłem drzwi do pomieszczenia, przeciskając się. Pospiesznie zamknąłem drzwi i podszedłem do szafy. Wyjąłem szarą bluzę, oraz czarne jeansy, rurki. Szybko się w nie przebrałem, chwyciłem plecak wpierw sprawdzając, czy wszystko mam odrobione, po czym zbiegłem po dużych schodach na dół. 
   Miała być teraz matematyka. Podbiegłem do szafki, wpierw ją otwierając, wyjąłem potrzebne podręczniki, jak i zeszyty. Biorąc je pod pachę, wszedłem do klasy i zająłem miejsce w wolnej ławce, na samym końcu sali. W końcu do pomieszczenia weszła Lex. Widząc mnie, podbiegła, zajmując miejsce obok. Uśmiechnęła się do mnie, z torby wyjęła zeszyty i podręcznik, po czym położyła go na ławce. 
   Lekcja mijała długo, nie było widać końca. Przez całe czterdzieści pięć minut, musieliśmy robić ćwiczenia.
- Huh - westchnąłem po chwili, gdy po całej akademii rozległ się dźwięk, oznaczający skończoną lekcję.
***
   - Powinienem mieć ci to za złe - skrzywiłem się.
Lex pozwalała brać mi jedynie jakże przesolone frytki, które już trzyma w ustach. W tym wypadku przy każdym kolejnym kęsie, składałem jej kolejny pocałunek. Zacząłem owijać jej włosy wokół mojego palca.
- Nie przesadzaj - zaśmiała się.
   W tej samej chwili drzwi od restauracji fast food'owej otworzyły się. W nich stanęła moja przyszywana siostra, wraz z moją przyszywaną mamą. Skrzywiłem się ponownie, gdy zobaczyła co właśnie robię. Puściłem włosy Lex. Usiadłem na krześle, unikając jej wzroku. Ciocia podeszła wraz z Alison (tak miała na imię moja przyszywana siostra).
- Patrz mamo, Down wreszcie jakąś poderwał - zaśmiała się wrednie, siadając obok Lex. Dziewczynka zaczęła wpatrywać się w czerwone włosy.
- Nie mów tak - ciocia przygryzła dolną wargę. - możemy się dosiąść? - spytała.
Lex pokiwała wolno głową. Ukryłem twarz w dłoniach, czekając co będzie dalej. Czułem na sobie wzrok przyszywanej matki.
- Auć! - usłyszałem głos Lex.
Wziąłem dłonie w twarzy. Alison owijała włosy Lex na palec, naśladując mnie.
- A mu to pozwalasz… - dziewczynka udawała, że zaraz się rozpłacze.
- Alison, przestań - ciocia skarciła ją cicho, po czym zwróciła się do Lex - przepraszam za nią. - a teraz spojrzała na mnie. - to twoja dziewczyna?
- Ciociu - szepnąłem ze zrezygnowaniem. - idę obmyć ręce - skłamałem, tylko żeby uniknąć rozmowy.
   Poszedłem w stronę toalety. Gdy wszedłem, oparłem się o umywalkę. Postałem tak chwilę, po czym wyszedłem. W końcu tak raczej nie można.
- …powiedz mu, żeby kupił prezerwatywy - usłyszałem głos cioci - dzisiejsza młodzież dużo wymyśla, nie chcę, abyście nabawili się dodatkowych kłopotów…
Lex wolno pokiwała głową. Zaraz zaczną się pytania Alison. Czuję to.
- Mamo, a co to prezerwatywy? - spytała Alison.
Lex i ciocia wymieniły się spojrzeniami.
- Musimy już iść - ciocia złapała ją za rękę, po czym zaprowadziła do wyjścia.
Powoli podszedłem do stolika, uśmiechnąłem się.
- I to jest twoja przyszywana matka i siostra? - spytała, jak usiadłem na krześle.
Pokiwałem głową.
- Straszne nie? - zaśmiałem się. - to kochanie, co chcesz robić jak wrócimy? Może oglądniemy jakiś film, pogramy w jakąś grę, albo po raz trzeci pouprawiamy seks? - ostatnie dwa słowa wypowiedziałem ciszej, po czym przygryzłem dolną wargę, żałując swojej wypowiedzi.

Lex? Rozpisałam się *brewki* xd

Od Elen C.D Raphaela

Po chwili przestałam się śmiać i podeszłam do Raphael'a:
- Możesz mówić do mnie jak chcesz tylko nie Eluś- roześmiałam się.
- Będę pamiętać-powiedział.
- Mam nadzieje-powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Wyprowadziłam Golden z boksu i wyczyściłam ją. Zapięłam jej lonże i wyszłam na zewnątrz.  Dwa kółka w stępie, dwa w kłusie i jedno w galopie. Potem zapięłam derkę i wypuściłam na padok do klaczy. Rap też wypuścił Granda. Podeszłam do niego:
- Co teraz robimy ?-spytał. Obok nas przeszła ta sama dziewczyna co wcześniej.
- Kto to jest ?-zapytałam
- Ach ,fanka-powiedział. Uśmiechnęłam się.
Raphael ?

Od Raphaela C.D Elen

- Nie wiem, czy chcesz go usłyszeć. - trochę podkoloryzowałem sytuację. Objąłem dziewczynę w pasie. Pocałowałem ją szybko. Wiem, że zapewne liczyła na coś więcej, ale na nie mogłem się na to zdobyć.
- Chcę. - odparła szybko z nadzieją w oczach.
- Chciałem cię zobaczyć.
Uśmiechnęła się szeroko. W tym momencie do stajni wkroczyła Alexandrie. Obrzuciła nas chłodnym spojrzeniem, ale udała, że niczego nie zauważyła. Elen przewróciła oczami. Musnąłem ramię dziewczyny.
- Eluś...
- Nie nazywaj mnie tak! - udała, że się obraża. Wyrwała się z moich objęć. Po chwili zaczęła się jednak śmiać.

Elen? Tak bardzo romantycznie XD

czwartek, 15 stycznia 2015

Od Lex CD Martina

Spojrzałam na chłopaka.
-Najpierw powiedz mi, dlaczego ruszasz mój telefon.-powiedziałam. Nastała cisza.
-Kto to jest Jace?-odparował, a we mnie zaczęło się gotować. Nie dałam tego po sobie poznać. Najwyraźniej musiał już wcześniej zaglądać do mojego telefonu, albo zauważył to teraz.-Dlaczego on ciągle do Ciebie pisze?-głos Martina podniósł się.-Dlaczego ten ktoś pisze, że Cię KOCHA?!-ostatnie słowa prawie wykrzyczał. Cała złość wyparowała ze mnie. Zaczęłam się śmiać, najpierw cicho, a potem głośniej. Spojrzałam na chłopaka. W jego oczach była irytacja i może... coś jeszcze.
-Czy Ty jesteś ZAZDROSNY?-spytałam, gdy przestałam się śmiać.
-Przepraszam, a jak mam nie być?-powiedział jadowitym tonem.-Piszesz z jakimś chłopakiem..
-NIE PISZĘ Z NIM.-warknęłam.
-Taak?!
-TAK. To ON do mnie pisze. Ja mu w ogóle nie odpisuję. Czy jesteś aż tak ślepy, żeby zobaczyć, że nie ma tam odpowiedzi ode mnie?!-Moja złość była autentyczna. Skrzywiłam się i zacisnęłam dłonie w pięści. Martin odsunął się. Odetchnęłam głęboko i rozluźniłam się.
-Przepraszam.-mruknęłam.
-Powiesz mi?-spytał troszeczkę lżejszym tonem.
-Tak bardzo Ci na tym zależy?-spytałam i zaczęłam szukać w telefonie odpowiedniego pliku. W końcu go znalazłam i otworzyłam. Pokazałam go Martinowi
-Proszę bardzo. To jest Jace.-rzuciłam, a Martin skupił się na zdjęciu. Był na nim bardzo przystojny młody mężczyzna, uśmiechnięty, na oko dwudziestoletni. Stał z założonymi rękami i patrzył się w obiektyw. Miał na sobie czarny t-shirt, takowe krótkie spodenki i trampki. Stał na tle spokojnego jeziora. Martin przeniósł wzrok na mnie.
-Kto to?-spytał z niezbyt pewną miną.
-Przedstawiam Ci Jace'a. Mojego byłego, głupiego chłopaka. Bardzo głupiego. Bardzo. On myśli, że do niego wrócę. Zostawił mnie dla innej i jeszcze ma czelność do mnie pisać.
-Ale dlaczego on do Ciebie pisze?
-Choruje na zaawansowany przerost ego i uważa, że wszystko mu się należy. Włącznie ze mną. To, że kiedyś byłam tak głupia, że byłam z nim, nie znaczy, że nadal taka jestem.-przewróciłam oczami. Spojrzałam na Martina, ale na jego twarzy cały czas malowało się wahanie. Zablokowałam tel i odłożyłam go na bok.
-Przecież wiesz, że kocham tylko Ciebie.-powiedziałam miękko i z uśmiechem.-Ten głąb się nie liczy. Jesteś tylko Ty.-Przysunęłam się do chłopaka i spojrzałam mu w oczy.
-Martin..-szepnęłam.-Kocham Cię, wiesz?-przysunęłam się bliżej i pocałowałam go. Jednak on robił to bez entuzjazmu, jakby cały czas miał wątpliwości.
-Lex... Jestem zmęczony...
-Tak? W takim razie mam coś, co powinno Cię orzeźwić.-uśmiechnęłam się szelmowsko i pociągnęłam chłopaka za sobą.
-Lex...-mruknął. Odwróciłam się do niego i zmarszczyłam brwi.
-Mnie się nie odmawia.-zaśmiałam się.-No chooodź...-wymruczałam Pocałowałam go namiętnie i otworzyłam drzwi do łazienki.
-Co powiesz na prysznic?-spytałam przygryzając dolną wargę. Chłopak miał na sobie bokserki, ja byłam w piżamie.
-Więc jak...? Może być? Nalegam...-mruczałam.
Martin? C":

Od Elen cd. Raphael'a

Czułam że coś kręci ale nie miałam siły się spierać. Położyłam się na łóżku i jeszcze raz przeczytałam SMS-a. Łzy poleciały mi z oczu. Chłopak pocałował mnie w czoło i wyszedł. Powoli zasnęłam. Obudził mnie dopiero Rap:
- Śpiochu za chwile lekcje- potrząsnął moim ramieniem. Spidem wstałam i ogarnęłam się. Zaszłam do stołówki,zabrałam kanapkę i poszłam do klasy. Dzisiaj był kolejny wykład. Nudyyy. Wytrzymałam jakoś lekcje i poszłam do stajni zobaczyć się z Golden.
Podszedł do mnie Raphael :
- Cześć-powiedział 
- Hej-uśmiechnęłam się. 
- Powiesz mi wreszcie co było powodem twojej wczorajszej wizyty w moim pokoju ?-zapytałam.

Raphael ? tak długo czekałeś na odpisanie a tu takie badziewie sorry

Od Ethana C.D Raven


-Musze mieć konia... Inaczej mnie wydalą- dodałem zachrypniętym głosem.
-Chyba zrozumieją...
-Nie zrozumieją. - Patrzyłem jeszcze przez chwilę w dal po czym wstałem ociężale i zachwiałem się. Kiedy odzyskałem równowagę obtarłem dłońmi twarz i przeczesałem włosy. Ruszyłem krok w stronę akademii, po czym odwróciłem się do dziewczyny. - Idziesz ze mną? - spytałem. Ta podniosła się i podeszła do konia. Złapała za wodzę i ruszyła ze mną. Po kilku metrach zauważyłem biegnącą postać. Tym razem była Dianą. Zatrzymała się przed nami dwojga i mierząc Raven lodowatym wzrokiem odezwała się:

<Diana? Przepraszam Raven za takie gówienko, twój post rozwalił system>

Od Lilly CD Ross'a

- Jakaś sprawiedliwość na tym świecie musi być- odparłam mieszając kakao. 
- Aha akurat. Uważaj bo ci uwierzę- spojrzał na mnie wątpiąco. Udawałam że nie zwracam na to uwagi i napiłam się. Ross cały czas czekał na moja odpowiedź. Gdy wypiłam kakao i zjadłam bułkę wstałam z tacą i stanęłam za nim. 
- No dobra, masz mnie- nachyliłam się nad nim- Chciałam zobaczyć twoją klatę- szepnęłam z wręcz nie wyczuwalną nutką śmiechu. 
Wyprostowałam się i z już lekko szyderczym uśmiechem na ustach odniosłam tacę. Potem pewnym krokiem wyszłam ze stołówki cały czas czując na sobie jego spojrzenie. Wiedziałam że cały czas się na mnie patrzył dopóki nie wyszłam z sali. Gdy tylko znikłam za drzwiami zaczęłam się trochę śmiać. W wesołym nastroju pomaszerowałam do stajni wyprowadzić Windi'ego na padok. Mustang był dzisiaj wyjątkowo grzeczny i spokojny. Gdy to zrobiłam usiadłam na płocie i przyglądałam mu się. Nawet nie atakował innych koni. Na mojej twarzy pojawił się troskliwy uśmiech. Po jakimś czasie poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Nawet nie musiałam zgadywać kto to. 

<Ross?> 

środa, 14 stycznia 2015

Od Martina cd. Lex

Biegnę. Stoję. Niewiem co mam robić. Ciemność. Stoi przede mną kot. Połowa jego jest biała, a druga czarna. Podchodzę bliżej. Kot zaczyna biec przed siebie. Gonię go. Widzę kogoś. Podchodzę, nie zwracając uwagi na kota. Ma czerwone włosy. Dotykam ich. Widzę znajomą twarz. Jednak nie - w oczodołach nie było oczu. Odskakuję. Postać podchodzi bliżej. Mówi. Porusza ustami. Jednak nie jestem w stanie rozróżnić jednego słowa od drugiego. Ale jestem pewny, że prosi o pomoc. Podchodzę bliżej. Łączę nasze usta pocałunkiem. Odpycha mnie. Wszystko co czarne, zaczyna zmieniać kolor na biały. Widzę lustro. Ciągnie mnie za rękaw. Pokazuje na nie. Widzę tam siebie. Normalne lustro. Jednak nie. Moje tęczówki zaczynają zmieniać kolor. Moje oczy zaczynają się wypalać. Czuję ból. Okropny ból. Nic nie widzię. Tylko ciemność.
Obudziłem się. Lex jeszcze spała. Przymknąłem ponownie oczy. Usłyszałem ciche wibracje. Na komodzie, obok Lex, rozświetlił się ekran jej telefonu. Sięgnąłem po niego powoli, aby jej nie obudzić. Wpisałem kod. Na szczęście dziewczyna zapomniała go zmienić. Załączyłem wiadomości.
- Martin, zostaw mój telefon - burknęła, po czym wyrwała mi urządzenie.
- Masz przede mną jakieś tajemnice? - spytałem z irytacją w głosie.

Lex? Wena u mnie tak samo D:

Od Lex CD Martina

-Egzorcystę.-odparłam.
-Uuuh... Chce Ci się to oglądać?-spytał. Spojrzałam na niego.
-Szczerze mówiąc, to nie.-przyznałam i po chwili zamknęłam laptop.-Możemy obejrzeć to kiedy indziej. Teraz lepiej chodźmy spać.-rzeczywiście byłam senna. Wsunęłam się głebiej pod kołdrę i przytuliłam się do chłopaka. On objął mnie i pocałował w czoło.
-Dobranoc, śpij spokojnie.-szepnął.
-Dobranoc. Kocham Cię, Martin.-odszepnęłam.
-Ja Ciebie też, Lex.-powiedział. Nasze oddechy zgrały się, serca biły w podobnym rytmie. Niedługo potem zasnęliśmy.
Martin? Wenaa D:

Od Ross'a cd. Lilly

- Ty nie umiesz się na mnie gniewać - uśmiechnąłem się.
- Umiem.
- Mhm - odparłem i spojrzałem na zegarek. - idziemy na śniadanie?
- Możliwe - wyślizgnęła się z uścisku i wyszła z pokoju, nie czekając na mnie.
Podbiegłem do niej. W ciszy szliśmy w stronę stołówki. Gdy weszliśmy, Lilly od razu zabrała tacę i podeszła do okienka, gdzie panie dawały jedzenie. Zrobiłem to samo co ona. Gdy usiedliśmy razem przy stroliku, nie mogła stłumić uśmiechu.
- Wiedziałem. - szturchnąłem ją nogą - właściwie to dlaczego aż tak zależało ci, żeby zobaczyć jak się przebieram?

Lilly? Trudne pytanie? XD

Od Raphaela C.D Alexandrie

 -Stało się coś? - zapytałem.
- Przepraszam. - obtarła oczy rękawem i spojrzała na mnie. Powtórzyłem swoje pytanie. Wyjaśniła mi coś szybko, ale nie do końca zrozumiałem, o co jej chodziło. Kiwnąłem głową. Często spotykałem takie osoby jak ona; nie wiem, czy tylko ja tak mam. Zaproponowałem jej krótką przejażdżkę. Zastanawiała się przez chwilę. Wiedziałem, że się zgodzi. Tak też uczyniła.
Osiodłaliśmy szybko konie. Wyprowadziła swojego (na szczęście) wałacha. Wiedziałem, że w towarzystwie klaczy Grand zachowywał się, jak to ogier, dość... energicznie. Zbyt energicznie.
- Skoki, ujeżdżenie czy teren? - zapytałem.

Alexandrie?

Od Lilly CD Ross'a

Westchnęłam i przewróciłam oczami. 
- Mów do ręki- mruknęłam wystawiłam rękę z uniesioną dłonią. Kilka centymetrów i uderzyła bym go delikatnie w twarz. Ross złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.
Objął mnie wokół talii. Odwróciłam wzrok i założyłam ręce.
- No nie gniewaj się...- przysunął mnie bliżej siebie i zaczął jeździć dłońmi po moich plecach.
- A jeśli nawet to co?- spytałam unosząc lekko głowę. 

<Ross? foch forever na 5 minut xd>

Od Ross'a cd. Lilly

- Nie ma sprawy - uśmiechnąłem się wrednie, po czym ponownie ją objąłem i przejechałem językiem po jej szyi. - działasz na mnie jak nic. 
- To dobrze czy źle? - spytała ciszej.
- Dobrze - rzuciłem krótko.
- Dobrze, to ty idź się przebierać - zaśmiała się miękko.
Wzruszyłem ramionami, po czym poszliśmy do mojego pokoju. Wyjąłem z szafy ubrania, po czym poszedłem do łazienki i zamknąłem drzwi na klucz. 
- A układ? - burknęła głośno.
- Nic nie obiecywałem - zaśmiałem się cicho. 
Szybko przebrałem się w przygotowane ubrania, czyli zwykły, biały t-shirt, rurki, jak i glany. Przeczesałem włosy grzebieniem, uśmiechając się szelmowsko. Pospiesznie umyłem zęby i wróciłem do pokoju. Dziewczyna siedziała na skraju łóżka, bawiąc się końcem mojej bluzy, która leżała obok niej.
- Nic nie obiecywałem - powtórzyłem ciszej.

Lilly? Weny znowu ni ma ._.

Od Lilly CD Ross'a

Chwilę się zastanowiłam. 
- Okej- zgodziłam się- Ale nie podglądaj! 
- Dobra dobra- mruknął.
Starałam się przebrać jak najszybciej. Kiedy kończyłam zakładać koszulkę poczułam chłodne ręce na brzuchu. 
- Ekhem- założyłam ręce.
- No co?- spytał kładąc głowę na moim ramieniu i przy okazji muskając mnie swoimi wargami po szyi- Poza tym ładnie wyglądasz w samej bieliźnie. Nie musiałaś zakładać ubrań...
- Co? Przecież mówiłeś że nie będziesz podglądał!- fuknęłam i odsunęłam się od niego.
- Nooo mówiłem, ale nie obiecywałem- uśmiechnął się. 
- Dobra, skoro tak się bawimy to jak ty będziesz się przebierał to ja też będę podglądać tak samo jak ty- przekręciłam głowę w bok i unosząc lekko jedną brew. 


<Ross?>

Od Ross'a cd. Lilly

- Nie rób tak - poprawiłem jasną grzywkę.
- Dobrze - uśmiechnęła się, po czym wyślizgnęła się z łóżka.
Wyjęła z szafy ubrania.
- Mógłbyś wyjść? - spojrzała na mnie - chcę się przebrać.
- A jak zamknę oczy? - przykryłem głowę kołdrą i dodatkowo odwróciłem się w stronę ściany.
Usłyszałem śmiech.

Lilly? 

Od Lilly CD Ross'a

Po kilku minutach zasnęłam. Rano gdy się obudziłam Ross albo leżał albo jeszcze spał. 
- Wstajemy...- powiedziałam cicho i go pocałowałam. No i dostałam odpowiedź, już nie spał. Poznałam to po tym, że mnie objął i lekko przyciskając do siebie nie chciał puścić. 
Trwało to dosyć długo, nie mogłam się od niego oderwać. Jednak potem już się odkleił, ale nadal trzymał. 
- Co mnie tak trzymasz? Przecież ci nie ucieknę...- westchnęłam z lekkim uśmiechem. Po chwili jakoś się przekręciliśmy i wisiał nade mną. 
- Nie byłbym tego taki pewny znając ciebie. Wolę się upewnić- odparł. Uśmiechnęłam się i przeczesałam mu włosy lekko je roztrzepując. 

<Ross?>

Od Ross'a cd. Lilly

Przymknąłem oczy.
- Nie śpię - wyszeptała. - dlaczego przyszedłeś?
Otworzyłem oczy.
- Nie mogłem spać - wzruszyłem ramionami. - dlaczego udawałaś, że śpisz?
- Myślałam, że to jakiś nauczyciel - uśmiechnąła się.
Nie odpowiadając, objąłem ją ramieniem. Westchnęła cicho.

Lilly? Cały czas ni ma weny ._.

Od Lilly CD Ross'a

- Zobaczymy się jutro- spojrzałam na niego- A poza tym chce mi się spać.
- No proszęęęęę- złapał mnie drugą ręką i nie chciał puścić.
- Do jutra- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Jakoś udało mi się w tym czasie wyślizgnąć dłoń z jego uścisku.
Wróciłam do swojego pokoju, wykąpałam i przebrałam w piżamę. Potem się położyłam. Przez godzinę nie mogłam zasnąć. Tylko leżałam z zamkniętymi oczami. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Myślałam że to jakiś nauczyciel i udawałam że śpię. Jednak po chwili poczułam jak ktoś się obok mnie kładzie. Otworzyłam lekko czy i zobaczyłam Ross'a. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. 

<Ross?>

Od Cat

Chłopak wyszedł już dawno. Nic wielkiego się nie działo, przychodzili lekarze i to wszystko. Pytali się mnie niebezpieczeństwem panosząc się wszędzie. Po chwili zaczynam biec, bo słyszę donośny krzyk mojej starszej siostry. Woła o pomoc. Gdy wbiegam do domu, czuje tylko ciężki zapas smrodu i krwi. Czuje mocny ucisk w gardle, ktoś mnie za nie ściska.
-Uciekaj - mówi - Następna będziesz ty. - puszcza mnie i pozwala mi uciec.
Słyszę tylko śmiech, gdy wybiegam z domu i gdy jestem daleko zanim jego śmiech jest wszędzie... Nagle potykam się o kamień, i wpadam do wody, nie moge się już poruszać, dokładnie tak jak gdybym umarła.''
Budzę się odrywając się odruchowo, siadam. Powoli zaczynam rozumieć, że to był tylko straszny sen, a właściwie wspomnienia z przeszłości. Po chwili opadam już tylko opadam na poduszkę, z której powietrze o różne rzeczy, odpowiadałam tylko na niektóre z nich. Umówili się, że odepną mi pasy, ale w pokoju będzie jeden lekarz praktykujący i w razie czego ich wezwie. Nienawidzę lekarzy, ale godzę się na ich warunki, bo chce stąd wyjść, a oni mnie tu trzymają niepotrzebnie. Przekładam się na bok i układam się do snu. Gdy idę do domu już wiem, że stało się coś złego, niebo jest czarne, a kruki ostrzegają przed ucieka z ciężkim sykiem.
[...]
Wypuścili mnie, nareszcie. Będą mnie czekać rozmowy z ''terapeutą'', ale mam na to wylane. I tak mi to w niczym nie pomoże. Ręka nie jest ani trochę zdolna do wykonywania różnych czynności, ale jak to lekarze stwierdzili za długo to wszystko będzie trwało, a nie jestem jedynym pacjętem. Do domu dojeżdżam już autobusem, nie ma tu samochodu, ani mojego konia. Szkoda... No właśnie Sky! Musze na nim pojeździć. Wybieram się na przejażdżkę, ale na oklep, bo nie mam siły założyć ekwipunku. Zatrzymuje się na kwiecistej polanie tuż za lasem. Dokładnie przywiązuje konia do jednego z grubszych drzewek, po czym wyciągam małą paczuszkę z kieszeni, narkotyki. Biorę trochę, ale nie za dużo, i kładę się na polanie, czekam.
''Jestem w pięknym miejscu. Małe ptaszki śpiewają piękne melodie, a małe wiewióreczki rozkosznie zajadają orzeszki przy tym donośnie chrupiąc. Chrupanie mi nie przeszkadza, to taki przyjemny ! Teraz zbieram kwiatki e wszystkich barwach, jest ich tyle, że nie mogę się zdecydować, aż robię ogromny bukiet kwiatów. Wybieram trzy duże dźbła trawy i delikatnie, ale nie płynnymi ruchami związuje dwukrotnie moje prześliczne kwiatki. Gdy teraz oglądam kwiatki zauważyłam, że niektóre powiędły, a niektóre są po prostu ohydne. Ale i tak są piękne !!! Wzdycham zachwycając się urokiem moich kwiatków.''
W ręce trzymam krzaki, jest ich za dużo. Od kiedy ja zrywam kwiaty ? Nie wiem, ale sporo ich jest. Odkładam je na bok i spoglądam w bok, przygląda mi się nieznajomy chłopak. Wygląda jak TEN lekarz który rysował mi znaki nożem. Ma bardzo podobny wygląd, i mogę się założyć, że to on był wtedy w szpitalu...
Nathan?

Od Ross'a cd. Lilly

- Nie mogłaś powiedzieć? - przewróciłem lekko oczami.
Przytaknęła.
- Myślałam, że ty chcesz oglądać - odparła.
- Mogłem oglądnąć innym razem - zaśmiałem się miękko.
Dziewczyna spojrzała na zegar, wiszący na ścianie.
- Jest już dosyć późno, może ja już pójdę do siebie. - odwróciła się w stronę drzwi.
- Nie możesz zostać jeszcze chwilę? - wstałem z łóżka i chwyciłem jej dłoń.
Zarumieniła się lekko.

Lilly? Wena cierpi i płacze ._. Jak zawsze ;-;

Od Lilly CD Ross'a

- Horror- odparłam bez wahania. Ross przytaknął głową i jakiś znalazł.
Był to jeden ze straszniejszych jakie oglądałam, a znam się na filmach a zwłaszcza na horrorach. Co jakiś czas zakrywałam oczy albo rękami albo chowałam się za chłopaka. Gdy się skończył odetchnęłam z ulgą. 

<Ross?>

wtorek, 13 stycznia 2015

Od Martina cd. Lex

- Co masz na myśli? - spytałem.
Widząc lekkie znudzenie na twarzy dziewczyny, uśmiechnąłem się lekko, po czym złapałem ją za biodra. Przestała się ruszać. Odwróciłem ją tak, aby to ona leżała na dole, na brzuchu. Uśmiechnąłem się, po czym powoli w nią wszedłem. Moje ruchy były coraz swobodniejsze. Dziewczyna jęczała cicho. Odwróciła się do mnie, wbiając paznokcie w moje ramiona. Uciszyłem jej jęki namiętnym pocałunkiem. Zbiła paznokcie jeszcze mocniej w moją skórę. 
- To boli - mruknąłem.
Zamiast przestać, wbijała je jeszcze mocniej. Przymknąłem oczy z bólu, po czym lekko przejechałem językiem po jej ciepłej skórze.
* * *
- Nie zabieraj mi kołdry - zaśmiała się, szarpiąc pościelą.
Westchnąłem cicho. Schowałem głowę pod kołdrę, przymykając oczy.
- Nie śpij! - walnęła mnie nogą, mocniej trzymając laptopa, aby nie spadł.
Spojrzałem na nią.
- Jutro są lekcje - jęknąłem.
- To będziesz spał na nich. 
- Dzięki.
- Nie ma za co - przewróciła oczami.
"Wynurzyłem się" z kołdry, nadal wpatrując się w Lex.
- Która jest godzina? - spytałem.
- Koło drugiej. 
Wydało się ze mnie głośne westchnięcie.
- Właściwie to co my oglądamy? - przymknąłem ponownie oczy.

Lex? Wena ._.

Od Lex Cd Martina

-Oczywiście, że masz mi to mówić. -zaśmiałam się mrucząc.
-Uwielbiam, gdy się tak śmiejesz.-powiedział.-To takie... Podniecające... A Ty.. Ty jesteś... Dobrze wiesz, jak na mnie działasz.-mruknął.-Poza tym tak pięknie pachniesz.-ze swym językiem schodził coraz niżej. Dotarł do piersi. Lizał je wywołując u mnie wspaniały dreszcz. Przygryzł moje sutki drażniąc się ze mną. Cały czas miał na twarzy szelmowski uśmiech. Zszedł niżej, na mój brzuch, lizał go, a potem zaczął mnie po nim całować. Zawędrował jeszcze niżej. Pieścił mnie wywołując moje głośne jęki.
-Maaartin...-mruknęłam, na co on zaśmiał się tylko.-Nie drażnij się ze mną.-powiedziałam. Chłopak spojrzał na mnie, a ja pociągnęłam go za podbródek tak, że jego twarz była blisko mojej.
-Tylko Ty masz robić mi dobrze?-spytałam retorycznie. Okręciłam się na łóżku tak, że to teraz ja byłam na nim. On leżał, a ja siedziałam na jego kroczu. Włożyłam mu dłonie pod koszulkę, a potem zdjęłam ją. On patrzył się na mnie, a ten śliczny, zawadiacki uśmiech nie znikał mu z twarzy. Położyłam się na nim. Opuszkami palców przejechałam po linii jego szczęki i złapałam go za brodę. Spojrzałam mu w oczy i z satysfakcją stwierdzilam
-Teraz jesteś MÓJ.-zaśmiałam się mrucząc i pocałowałam go namiętnie. Czułam, jak powstaje "namiot" w jego spodniach. Uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy. Zsunęłam się z niego tak, że siedziałam na jego nogach. Zdjęłam mu spodnie zostawiając bokserki. Włożyłam w nie rękę i zaczęłam przesuwać nią po jego stwardniałym członku. Teraz to Martin zaczął cicho jęczeć. Złapałam w zęby rąbek jego bokserek i zsunęłam je z niego. Pomogłam sobie ręką i jego majtki wylądowały na podłodze. Cały czas z uśmiechem, obserwując jego reakcję nachyliłam się nad jego członkiem i zaczęłam go lizać. Potem wzięłam go do ust i zaczęłam ssać. Martin jęczał, co również mi sprawiało satysfakcję. Wyjęłam go z ust i spojrzałam na chłopaka. Był w piżamie, więc raczej nie miał przy sobie portfela i prezerwatyw. On jednak widząc moje wachanie uśmiechnął się.
-Są w kieszeni.-powiedział. Zaśmiałam się kręcąc głową i sięgnęłam po małe pudełeczko. Wyjęłam z niego jedną prezerwatywę i nałożyłam ją na jego penisa. "Nabiłam" się na niego i zaczęłam się poruszać, w górę i w dół. Martin jęczał. Złapał mnie za biodra i przytrzymał mocno w jednej pozycji. Odtrąciłam jego ręce i zaczęłam poruszać się szybciej. Uśmiechałam się i patrzyłam chłopakowi w oczy.
-Mam nadzieję,... Że Ty także... zrobisz coś dla mnie..-mrukęłam.
Martin? C": Rykoszet XD opisuj, co dalej, bo będę zua XD

Od Alexandrie CD Raphaela

Zdyszana przybiegłam do stajni. Chłopak popatrzył i zapytał:
-Po co biegłaś?
-Jaaa...- i wtedy się rozpłakałam.
Chodziło o to, że kiedy szłam już do stajni, zobaczyłam pod drzewem, gdzie wcześniej stał mój rumak jakąś postać. Przypominała mi ona jedną osobę, której nie widziałam od lat, ba, wszyscy uznali, że jest ona martwa. Nie żyje. Nie żyje. A ową postacią, która zamajaczyła mi w oddali, był (przynajmniej według mojej wyobraźni) tata. Mój tata... jak to dziwnie brzmi. Płakałam, płakałam tak strasznie. Raphael chwile stał, patrzył i nie wiedział co zrobić.

<Raphael?>

Od Ross'a cd. Lilly

- Jak możesz - pokręciłem głową, lekko rozszerzając oczy.
Wzruszyła ramionami. Westchnąłem cicho i zamknąłem klapę od laptopa. Siedzieliśmy chwilę, bez żadnego słowa.
- Chciałbyś oglądnąć jakiś film? - spytałem, przerywając ciszę.
- A jakie masz? - uśmiechnęła się lekko.
- Mogę coś ściągnąć - wskazałem palcem na laptopa.
- No dobrze - westchnęła. - ale nie możesz załączać gry.
Pokiwałem głową, podnosząc klapę. 
- Chcesz horror, czy co?- założyłem nogę na nogę, odkładając laptop obok mnie. Jednak było to nie wygodne, więc położyłem się na brzuchu, po czym podniosłem wzrok na dziewczynę.

Lilly?

Od Lilly CD Ross'a

-Tak, to jest uzależnienie. Ty łatwo się uzależniasz od gier- westchnęłam- Ja już będę iść do siebie. Do jutra maniaku- uśmiechnęłam się i wstałam, ale złapał mnie za rękę.
- Zooostań- spojrzał na mnie.
- Nie mogę. Muszę iść do siebie- próbowałam się jakoś uwolnić.
- Wcale nie musisz. Jedyne co musisz to musisz zostać tu ze mną- powiedział i pociągnął mnie w dół. No cóż, byłam "zmuszona" siedzieć z nim.
Starałam się mu jakoś przeszkadzać w grze i przynosiło to skutki. Praktycznie cały czas przegrywał. Kiedy po raz kolejny przegrał spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się wrednie i przekręciłam głowę lekko w bok.

<Ross?>

Od Ross'a cd. Lilly

   - Możesz mi powiedzieć, co cię we mnie zaciekawiło? - uśmiechnęła się lekko.
Odwzajemniłem czyn.
- Trudno powiedzieć.
- Dlaczego?
- Mnóstwo rzeczy.
- Wymieniaj - zaśmiała się miękko.
- Zwróciłem uwagę przez włosy. Zawdzięczaj swoim włosom. Widzisz, potem się okazało, że to coś więcej, niż zaciekawienie kolorem włosów. - uśmiechnąłem się lekko.
- Zawdzięczam - wargi dziewczyny zbliżyły się do moich.
   Schyliłem głowę, aby znaleźć się na jej poziomie. Pocałowała mnie lekko, po czym oddałem pocałunek. Tylko, że dosyć dłuższy. Puls Lilly dosłownie świrował. Poczułem jej ciepły język na moim podniebieniu, co zaczęło ich "taniec".
***
   Zaciekawiona patrzyła na monitor. Zamiast gry z zombie, uzależniłem się natomiast od innej.
- Czy to nie jest uzależnienie? - uśmiechnąłem się głupawo, nie odrywając wzroku od laptopa.

Lilly? Tak, to uzależnienie XD

Od Raphaela C.D Alexandrie

Kiwnąłem głową. Czy tylko ja mam takie szczęście, że ciągle wpadały na mnie dziewczyny?
- Jesteś tu nowa?  - zapytałem. Przytaknęła. Zaproponowałem jej pomoc w odniesieniu rzeczy do pokoju. Zauważyłem, że jej koń stoi przywiązany do drzewa. Był to dla mnie trochę dziwaczny widok, ale nic nie powiedziałem na ten temat.
Uzgodniliśmy, że ja zajmę się jej wierzchowcem, a ona przyjdzie za chwilę do stajni.
***
Czysty, wyścielony świeżą słomą boks, na którym wisiała tabliczka z imieniem rumaka znajdował się na samym końcu stajni. Zaprowadziłem tam początkowo opierające się zwierze. Zaczekałem na Alex. Po kilku minutach wbiegła do stajni. Cała zdyszana oparła się ręką o ścianę.
- Po co biegłaś?

Alexandrie?

Od Martina cd. Lex

- Martin - mruknęła ponownie - i wyjdzie, że filmu nie oglądniemy. 
- Oglądniemy, oglądniemy - uśmiechnąłem się wrednie, po czym rozwinąłem ręcznik i zrzuciłem go na podłogę.
Dziewczyna tylko przewróciła oczami. Zacząłem ponownie całować jej obojczyki, wolno schodząc w stronę piersi. Natomiast przerwała mi.
- Są zamknięte drzwi od pokoju? - spytała z uśmiechem.
Pospiesznie wstałem, przekręcając klucz. Sprawdziwszy czy są już zamknięte, wróciłem do Lex. Spojrzała na mnie.
- Drugi raz? - uśmiechnęła się lekko.
- Widzisz, ty powinnaś błagać, jednak pokusa jest silniejsza - przewróciłem oczami.
- Niegrzeczny chłopczyk - zaśmiała się miękko, gdy tylko przycisnąłem ją do łóżka, swoim ciężarem. 
Jęknęła cicho.
- Połamiesz mi kości - wydusiła cicho.
Uśmiechnąłem się złośliwie, po czym włożyłem środkowy palec do jej pochwy, zaginając go dwa razy. Wydał się z niej kolejny jęk. 
- Martin - westchnęła - bez takich.
Wyjąłem go. Zacząłem dosłownie lizać jej skórę u szyi, co wywołało u niej dreszcz.
- Kocham cię - wyszeptałem. 
- Mówisz mi to cały czas.
- A mam nie mówić?

Lex? Odpłacam się ty zua istoto ty jedna... Ty c:

Od Raven C.D Ethana


Nie wiedziałam o co chodzi. Chłopak, zwany Ethan'em, wybiegł ze stajni z szybkością godną strusia Pędziwiatra. Nie wiem co mogło wywołać w tym enigmatycznym i zamkniętym na świat człowieku tak wielkie emocje. Nie namyślając się długo posłałam pogardliwe spojrzenie leżącemu na ziemi chłopakowi i pobiegłam za Ethan'em. Nie bałam się zostawić Dragona, poradzi sobie chłopak, a ja niedługo wrócę.
Gdy wybiegłam na zewnątrz dostrzegłam znikającą w drugiej stajni sylwetkę. Zmęczona zwolniłam i lekkim truchtem udałam się do środka. Doszłam niemal na koniec stajni by nareszcie znów zobaczyć chłopaka.
Klęczał na ziemi, obok niego stał jakiś mężczyzna, po białym fartuchu poznałam, że to musi być weterynarz. Zakryłam ręką usta, oczy Ethan'a mówiły wszystko. Zamurowana nie mogłam wykonać ani kroku. Stałam tam i patrzyłam nie dając rady zmusić się do postąpienia choćby metr do przodu. Widziałam jak weterynarz podchodzi do chłopka, jak kładzie mu rękę na ramieniu i kiwa głową jakby potwierdzał to co mówi czarnowłosy. Była świadkiem jak Ethan podnosi się i wybiega ze stajni, jak weterynarz podchodzi do klaczy i wstrzykuję jej coś w ciało. Nie mogłam na to patrzeć. Odwróciłam się w tył i pobiegłam do boksu Dragona. Zastałam tam sytuację z której w każdym innym momencie śmiałabym się godzinami. Stajenny Leżał na ziemi wciśnięty w kąt między ścianami, a jakiś metr od niego stał mój konik. Z uniesionym łbem dumnie uderzał kopytem w ziemię. Podeszłam do niego szybko i zwinne wskoczyłam na siodło. Po tygodniowej przerwie niemal wystraszyłam się tej wysokości. Niemal.
Popędziłam Dragona, a on z chęcią pognał przed siebie. Skierowałam go w stronę rozpościerającego się w okół Akademii lasu. Nie znałam tego terenu, ale Dragusiowi to nie przeszkadzało. Pędził przed siebie z zawrotną prędkością. Mimo swego monstrualnego rozmiaru poruszał się z niespotykaną gracją i precyzją. Był jak wiatr, albo raczej jak wierzchowiec śmierci niosący ją ku coraz to kolejnym ofiarom.
Kurcze, Raven, to nie pora na snucie tych twoich historyjek, ogarnij się o wracaj na ziemię.
Tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie z drzew wyłoniła się polanka. Zwolniłam z galopu do kłusa i podjechałam z przeczuciem, że odnalazłam uciekiniera.
Leżał na ziemi wpatrując się w ciemne chmury zbierające się na niebie. Podjechaliśmy z Dragonem jeszcze trochę, aż chłopak nie podniósł na nas wzrok. Jego oczy były przerażająco puste, bez wyrazu.
Zeskoczyłam niezbyt zgrabnie na miękką trawę. Podczas zsuwania się z siodła bluzka zaczepiła się o strzemię i podwinęła do góry ukazując długą bliznę na moich plecach. Szybko zakryłam "pamiątkę" i z ulgą zobaczyłam, że chłopak nie wyglądał na zaciekawionego, ale przecież miał teraz inne problemy na głowie.
Podeszłam, zatrzymując się metr od niego. Stałam tak wykręcając sobie palce i kopiąc ziemię, a on leżał wciąż patrząc to na mnie to na Dragona.
-Po co przyjechałaś?- Jego głos był... suchy. Tylko tak mogłam go określić. Suchy, bez żadnych uczuć, intonacji, ani akcentu. Znów zaczą wgapiać się w niebo bez wyrazu.
Usiadłam obok i również zaczęłam obserwować obłoki. Przez chwilę zbierałam myśli, by użyć jak najlepszych słów.
-Miałam 10 lat - powiedziałam na głos. Wciąż patrzyłam na płynące kłęby pary wodnej zawieszone między gazem a ciałem stałym - Dzień moich urodzin miał być niesamowity. Abby, była piękna. Mimo iż nie była rasowym koniem miała świetne wyniki w skokach. To były nasze pierwsze zawody. Już od rana chodziłam jak nakręcona. Mama śmiała się, że to ja powinnam nieść na plecach Abby, a nie ona mnie - uśmiechnęłam się do wspomnień. Cały czas czułam na sobie wzrok Ethan'a - Pamiętam jak stałam na starcie. Miałam na sobie nowe, białe bryczesy i elegancki toczek. Czułam się jakbym już zdobyła złoto na Olimpiadzie, a przecież nawet nie wystartowałam. Pamiętam jak usłyszałam ujadanie psa. Odwróciłam się i zobaczyłam wielkiego rottweilera biegnącego w naszą stronę. Urwał się komuś ze smyczy. Abby wpadła w popłoch. Jak była źrebakiem pogryzł ją pies i wpadała w panikę gdy tylko jakiegoś ujrzała. Byłyśmy zapewniane z mamą, że nie będzie na miejscu żadnych psów.
Zaczęła uciekać, cwałowała przez kilkadziesiąt metrów, aż znalazła się przed okserem. Zawsze miała z nimi kłopot. Nie udało jej się przeskoczyć. Spadłam. Dostałam wstrząsu mózgu. Ja się obudziłam po tygodniu, Abby nie. Przez kolejne trzy lata nie wsiadłam na konia - miałam ściśnięte gardło, w oczach szkliły mi się łzy, a dolna warga drżała nieustannie.
Ethan powoli podniósł się do siadu, przysuną do mnie i oparł głowę na moim ramieniu. Wiedziałam, że nic nie powie. Nie przeszkadzało mi to. Rozumiałam. On wie, że przeżyłam to co on teraz przeżywa i pozwolę mu dokończyć żałobę w ciszy. Nie oczekuje zapewnień, że mi smutno, albo że współczuję. Te gatki i jemu i mnie wydały by się płytkie i nie na miejscu. Oparłam głowę na jego czując jak kosmyki ciemnych włosów łaskoczą mnie w twarz. Nie mogę uwierzyć w to co robię. Znam chłopaka jeden dzień i pozwoliłam mu się do mnie zbliżyć jak jeszcze nikomu. Głupia, pewnie jutro pożałuję tej całej całej poufałości, ale dziś jest dzisiaj, a jutrem nigdy się nie przejmuję. Z tą myślą wypełniającą mi czaszkę siedziałam z Ethan'em jeszcze jakiś czas. Po kilku, albo kilkudziesięciu minutach Ethan zaczął się prostować.

Ethan? Co się dzieje? Trochę się rozpisałam XD

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Od Alexandrie

Odgarnęłam długie lekkie loki z twarzy, pomalowałam delikatnie oczy, potem usta. Uśmiechnęłam się do szarego lustra, brudnego od pyłu. Na komodzie stało stare zdjęcie mamy i Adriana. Dotknęłam palcem ramkę, zsypując z niej kusz. Ubrałam kiedyś jasną sukienkę, teraz dosyć przykurzoną. Do tego czarny kapelusz, który już się trochę wytarł, jednak uwielbiam go i nigdy go nie wyrzucę.
***
Zobaczyłam wielki budynek, Zefir zarżał cichutko. Przywiązałam go do jakiegoś drzewa i podeszłam do drzwi budynku. Znalazłam się w środku, nie wiedziałam gdzie iść, chwile się pokręciłam, w końcu wpadłam na jakiegoś chłopaka. Powiedziałam:
-Przepraszam cię bardzo.
-Nie szkodzi. - lekko się uśmiechnął po czym dodał - Raphael
-Ja jestem Alexandrie...


< Raphael?>

Powitajmy Alex!


I jej konia!

niedziela, 11 stycznia 2015

Od Lex CD Martina

-Możliwe, że przestałam je liczyć.-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Coś takiego....-Martin także się uśmiechnął.
-Zawsze mogę zacząć znowu je naliczać.-odparłam niewinnym tonem.
-Ty szantażystko, Ty.-obruszył się.-A tak w ogóle, to po co tu jesteś?-spytał.
-Przyszłam, żeby zaproponować Ci obejrzenie jakiegoś filmu. Mam cały arsenał na dysku.
-Ok... U mnie czy u Ciebie?-spytał.
-U mnie. Mam wygodniejsze łóżko.-odparłam, a po chwili, słysząc swą wypowiedź zaśmiałam się głośno, a Martin mi zawtórował.
-Czyżby to była jakaś sugestia?-spytał uśmiechając się szelmowsko i robiąc znaczący ruch brwiami. Walnęłam go w ramię i zaśmiałam się.
-Niegrzeczny jesteś.-stwierdziłam śmiejąc się, co zabrzmiało bardziej jak mruczenie.
-Możliwe...-mruknął Martin obejmując mnie i całując namiętnie. Ujęłam jego twarz w dłonie i spojrzałam mu w oczy.
-Kocham Cię.-wyszeptałam.
-Ja Ciebie też.
-No, dobrze.-mruknęłam z uśmiechem.-Za dziesięć minut możesz u mnie być.-stwierdziłam.-Myślę, że możesz wziąć piżamę.-wstałam i poszłam do siebie. Uszykowałam laptopa i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam głowę. Zawinęłam się w czarny ręcznik i rozczesałam mokre włosy. Pachniały bzem. Wyszłam z łazienki i zapatrzyłam się na siedzącego już na moim łóżku Martina.
-O. jesteś już. Podasz mi piżamę? Jest pod kołdrą.-poprosiłam, a Martin sięgnął po nią. Podszedł do mnie, a ja wzięłam ją od niego. Chciałam wejść z powrotem do łazienki, ale Martin złapał mnie i przyciągnął do siebie. Zaczął przesuwać zimnymi palcami po mojej ciepłej jeszcze, od kąpieli, skórze.
-Weź.. Zimny jesteś.-mruknęłam.
-Zimny?-spytał uśmiechnął się lekko. Odgarnął z mojej szyi mokre jeszcze włosy i zaczął składać na niej pocałunki. Przygryzł płatek mego ucha i skierował się do ust. Zaczął mnie namiętnie całować.
-Martin...-mruknęłam.-Martin... Martin.
-Co?-spytał z grymasem.
-Mieliśmy oglądać film...
-Co obchodzi mnie jakiś film, skoro mam Ciebie?-rzucił i pociągnął mnie delikatnie za sobą. Położył mnie na łóżku, na plecach. Ponownie zaczął składać pocałunki na mojej szyi, zszedł na obojczyki, a potem z powrotem wrócił na szyję. Jego ciepły oddech był bardzo przyjemny, a każdy jego pocałunek wywoływał miły dreszcz.
Martin? C": *brewki*

Od Arthura CD. Nadie - Bal

 Potem wszyscy napiliśmy się szampana i znów włączyła się głośna muzyka. My jednak poszliśmy już.
A : Odprowadzić cię do domu?
N : Przecież znam drogę!
A : No wiem...
N : OK, jak tak bardzo chcesz, to możesz.
A : Dzięki!

<Nadie?>

piątek, 9 stycznia 2015

Od Diany C.D Ethana


Co ja zrobiłam???Patrzyłam chwilę na odjeżdżającego Ethana.Potem pobiegłam do pokoju,rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.W końcu pomyślałam: "Dobra weź się w garść.Jutro poszukam Ethana i z nim pogadam.Ale to jutro..."Położyłam się do łóżka i zasnęłam.
***
Następnego dnia pojechałam d Akademii.Pytałam różnych ludzi o Ethana ale nikt nic nie wiedział.W końcu jakaś dziewczyna(później się okazało że to była Rene)powiedziała mi że Ethan jest gdzieś w lesie.Od razu pobiegłam d lasu.Po chwili dostrzegłam chłopaka który siedział oparty o drzewo z rękami schowanymi w dłoniach.
-Ethan?-zapytałam cicho.

Ethan????

czwartek, 8 stycznia 2015

Od Martina cd. Lex

   Uśmiechnąłem się lekko. Kiedyś byłem naprawdę w sobie zamknięty, żadnych informacji nie można było ze mnie wydobyć. Jednak z Lex, zachowywałem się kompletnie inaczej. Pocałowałem ją ponownie, ale w prawą skroń.
- Koniec tego dobrego - uśmiechnąłem się lekko. - masz ochotę pojechać na przejażdżkę?
Skinowszy głową, odwzajemnila czyn. 
Ruszyliśmy w stronę stajni.
   Gdy osiodłaliśmy konie, wdrapałem się na Atoma. Jechaliśmy spokojnym stępem przez las. Nikt z nas się nie odzywał. Przyglądałem się pozostawionym na śniegu śladom przez ptactwo, jak i bodajże inne zwierzęta.
Spojrzałem na na Lex. Patrzyła się na mnie. Wychyliłem się lekko z siodła, po czym dotknąłem wargami jej ucha. Uśmiechnęła się lekko.
***
   Usłyszałem pukanie do drzwi. Pospiesznie zamknąłem pokrywę od laptopa, przyglądając się uważnie wejściu.
- Mogę wejść? - usłyszałem głos Lex. 
- Wrota zawsze otwarte - uśmiechnąłem się, siadając głębiej, aż plecy dotknęły ściany, przy której stało łóżko.
Dziewczyna weszła.
- Robiłeś coś konkretnego? - spytała, widząc laptopa obok mnie. 
- Nie, oglądałem śmieszne zdjęcia w necie. Naprzykład był tam nawet ogień z dupy - zrobiłem głupią minę.
Usiadła obok mnie.
- Coś przestałaś liczyć te XP - podniosłem jedną brew do góry. - nie jestem już taki upierdliwy?

Lex? Wena ._.

Od Lex Cd Martina

-Chyba wszystko będzie dobrze...-powiedziałam ujmując Martina za dłoń. Uśmiechnęłam się lekko.-Taką mam nadzieję.-mój głos jednak troche drżał. Martin przytulił mnie i pocałował we włosy.
-Nie martw się.-wyszeptał. Odchylil kołdrę, a ja wślizgnęłam się pod nią. Chłopak położył się obok mnie i objął mnie przyjągając bliżej siebie. Obróciłam się twarzą do niego. Musnął moje wargi swoimi.
-Śpij spokojnie...-szepnął miękko.-Będę przy Tobie.
***
Tej nocy nie śniło mi się już nic. Gdy się obudziłam Martin jeszcze spał. Wysunęłam się spod kołdry, tak, by go nie obudzić. Przez noc napadało dużo śniegu
Słońce przebijało przez chmury malując niebo odcieniami czerwieni, różu i pomarańczu. Wyobraźnia karmiona fantastyką wołała "Wstaje krawe słońce... Tej nocy przelano krew...". Zaśmialam się cichutko do siebie. Po cichu poszłam szybko do mojego pokoju, wzięłam czyste ubrania i poszłam do łazienki, by przebrać się i odświeżyć. Zrobiłam sobie lekki makijaż i uczesałam włosy. Ruszylam spowrotem do pokoju Martina. Usiadłam na brzegu łóżka i pocałowalam go delikatnie w policzek.
-Wstawaj...-wyszeptałam mu na ucho. Poruszył się nieznacznie, ale nadal spał. Potrząsnęłam nim lekko i wtedy otworzył oczy.
-Co chce...-nie dałam mu dokończyć, ponieważ pocałowałam go namiętnie. Chłopak rozbudził się i usiadł na łóżku z uśmiechem.
-Cóż za piękny początek dnia.-stwierdził.-O. Jesteś już ubrana? Kiedy Ty tak....?
-Jak spałeś.-zaśmiałam się.-Dalejże, ogarnij się, trzeba iść na śniadanie.-przewróciłam oczami.-Poza tym spadł śnieg!-krzyknęłam, ciesząc się jak mała dziewczynka.-Pójdziesz ze mną na śnieżkiiiiii? Proooszę...-zrobiłam oczy kota ze Shreka.
-Dobra, dobra. Ale zapowiadam, że przegrasz tą bitwę.-oznajmił, na co ja prychnęłam. Chlopak wziął ubrania z szafy i poszedł do łazienki. Wyszedł z niej po chwili, już przebrany, założył glany (ja miałam moje na nogach) poszliśmy na śniadanie, a potem wzięliśmy kurtki, rękawiczki i poszliśmy na dwór. Śnieg prószył cały czas. Rzuciłam się do jednej z zasp i zrobiłam ze trzy śnieżki. Martin też już się szykował. On zaliczył ode mnie w pierwszych mych ruchach trzy head'y, a ja dostałam od niego w plecy i w nogi. Rzucaliśmy się długo. W końcu Martin podszedl do mnie.
-Zawieszenie broni.-oznajmil z uśmiechem. Odrzucilam śnieżkę, którą miałam w dłoni. Chłopak podszedl bliżej i strzepnął śnieg, który zaległ na moich włosach. Zdjął rękawiczki i ujął moją twarz w dłonie. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.
-Jesteś piękna.-powiedział.-Wiesz?
-Wiem, dlatego, że mówisz mi to cały czas.
-Bo to prawda. Dla mnie jesteś najpiękniejsza. Kocham Cię, Lex.-wyznał i zbliżył swe usta do moich. Pocałował mnie, długo i namiętnie, a jego oddech i wargi były przyjemnie ciepłe wśród tej scenerii.
-Ja też Cię kocham, Martin.-wyszeptałam.
Martin? C;

środa, 7 stycznia 2015

Od Ethana C.D Raven

-"Wspaniały koń"- przeszło mi przez myśl kiedy Raven wyprowadziła tego bydlaka z boksu. Wspaniała szyja, wspaniałe kopyta, wspaniale nogi. Muszę przyznać, że jest to jedyny nie-marny kabanos jakiego w życiu widziałem. Koń, nie chucherko. Oczywiście nie raczę tym sposobem obrażać moją Vacadollę o nie. Ona nadrabia charakterem. Kiedy tak obserwowałem jak dziewczyna stara się wdrapać na Dragon'a zauważyłem jak ktoś wbiega do stajni i krzyczy moje imię. Potarłem skronie myśląc -"Chol*ra, to pewnie Diana"- ale ten, kogo zobaczyłem nie był Dianą w 100%. Szczerze się ucieszyłem, kiedy to okazało się, że biegnie sylwetka męska. Jednak radość moja nie mogła trwać długo, ponieważ okazało się, że to Joe, nasz stajenny. Pamiętam dokładnie, co mu powiedziałem "nie tykaj mojego konia i nie kontaktuj ze mną, chyba, że stanie się coś naprawdę złego". A więc coś musiało się stać z moim koniem. Kiedy zdyszany dobiegł do mnie z trudem wymówił po raz ostatni moje imię. Ruszyłem sprintem trącając go ramieniem, na co zareagował padnięciem na podłogę. Pokonanie dystansu między jedną stajnią, a drugą zajęło mi pół mi nuty, jednak mnie się wydawało, że to wieczność. Było to takie uczucie, jak za zwyczaj miewa się w snach, biegniesz jakby w smole, nie potrafisz dotknąć celu. Kiedy już dobiegłem do boksu Vacadolli stanąłem jak wryty. Moja klacz leżała dusząc się ostatkami życia. Klęczał przy niej weterynarz i głaskał ją po spoconej szyi. Spojrzał na mnie i pokiwał przecząco głową. Krew spłynęła z mojej twarzy. Stałem się tak blady, że zakręciło mi się w głowie i upadłem na świeżą (za pewnie dzisiaj zmienianą) słomę. Vacadolla otworzyła z trudem oczy i spojrzała na mnie. Ona się nie bała. Uniosłem rękę i dotknąłem jej psyka. Przymknęła oczy na chwilę, po to, aby zaraz potem ponownie je otworzyć już z coraz bardziej zamglonym wzrokiem.
-Już nie będziesz brać leków, obiecuję -wyszeptałem. Nagle na moim ramieniu spoczęła dłoń weterynarza. Podniosłem się i wyszeptałem:
-Zrób to.- lekarz posłusznie wykonał polecenie
 i wbił igłę w szyje Vac. Zrobiłem krok w tył, ktory był tylko zwiastunem szaleńczego biegu gdziekolwiek. 

~Jakiś czas później~

Moje gdziekolwiek znalazło się w lesie, na polanie. Nie wiem ile biegłem, wiem, że gdybym mógł biegłym dalej. Niestety moje nogi najzwyklej w świecie odmówiły posłuszeństwa. Kiedy ległem pod drzewem nie było już nic. Tylko pustka. 

Raven?