Hej, Hej =]
Chciałabym złożyć wszystkim użytkownikom bloga życzenia z okazji Nowego Roku.
Więc:
♦ Szczęścia,
♦ Zdrowia,
♦ Dużo pieniędzy =] (chociaż to nie jest takie ważne)
♦ Mnóstwa weny,
♦ Wielu przyjaciół,
♦ Miłości,
♦ Spełnienia marzeń i postanowień noworocznych,
I wszystkiego, co tylko będziecie chcieli =]
Życzy: Administracja =]
Mam nadzieję, że pozostałe Adminki nie obrażą się, że złożyłam życzenia w ich imieniu ; ]
środa, 31 grudnia 2014
Od Lex CD Martina
-Nie wiem, w co możesz się ubrać.-powiedziałam.-Załóż jakąś białą koszulkę i czarną bluzę. I glany.-zaśmiałam się-Ja też najchętniej poszłabym w Czesławie Edmundzie i Janie Kazimierzu. [prawdziwe, z życia wzięte =D]
-Co?-Martin prawie się zakrztusił.
-Przecież glany powinny mieć imiona. A chyba i tak później się w nie przebiorę.-przewróciłam oczami.-wracając do tematu ubierz się jakoś normalnie.
-Normalnie to znaczy jak?
-Biała koszulka, czarna bluza, jeansy i glany.-powiedziałam.-Na razie idę do siebie.-oznajmiłam i wyszłam. Było koło drugiej po południu, więc spoko. Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Doczytałam prawie do końca i spojrzałam na zegarek. Było po osiemnastej. Tak długo, dlatego, że byłam prawie na samym początku, zanim zaczęłam czytać. Poszłam do łazienki i wzięłam długi prysznic. Umyłam głowę, nałożyłam odżywkę na włosy i balsam do ciała. Zawinęłam się w ręcznik i zaczęłam suszyć włosy Założyłam bieliznę i poszłam do pokoju. Zdziwiłam się jednak, gdy zobaczyłam, że Martin siedzi na łóżku.
-Co Ty tu robisz?-spytałam. Nie chowałam się za drzwiami, tylko po prostu szłam do szafy. Wzięłam sukienkę i stanęłam przed chłopakiem.
-Mógłbyś się tak na mnie nie gapić?-spytałam.Chłopak rzeczywiście patrzył się na mnie cały czas. Mało by brakło, a zrobiłby "karpika". Chociaż nie mam się czym chwalić.-Przecież to jak kostium kąpielowy-przewróciłam oczami. Ale jedno się nie zmienia. Nie powinno Cię tu teraz być.-powiedziałam i wróciłam do łazienki. Ubrałam sukienkę sama się tym razem zapinając i zrobiłam sobie makijaż i upięłam z włosów koka zostawiając przy twarzy dwa wolne kosmyki. Po chwili wyszłam z łazienki już gotowa.
-To mamy teraz czas dla siebie.-stwierdziłam i uśmiechnęłam się.-Jak wyglądam?
Martin? C;
-Co?-Martin prawie się zakrztusił.
-Przecież glany powinny mieć imiona. A chyba i tak później się w nie przebiorę.-przewróciłam oczami.-wracając do tematu ubierz się jakoś normalnie.
-Normalnie to znaczy jak?
-Biała koszulka, czarna bluza, jeansy i glany.-powiedziałam.-Na razie idę do siebie.-oznajmiłam i wyszłam. Było koło drugiej po południu, więc spoko. Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Doczytałam prawie do końca i spojrzałam na zegarek. Było po osiemnastej. Tak długo, dlatego, że byłam prawie na samym początku, zanim zaczęłam czytać. Poszłam do łazienki i wzięłam długi prysznic. Umyłam głowę, nałożyłam odżywkę na włosy i balsam do ciała. Zawinęłam się w ręcznik i zaczęłam suszyć włosy Założyłam bieliznę i poszłam do pokoju. Zdziwiłam się jednak, gdy zobaczyłam, że Martin siedzi na łóżku.
-Co Ty tu robisz?-spytałam. Nie chowałam się za drzwiami, tylko po prostu szłam do szafy. Wzięłam sukienkę i stanęłam przed chłopakiem.
-Mógłbyś się tak na mnie nie gapić?-spytałam.Chłopak rzeczywiście patrzył się na mnie cały czas. Mało by brakło, a zrobiłby "karpika". Chociaż nie mam się czym chwalić.-Przecież to jak kostium kąpielowy-przewróciłam oczami. Ale jedno się nie zmienia. Nie powinno Cię tu teraz być.-powiedziałam i wróciłam do łazienki. Ubrałam sukienkę sama się tym razem zapinając i zrobiłam sobie makijaż i upięłam z włosów koka zostawiając przy twarzy dwa wolne kosmyki. Po chwili wyszłam z łazienki już gotowa.
-To mamy teraz czas dla siebie.-stwierdziłam i uśmiechnęłam się.-Jak wyglądam?
Martin? C;
Od Lilly CD Ross'a - Bal
Podeszłam do niego i nieco uspokoiłam. Stwierdziłam że na dzisiaj już dosyć. Poza tym wieczorem był już bal... Musiałam się jakoś przygotować, a z racji iż byłam dziewczyną zajmie mi to z pięć godzin. Zaprowadziłam ogiera na padok i pożegnałam z Ross'em. Wróciłam szybko do pokoju. Zanim jednak przyszłam powiedziałam mu o której ma po mnie przyjść. Gdy wpadłam do pokoju od razu wyciągnęłam spod łóżka duże pudełko. Założyłam ją jakoś tak żeby postarać się nie zniszczyć i do tego buty wraz z kolczykami. Znalazłam jeszcze nawet pasującą bransoletkę. Wyglądało to mniej więcej tak (pomijając fakt że ja mam fioletowe włosy):
Zamknęłam się w łazience. Włosy przejechałam tylko delikatnie prostownicą. Nigdy nie lubiłam mieć pół tony tapety na twarzy, więc zrobiłam jak zwykle tylko lekki makijaż w kolorach sukienki żeby pasował kolorystycznie. Gdy kończyłam usłyszałam pukanie, a potem że ktoś wchodzi. Od razu zgadłam że to Ross. Spojrzałam tylko na zegarek. Po pięciu minutach wyszłam w końcu z łazienki.
- I jak?- spytałam przygryzając lekko dolną wargę.
<Ross? jak wrażenia? xd>
- I jak?- spytałam przygryzając lekko dolną wargę.
<Ross? jak wrażenia? xd>
Od Raphael'a cd. Elen
Oparłem się ręką o ścianę. Przyjrzałem się jej dokładnie.
- Dobrze wyglądasz. - stwierdziłem. Dziewczyna spiorunowała mnie spojrzeniem.
Wziąłem ją pod rękę i razem ruszyliśmy na bal. Po dzisiejszych dwóch treningach byłem dość zmęczony, ale starałem się nie dać tego poznać po sobie. Było jeszcze o wiele za wcześnie, więc zaprosiłem ją do swojego pokoju. Chętnie się zgodziła.
Siedzieliśmy tam przez jakąś godzinę, popijając kawę. Zrobiło mi się okropnie gorąco, lecz okna nie mogłem otworzyć. Zdjąłem marynarkę i zakasałem rękawy koszuli.
- Co to? - zapytała dziewczyna wskazując na moją rękę.
- Tatuaż. - wzruszyłem ramionami i pokazałem dziewczynie całą rękę.
- Kiedy go zrobiłeś? - zapytała muskając palcami misternie wyrysowane skrzydło.
- Prawie dwa lata temu. - powiedziałem. - Kiedy zmarła moja matka.
Elen zamarła. Popatrzyła się w moje oczy.
- Tak mi ...
- Ććććśśśś. - uciszyłem ją przykładając jej palec do ust. Schyliłem głowę i przytuliłem ją lekko. - Niczego nie mów.
***
Czułem się przytłoczony obecnością tych wszystkich ludzi. W każdym zakątku sali ktoś stał. Zmrużyłem powieki i wziąłem głęboki oddech.
- Trochę do denerwujące. - powiedziałem cicho.
- Co? - zapytała Elen.
- Za dużo tu ludzi. - stwierdziłem.
- Według mnie jest w sam raz. - odwróciła się. - Jesteś aspołeczny?
- Kwestia przyzwyczajenia. Nie, tego jeszcze nie wykryli.
Elen spojrzała na mnie z przerażeniem. Udawałem, że umknęło to mojej uwadze. Włożyłem rękę do kieszeni. Rozejrzałem się dookoła. Moją uwagę przykuł stół z jedzeniem.
Elen?
- Dobrze wyglądasz. - stwierdziłem. Dziewczyna spiorunowała mnie spojrzeniem.
Wziąłem ją pod rękę i razem ruszyliśmy na bal. Po dzisiejszych dwóch treningach byłem dość zmęczony, ale starałem się nie dać tego poznać po sobie. Było jeszcze o wiele za wcześnie, więc zaprosiłem ją do swojego pokoju. Chętnie się zgodziła.
Siedzieliśmy tam przez jakąś godzinę, popijając kawę. Zrobiło mi się okropnie gorąco, lecz okna nie mogłem otworzyć. Zdjąłem marynarkę i zakasałem rękawy koszuli.
- Co to? - zapytała dziewczyna wskazując na moją rękę.
- Tatuaż. - wzruszyłem ramionami i pokazałem dziewczynie całą rękę.
- Kiedy go zrobiłeś? - zapytała muskając palcami misternie wyrysowane skrzydło.
- Prawie dwa lata temu. - powiedziałem. - Kiedy zmarła moja matka.
Elen zamarła. Popatrzyła się w moje oczy.
- Tak mi ...
- Ććććśśśś. - uciszyłem ją przykładając jej palec do ust. Schyliłem głowę i przytuliłem ją lekko. - Niczego nie mów.
***
Czułem się przytłoczony obecnością tych wszystkich ludzi. W każdym zakątku sali ktoś stał. Zmrużyłem powieki i wziąłem głęboki oddech.
- Trochę do denerwujące. - powiedziałem cicho.
- Co? - zapytała Elen.
- Za dużo tu ludzi. - stwierdziłem.
- Według mnie jest w sam raz. - odwróciła się. - Jesteś aspołeczny?
- Kwestia przyzwyczajenia. Nie, tego jeszcze nie wykryli.
Elen spojrzała na mnie z przerażeniem. Udawałem, że umknęło to mojej uwadze. Włożyłem rękę do kieszeni. Rozejrzałem się dookoła. Moją uwagę przykuł stół z jedzeniem.
Elen?
Nowinka xd
Chciałabym tylko poinformować, że admin Aischa Małkowska, zmieniła nazwę w Google+ i bloggerze na Jestę Vesi. Więc to ta sama osoba c;
Dziękuję i mam nadzieję, że Wam też się podoba nowy nick xd
Dziękuję i mam nadzieję, że Wam też się podoba nowy nick xd
Od Martina cd. Lex
- No co? Przynajmniej nie będę chodzić o głodzie - uśmiechnąłem się do niej.
- Książę naprawdę ma wrażliwe podniebienie.
- Chociaż teraz zjadłbym sushi.
- To po co zamawiałeś pizzę?
Wzruszyłem ramionami.
***
- I kto miał rację? - spytałem jak tylko przyszła Lex do mojego pokoju, oraz gdy od razu zabrała jeden kawałek pizzy.
Przewróciła oczami. Nigdy nie chciała przyznać komuś innemu racji, niż sobie. Usiadła obok mnie, nadal nic nie mówiąc. Potarłem ręką swój glan - był lekko ubrudzony piaskiem.
- No to nie mam w co się ubrać na sylwestra - westchnąłem lekko - czy księżniczka coś wymyśli?
Lex? Wena zdycha .-.
- Książę naprawdę ma wrażliwe podniebienie.
- Chociaż teraz zjadłbym sushi.
- To po co zamawiałeś pizzę?
Wzruszyłem ramionami.
***
- I kto miał rację? - spytałem jak tylko przyszła Lex do mojego pokoju, oraz gdy od razu zabrała jeden kawałek pizzy.
Przewróciła oczami. Nigdy nie chciała przyznać komuś innemu racji, niż sobie. Usiadła obok mnie, nadal nic nie mówiąc. Potarłem ręką swój glan - był lekko ubrudzony piaskiem.
- No to nie mam w co się ubrać na sylwestra - westchnąłem lekko - czy księżniczka coś wymyśli?
Lex? Wena zdycha .-.
Od Ross'a cd. Nicole
- No to niby gdzie chcesz iść? - podniosłem jedną brew do góry.
Wzruszyła ramionami. Uśmiechnąłem się lekko. Podeszła do swojej klaczy, ściskając poluźniony popręg. Zrobiłem to samo mojemu koniowi.
Wsiedliśmy na zwierzęta, po czym ruszyliśmy stępem w stronę akademii.
Nica? Ni ma weny .-.
Wzruszyła ramionami. Uśmiechnąłem się lekko. Podeszła do swojej klaczy, ściskając poluźniony popręg. Zrobiłem to samo mojemu koniowi.
Wsiedliśmy na zwierzęta, po czym ruszyliśmy stępem w stronę akademii.
Nica? Ni ma weny .-.
Od Oskara C.D Nataszy
Natasza podeszła bliżej i usiadła mi na kolanach, bokiem do mnie. Lekko pchnęła na łóżko i zaczęła całować.
-Nie, Natasza, nie teraz. - delikatnie odepchnąłem ją od siebie po chwili.
-Czemu? - spytała lekko zdziwiona.
-Nie mam ochoty. - odpowiedziałem i podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Może później. - pogłaskałem Nataszę po głowie.
Natasza, nie mam pomysłu xd
-Nie, Natasza, nie teraz. - delikatnie odepchnąłem ją od siebie po chwili.
-Czemu? - spytała lekko zdziwiona.
-Nie mam ochoty. - odpowiedziałem i podniosłem się do pozycji siedzącej.
-Może później. - pogłaskałem Nataszę po głowie.
Natasza, nie mam pomysłu xd
Od Ross'a cd. Lilly
Już odruch, aby biec, pomóc.
- Nic ci nie jest? - podszedłem do niej, pomagając jej wytrzepać się z piasku.
- Wszystko mnie boli, ale cóż - uśmiechnęła się lekko, po czym ruszyła w stronę ogiera.
Lilly? Nie ma weny .-.
- Nic ci nie jest? - podszedłem do niej, pomagając jej wytrzepać się z piasku.
- Wszystko mnie boli, ale cóż - uśmiechnęła się lekko, po czym ruszyła w stronę ogiera.
Lilly? Nie ma weny .-.
Od Elen C.D Raphaela
Na schody weszła nauczycielka:
- Panno Brave, pannie nie przystoi krzyczeć na schodach-powiedziała grożąc palcem. Gdy przeszła oboje padliśmy ze śmiechu. Ledwie doszłam do pokoju:
- Co robimy ?-zapytałam wkładając zakupy do szafy
- Jest dopiero druga może wyszczotkujmy konie-zaproponował
- Dobra- odpowiedziałam i wyszliśmy z pokoju. W stajni było bardzo ciepło jak na taką porę. Oporządziliśmy konie i wróciliśmy do mojego pokoju. Z szafy wygrzebałam walizkę:
- Co to ?- zapytał
- Sprzęt do szermierki,muszę go wyczyścić-oznajmiłam przecierając szmatką szablę.
- Super- powiedział. Siedzieliśmy tak do kolacji.Potem wykąpałam się i poszłam spać.
*****
Rano obudził mnie budzik. Wstałam,ubrałam się i zeszłam na śniadanie.Przy stoliku czekał już Raphael:
R:Cześć
E: Hej
R: Jak tam po nocy ?
E: Spoko
Zabrałam kanapkę i podczas drogi do stajni ją zjadłam. Tradycyjnie wyczesałam Golden i wyprowadziłam ją na hale. ,, Dzisiaj bez siodła"poklepałam klacz po szyi. O dziwo nie źle nam poszło. Gdy skończyłyśmy odprowadziłam ją do stajni i poszłam na obiad. Zabrałam swoją porcje i siadłam z Raphael'em:
- Co robiłaś do tej pory ?-spytał
- Byłam z Golden na ujeżdżalni - odpowiedziałam
- Aha a teraz co będziesz robić ?-ponownie spytał
- Będę się szykować na bal-oznajmiłam odnosząc talerz. Poszłam po schodach do pokoju. O 18.00 wpadł Raphael. Wyglądał prze pięknie ubrany w czarny garnitur z muchą:
- Jak ci się podobam ?-zapytałam ubrana w sukienkę.
Raphael ?
- Panno Brave, pannie nie przystoi krzyczeć na schodach-powiedziała grożąc palcem. Gdy przeszła oboje padliśmy ze śmiechu. Ledwie doszłam do pokoju:
- Co robimy ?-zapytałam wkładając zakupy do szafy
- Jest dopiero druga może wyszczotkujmy konie-zaproponował
- Dobra- odpowiedziałam i wyszliśmy z pokoju. W stajni było bardzo ciepło jak na taką porę. Oporządziliśmy konie i wróciliśmy do mojego pokoju. Z szafy wygrzebałam walizkę:
- Co to ?- zapytał
- Sprzęt do szermierki,muszę go wyczyścić-oznajmiłam przecierając szmatką szablę.
- Super- powiedział. Siedzieliśmy tak do kolacji.Potem wykąpałam się i poszłam spać.
*****
Rano obudził mnie budzik. Wstałam,ubrałam się i zeszłam na śniadanie.Przy stoliku czekał już Raphael:
R:Cześć
E: Hej
R: Jak tam po nocy ?
E: Spoko
Zabrałam kanapkę i podczas drogi do stajni ją zjadłam. Tradycyjnie wyczesałam Golden i wyprowadziłam ją na hale. ,, Dzisiaj bez siodła"poklepałam klacz po szyi. O dziwo nie źle nam poszło. Gdy skończyłyśmy odprowadziłam ją do stajni i poszłam na obiad. Zabrałam swoją porcje i siadłam z Raphael'em:
- Co robiłaś do tej pory ?-spytał
- Byłam z Golden na ujeżdżalni - odpowiedziałam
- Aha a teraz co będziesz robić ?-ponownie spytał
- Będę się szykować na bal-oznajmiłam odnosząc talerz. Poszłam po schodach do pokoju. O 18.00 wpadł Raphael. Wyglądał prze pięknie ubrany w czarny garnitur z muchą:
- Jak ci się podobam ?-zapytałam ubrana w sukienkę.
Raphael ?
Od Lex Cd Martina
-Jakby się nie starały, to równie dobrze mogłyby dawać każdemu paczkę czipsów, albo żarcie z maka, czy innego kejef'a. Poza tym, za to im płacą.-powiedziałam.-Ale jak książę gniadym koniu ma wygórowane podniebienie, to tak się dzieje.-zaśmiałam się i dopiłam herbatę. Wstałam od stołu, zaniosłam naczynia do okienka i wróciłam do stołu. Martin patrzyl niemrawo na swój talerz.
-Mam ochotę na pizzę.-stwierdził, poczym uśmiechnął się triumfalnie, wyjął telefon z kieszeni, wziął talerz, odniósł go i zawołal mnie. Wyszliśmy ze stołówki, on wybrał numer i zadzwonił.
-Halo? Pizzeria?
-Chyba Cię pogrzało!-syknęłam.
-Poproszę dużą pizze z krewetkami, mozzarellą, anchois, tuńczykiem i szynką. Sosy wszystkie.-polecił. Słuchał chwilę kiwając głową, aż w końcu się rozłączył.
-Przyjedzie za jakieś 45 minut.-oznajmił, na co ja tylko fuknęłam i pokręciłam głową.
Martin? c:
-Mam ochotę na pizzę.-stwierdził, poczym uśmiechnął się triumfalnie, wyjął telefon z kieszeni, wziął talerz, odniósł go i zawołal mnie. Wyszliśmy ze stołówki, on wybrał numer i zadzwonił.
-Halo? Pizzeria?
-Chyba Cię pogrzało!-syknęłam.
-Poproszę dużą pizze z krewetkami, mozzarellą, anchois, tuńczykiem i szynką. Sosy wszystkie.-polecił. Słuchał chwilę kiwając głową, aż w końcu się rozłączył.
-Przyjedzie za jakieś 45 minut.-oznajmił, na co ja tylko fuknęłam i pokręciłam głową.
Martin? c:
Od Nataszy Cd Oskara
-Tak. Kazałeś mi wyjąć dziobaka z akwarium.
-Nie możliwe...
-Jak nie wierzysz, to następnym razem Cię nagram.-obiecałam.
-Co z lekcjami...? Nauczyciele będą mieli sapy...
-Ja tak nie sądzę.-zapewniłam.
-Czemu..? Przecież nie poszliśmy na lekcje.
-Przecież lekcje są odwołane, bo dzisiaj bal.-zaśmiałam się, Oskar jednak spowarzniał.
-O cholera... Nie mam co założyć.
-Myślałam, że to dziewczyny tak mówią.-odparowałam, a Oskar rzucił mi miażdżące spojrzenie.-Nu, nie martw się, coś dla Ciebie wyczaruję. Mam w tym wprawę, bo mój brat zawsze, jak gdzieś chciał wyjść, to ubierał się jak ostatnia sierota, więc musiałam go ogarnąć. Ale Ty przecież nie wyglądasz, ani nie ubierasz się jak sierota.-zaśmiałam się.-Ale jeszcze nie czas na to. Teraz mamy czas dla siebie...
Oskar? C:
-Nie możliwe...
-Jak nie wierzysz, to następnym razem Cię nagram.-obiecałam.
-Co z lekcjami...? Nauczyciele będą mieli sapy...
-Ja tak nie sądzę.-zapewniłam.
-Czemu..? Przecież nie poszliśmy na lekcje.
-Przecież lekcje są odwołane, bo dzisiaj bal.-zaśmiałam się, Oskar jednak spowarzniał.
-O cholera... Nie mam co założyć.
-Myślałam, że to dziewczyny tak mówią.-odparowałam, a Oskar rzucił mi miażdżące spojrzenie.-Nu, nie martw się, coś dla Ciebie wyczaruję. Mam w tym wprawę, bo mój brat zawsze, jak gdzieś chciał wyjść, to ubierał się jak ostatnia sierota, więc musiałam go ogarnąć. Ale Ty przecież nie wyglądasz, ani nie ubierasz się jak sierota.-zaśmiałam się.-Ale jeszcze nie czas na to. Teraz mamy czas dla siebie...
Oskar? C:
Od Martina cd. Lex
- A ty to niby kto? - spytała z lekkim uśmiechem. - ty niby rycerz na białym rumaku?
- Na gniadym - odwzajemniłem uśmiech - chociaż rycerz na białej deskorolce, lepiej brzmi.
Wyciągnąłem ręce w stronę sufitu, aby rozprostować kości. I właśnie w tej samej chwili mnie olśniło.
- Dzisiaj jest bal, a ja w co się ubrać nie mam - przewróciłem oczami.
- Coś wymyślimy. Która jest godzina?
- Nie wiem.
Zadzwonił budzik.
- Siódma - uśmiechnąłem się.
***
- Czy to w ogóle można nazwać jedzeniem!? - popatrzyłem na ''coś'' co przygotowały panie zatrudnione jako ''kucharki'' w Akademii.
- Przynajmniej się starają - stwierdziła Lex ciszej.
- Skąd ty to niby wiesz? - podniosłem jedną brew do góry.
Lex? Wenaaaa .-.
- Na gniadym - odwzajemniłem uśmiech - chociaż rycerz na białej deskorolce, lepiej brzmi.
Wyciągnąłem ręce w stronę sufitu, aby rozprostować kości. I właśnie w tej samej chwili mnie olśniło.
- Dzisiaj jest bal, a ja w co się ubrać nie mam - przewróciłem oczami.
- Coś wymyślimy. Która jest godzina?
- Nie wiem.
Zadzwonił budzik.
- Siódma - uśmiechnąłem się.
***
- Czy to w ogóle można nazwać jedzeniem!? - popatrzyłem na ''coś'' co przygotowały panie zatrudnione jako ''kucharki'' w Akademii.
- Przynajmniej się starają - stwierdziła Lex ciszej.
- Skąd ty to niby wiesz? - podniosłem jedną brew do góry.
Lex? Wenaaaa .-.
wtorek, 30 grudnia 2014
Od Oskara C.D Nataszy
Obudziłem się i spojrzałem na zegarek. Jedenasta! Przeniosłem wzrok na Nataszę, która wciąż spała zwinięta obok jak naleśnik. Co robić? Budzić ją? Budzę!
-Matko, Natasza, zaspaliśmy do szkoły! - lekko szturchnąłem dziewczynę, ale ta tylko coś powiedziała pod nosem i nie zamierza wstawać.
-Natasza, wstawaj. Natasza! - chwyciłem jej własną ręką zacząłem klepać ją po twarzy.
-Oskar...co...- wymamrotała i w końcu otworzyła oczy.
-Zaspaliśmy do szkoły, jest jedenasta. - powiedziałem przejęty.
-A my czasem nie mamy dzisiaj wolnego...? - zapytała i przymknęła oczy.
-Eee...Nic mi o tym nie wiadomo. Właściwie to i tak nie chce mi się nigdzie iść. - położyłem się obok dziewczyny i przytuliłem ją ponownie zasypiając.
-No, wreszcie! Próbuję cię obudzić od jakiś pięciu minut. - to był głos Nataszy. Stała koło łóżka i uśmiechała się. Przeciągnąłem się i usiadłem.
-Co tam? -zapytałem odruchowo.
-Wiesz, że gadasz przez sen? - zaśmiała się.
-Cooo...? Kłamiesz. Nie gadam przez sen! - zaprzeczyłem.
-Gadasz! Mówiłeś coś o dziobakach.
-Dziobakach? - zdziwiłem się.
-Tak.
Natasza? xd
-Matko, Natasza, zaspaliśmy do szkoły! - lekko szturchnąłem dziewczynę, ale ta tylko coś powiedziała pod nosem i nie zamierza wstawać.
-Natasza, wstawaj. Natasza! - chwyciłem jej własną ręką zacząłem klepać ją po twarzy.
-Oskar...co...- wymamrotała i w końcu otworzyła oczy.
-Zaspaliśmy do szkoły, jest jedenasta. - powiedziałem przejęty.
-A my czasem nie mamy dzisiaj wolnego...? - zapytała i przymknęła oczy.
-Eee...Nic mi o tym nie wiadomo. Właściwie to i tak nie chce mi się nigdzie iść. - położyłem się obok dziewczyny i przytuliłem ją ponownie zasypiając.
***
-Oskar, śpiochu. Jest trzynasta, rusz się... - głos był słyszalny jak spod tafli wody. Otworzyłem oczy.-No, wreszcie! Próbuję cię obudzić od jakiś pięciu minut. - to był głos Nataszy. Stała koło łóżka i uśmiechała się. Przeciągnąłem się i usiadłem.
-Co tam? -zapytałem odruchowo.
-Wiesz, że gadasz przez sen? - zaśmiała się.
-Cooo...? Kłamiesz. Nie gadam przez sen! - zaprzeczyłem.
-Gadasz! Mówiłeś coś o dziobakach.
-Dziobakach? - zdziwiłem się.
-Tak.
Natasza? xd
Od Nataszy CD Oskara
Spojrzałam na chłopaka.
-Co się stało?-spytałam.
-Nic, nic...-powiedział wracając do mnie.-Wszystko dobrze.-usiadł na łóżku, a ja też usadowiłam się w półsiadzie.
-Poczekaj.. niech sobie przypomnę, w czym to nam przerwano...-powiedziałam z lekkim uśmiechem i zrobiłam zamyśloną minę.-Chyba już wiem..-powiedziałam i ponownie zaczęłam całować Oskara. Po chwili odkleiłam się od niego.
-Co?-mruknął.
-Musze oddychać, głupolu.-zaśmiałam się. Przytuliłam się do niego, a on pogłaskał mnie po głowie. Z powrotem leżeliśmy na łóżku.
-Ziimno mi.-powiedziałam.
-To się przykryj.-mruknął, a ja rzeczywiście weszłam pod kołdrę.
-O. Cieplutko.-powiedziałam.-Ale..-podniosłam kołdrę jedną ręką, z drugą pociągnęłam Oskara.-Chodź, będziesz mnie grzał. Bo mi zimno.-Oskar wszedł pod kołdrę i przytulił mnie mocno.
- Cieplej Ci?-wyszeptał mi na ucho.
-O wiele. Dziękuję.-powiedziałam i ziewnęłam. Po chwili zaczęłam zasypiać. Oskar chyba też.
***
Obudziłam się w nocy.
-Dziobak...-mruknął Oskar przez sen.-Weź dziobaka z akwarium...
-Jakiego dziobaka?-mruknęłam i przetrałam oczy.
-A różową alpakę nakarm cukierkami...-zaśmiałam się cicho, wtuliłam się w Oskara i z powrotem zasnęłam.
Oskar? c:
-Co się stało?-spytałam.
-Nic, nic...-powiedział wracając do mnie.-Wszystko dobrze.-usiadł na łóżku, a ja też usadowiłam się w półsiadzie.
-Poczekaj.. niech sobie przypomnę, w czym to nam przerwano...-powiedziałam z lekkim uśmiechem i zrobiłam zamyśloną minę.-Chyba już wiem..-powiedziałam i ponownie zaczęłam całować Oskara. Po chwili odkleiłam się od niego.
-Co?-mruknął.
-Musze oddychać, głupolu.-zaśmiałam się. Przytuliłam się do niego, a on pogłaskał mnie po głowie. Z powrotem leżeliśmy na łóżku.
-Ziimno mi.-powiedziałam.
-To się przykryj.-mruknął, a ja rzeczywiście weszłam pod kołdrę.
-O. Cieplutko.-powiedziałam.-Ale..-podniosłam kołdrę jedną ręką, z drugą pociągnęłam Oskara.-Chodź, będziesz mnie grzał. Bo mi zimno.-Oskar wszedł pod kołdrę i przytulił mnie mocno.
- Cieplej Ci?-wyszeptał mi na ucho.
-O wiele. Dziękuję.-powiedziałam i ziewnęłam. Po chwili zaczęłam zasypiać. Oskar chyba też.
***
Obudziłam się w nocy.
-Dziobak...-mruknął Oskar przez sen.-Weź dziobaka z akwarium...
-Jakiego dziobaka?-mruknęłam i przetrałam oczy.
-A różową alpakę nakarm cukierkami...-zaśmiałam się cicho, wtuliłam się w Oskara i z powrotem zasnęłam.
Oskar? c:
Od Lex CD Martina
Owinęłam się szczelniej kołdrą.
-Zimno jest.-powiedziałam i schowałam się pod nią cała.
-Zimno Ci?-spytał Martin tonem, który sugerował coś innego nisz przytulenie dla rozgrzania. Wpełznął pod kołdrę i położył mi ręce na ramionach. Pisnęłam, bo miał je strasznie zimne.
-Zgłupiałeś?!-pisnęłam. Odsunęłam się od niego, ale on złapał mnie i przyciągnął do siebie.
-Nie uciekaj.-zaśmiał się i pocałował mnie w ucho. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie. Obróciłam się do niego nie wyzwalając się tym samym z objęć i pocałowałam go w usta.
-Dobranoc.-powiedziałam.
-Dobranoc.-odparł.
Zasnęliśmy i obudziliśmy się mniej więcej w tym samym momencie.
-Dzień dobry, księżniczko.-powiedział Martin i pocałował mnie w czoło.
-Nie jestem księżniczką.-powiedziałam przewracając się na plecy i przeciągając.
-Moją jesteś.-stwierdził.
Martin? Nie mam pomysłu =<
-Zimno jest.-powiedziałam i schowałam się pod nią cała.
-Zimno Ci?-spytał Martin tonem, który sugerował coś innego nisz przytulenie dla rozgrzania. Wpełznął pod kołdrę i położył mi ręce na ramionach. Pisnęłam, bo miał je strasznie zimne.
-Zgłupiałeś?!-pisnęłam. Odsunęłam się od niego, ale on złapał mnie i przyciągnął do siebie.
-Nie uciekaj.-zaśmiał się i pocałował mnie w ucho. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie. Obróciłam się do niego nie wyzwalając się tym samym z objęć i pocałowałam go w usta.
-Dobranoc.-powiedziałam.
-Dobranoc.-odparł.
Zasnęliśmy i obudziliśmy się mniej więcej w tym samym momencie.
-Dzień dobry, księżniczko.-powiedział Martin i pocałował mnie w czoło.
-Nie jestem księżniczką.-powiedziałam przewracając się na plecy i przeciągając.
-Moją jesteś.-stwierdził.
Martin? Nie mam pomysłu =<
Od Oskara C.D Nataszy
I znów zaczęliśmy się całować. Natasza odchyliła się do tyłu i po chwili leżała na plecach jak przed chwilą. Zarzuciła mi ręce na szyję i przyciągnęła mocniej do siebie, a ja nie protestowałem. Jej policzki były odcieniem jasnej czerwieni. Ująłem jej rozpaloną twarz w dłonie. Nasze pocałunki robiły się coraz bardziej namiętne. Słyszałem bicie swojego serca, które znacznie przyspieszyło. Odgarnąłem jej kasztanowe włosy z czoła.
Nagle usłyszałem huk i gwałtownie odskoczyłem od dziewczyny.
-Co...? - mruknęła Natasza i podparła się na łokciach.Wstałem i podszedłem do okna. Spojrzałem na parapet, który znajdował się po zewnętrznej stronie okna.
-Nie wierzę, że nastraszyłem się gołębia, który wleciał w szybę. - spojrzałem na zakrwawiony dziób ptaka i połamane skrzydła.
Natuś? Brak weny :<
Od Arthura CD. Nadie
Jeszcze tego dnia wpadłem do Nadie. Nacisnąłem na dzwonek.
N : Zaraz otworzę! - po tych słowach słyszałem szybkie kroki.
A : Hej. Mogę wejść?
Nadie wyglądała na trochę zdziwioną. Gestem głowy zaprosiła mnie do środka.
N : Jaki jest cel twojej wizyty?
A : Chciałem się upewnić, czy idziesz ze mną na tego Sylwestra?
N : Pewnie.
A : O której mam być po cb?
N : 19.30???
A : OK.
(Nadie? Co dalej?)
Od Diany Nancy CD James'a
Spojrzałam na niego wyczekująco
- I...? - zapytałam z uśmiechem. Wyglądał na zmieszanego. Postanowiłam kontynuować rozmowę. - A, zresztą nieważne. I wracając do tematu: w sumie to czemu nie, i tak nie mam niczego konkretnego do zrobienia, i pomogę Ci z tymi książkami... - powiedziałam, a on przytakną mi skinieniem głowy. W ciszy poszliśmy do jego pokoju. Położyłam mu książki na biurku. Wokół zapanowała z lekka niezręczna cisza.
- Aaa... Skoro jesteś nowy, to może oprowadzę Cię po akademii?
- Jakbyś mogła... - odpowiedział chłopak. Najpierw pokazałam mu kilka sal, bibliotekę i jeszcze kilka innych miejsc, które znać się raczej powinno. W między czasie trochę rozmawialiśmy, żartowaliśmy.
- Emm... - powiedziałam po chwili - Idziesz już z kimś na Bal sylwestrowy? Bo jak nie, to może... Chciałbyś pójść ze mną?
(James? Wena kompletnie siadła...)
- I...? - zapytałam z uśmiechem. Wyglądał na zmieszanego. Postanowiłam kontynuować rozmowę. - A, zresztą nieważne. I wracając do tematu: w sumie to czemu nie, i tak nie mam niczego konkretnego do zrobienia, i pomogę Ci z tymi książkami... - powiedziałam, a on przytakną mi skinieniem głowy. W ciszy poszliśmy do jego pokoju. Położyłam mu książki na biurku. Wokół zapanowała z lekka niezręczna cisza.
- Aaa... Skoro jesteś nowy, to może oprowadzę Cię po akademii?
- Jakbyś mogła... - odpowiedział chłopak. Najpierw pokazałam mu kilka sal, bibliotekę i jeszcze kilka innych miejsc, które znać się raczej powinno. W między czasie trochę rozmawialiśmy, żartowaliśmy.
- Emm... - powiedziałam po chwili - Idziesz już z kimś na Bal sylwestrowy? Bo jak nie, to może... Chciałbyś pójść ze mną?
(James? Wena kompletnie siadła...)
Od Nataszy CD Oskara
-Oskar.-mruknęłam.
-Oskar.-powiedziałam trochę głośniej i wyplątałam się z jego objęć.
-Natuś!-wrzasnął jeszcze raz i ponownie mnie objął.
-Ciszej tam!!!-tym razem wrzasnęła bibliotekarka. Złapałam Oskara za rękę i wyciągnęłam go, prawie siłą z biblioteki.
-Co Ci się stało?-spytałam.
-Mi?-spytał. -Mi się nic nie stało.-i ponownie mnie przytulił.
-Uuuuh... Nie duś mnie tak. Bo mnie zgnieciesz i co będzie?-spytała i zaśmiałam się lekko. Oskar puścił mnie, popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Nie rozumiałam nic z tego, co tu się dzieje. Wczoraj był taki niepewny i w ogóle... A teraz całuje mnie, przytula i gdzieś ciągnie... Zaciągnął mnie do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a on zaczął grzebać w szafkach.
-Chcesz czekoladę?-spytał i wpakował sobie dwie kostki na raz do ust. Ziewnęłam i sięgnęłam po czekoladę. Było już trochę późno i chciało mi się spać. Oskar usiadł obok mnie.
-Czemu mnie szukałeś?-spytałam.
-Chciałem porozmawiać.-powiedział.
-O czym?-dopytywałam. Chłopak wyraźnie się zmieszał. Nie patrzył się na mnie, tylko strzelał oczami na wszystkie strony.
-No...-zaciął się i nie odpowiadał dłuższą chwilę. Wstał i podszedł do okna. Zmarszczyłam brwi. Chciałam wybrnąć z trudnej atmosfery, więc złapałam poduszkę i rzuciłam nią w niego.
-Ej!-odwrócił się do mnie błyskawicznie. Złapał leżącą na ziemi poduszkę i odrzucił ją. Dostałam headshota i ległam na łóżku. złapałam się za twarz, a Oskar szybko do mnie podbiegł.
-Co ci się stało?-spytał siadając obok mnie. Szybko zabrałam ręce z twarzy, pchnęłam go, tak, że położył się na łóżku na plecach i przycisnęłam mu poduszkę do twarzy.
-Giń!!!-wrzasnęłam. Oskar odepchnął mnie jednak i zaczął łaskotać. Ja leżałam na plecach i śmiałam się głośno.
-Nu, przestań już.-wydusiłam z siebie. Oskar przestał. Nachylał się nade mną i patrzył mi w oczy, a ja patrzyłam w jego oczy. Było strasznie cicho. Przygryzłam wargę i podniosłam się lekko. A potem nasze usta się zetknęły.
Oskar? c:
-Oskar.-powiedziałam trochę głośniej i wyplątałam się z jego objęć.
-Natuś!-wrzasnął jeszcze raz i ponownie mnie objął.
-Ciszej tam!!!-tym razem wrzasnęła bibliotekarka. Złapałam Oskara za rękę i wyciągnęłam go, prawie siłą z biblioteki.
-Co Ci się stało?-spytałam.
-Mi?-spytał. -Mi się nic nie stało.-i ponownie mnie przytulił.
-Uuuuh... Nie duś mnie tak. Bo mnie zgnieciesz i co będzie?-spytała i zaśmiałam się lekko. Oskar puścił mnie, popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Nie rozumiałam nic z tego, co tu się dzieje. Wczoraj był taki niepewny i w ogóle... A teraz całuje mnie, przytula i gdzieś ciągnie... Zaciągnął mnie do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a on zaczął grzebać w szafkach.
-Chcesz czekoladę?-spytał i wpakował sobie dwie kostki na raz do ust. Ziewnęłam i sięgnęłam po czekoladę. Było już trochę późno i chciało mi się spać. Oskar usiadł obok mnie.
-Czemu mnie szukałeś?-spytałam.
-Chciałem porozmawiać.-powiedział.
-O czym?-dopytywałam. Chłopak wyraźnie się zmieszał. Nie patrzył się na mnie, tylko strzelał oczami na wszystkie strony.
-No...-zaciął się i nie odpowiadał dłuższą chwilę. Wstał i podszedł do okna. Zmarszczyłam brwi. Chciałam wybrnąć z trudnej atmosfery, więc złapałam poduszkę i rzuciłam nią w niego.
-Ej!-odwrócił się do mnie błyskawicznie. Złapał leżącą na ziemi poduszkę i odrzucił ją. Dostałam headshota i ległam na łóżku. złapałam się za twarz, a Oskar szybko do mnie podbiegł.
-Co ci się stało?-spytał siadając obok mnie. Szybko zabrałam ręce z twarzy, pchnęłam go, tak, że położył się na łóżku na plecach i przycisnęłam mu poduszkę do twarzy.
-Giń!!!-wrzasnęłam. Oskar odepchnął mnie jednak i zaczął łaskotać. Ja leżałam na plecach i śmiałam się głośno.
-Nu, przestań już.-wydusiłam z siebie. Oskar przestał. Nachylał się nade mną i patrzył mi w oczy, a ja patrzyłam w jego oczy. Było strasznie cicho. Przygryzłam wargę i podniosłam się lekko. A potem nasze usta się zetknęły.
Oskar? c:
Od Lilly CD Ross'a
- Pomóc ci?- spytałam. - Miałam do czynienia z bardziej upartymi końmi- uśmiechnęłam się i wzięłam od niego kantar. W kieszeni kurtki miałam marchewkę.
Weszłam do boksu. Ogier nadal stał tyłem. Wyjęłam marchewkę z kieszeni i podeszłam w stronę głowy. Koń od razu ją wywąchał i zaczął szukać. Podałam mu ją, a gdy się nią zajadał miałam czas żeby spokojnie założyć kantar. Po chwili trzymając go za nią wyprowadziła ogiera z boksu.
- Wystarczy mieć odpowiednie podejście do koni- zaśmiałam się prowadząc go na padok.
Ross poszedł za mną. Otworzyłam drzwi na padok i go wpuściłam. Od razu pognał do innych koni. Uśmiechnęłam się i poszłam z Wind'im na krytą halę. Chciałam z nim trochę poćwiczyć. Osiodłałam go o ile można to tak nazwać i powoli dosiadłam. Na początku trochę się szarpał i koziołkował, ale ostatecznie się uspokoił. Trochę kłusowaliśmy i galopowaliśmy. Ross cały czas się nam, przepraszam, mi przyglądał. Gdy przejeżdżaliśmy obok Windy jak to Windy dostał małego szału. Zaczął stawać dęba, ale jakoś udało mi się utrzymać mimo iż byłam bez siodła i nic co mogłoby mi akurat pomóc. Potem znowu koziołkował, tylko że gorzej. W pewnym momencie przeleciałam mu nad szyją i po chwili leżałam na ziemi. Ogier pobiegł na drugi koniec hali. Cała obolała jakoś wstałam. Wszystko mnie bolało, a zwłaszcza plecy. Dobrze że przynajmniej kask miałam.
<Ross?>
Weszłam do boksu. Ogier nadal stał tyłem. Wyjęłam marchewkę z kieszeni i podeszłam w stronę głowy. Koń od razu ją wywąchał i zaczął szukać. Podałam mu ją, a gdy się nią zajadał miałam czas żeby spokojnie założyć kantar. Po chwili trzymając go za nią wyprowadziła ogiera z boksu.
- Wystarczy mieć odpowiednie podejście do koni- zaśmiałam się prowadząc go na padok.
Ross poszedł za mną. Otworzyłam drzwi na padok i go wpuściłam. Od razu pognał do innych koni. Uśmiechnęłam się i poszłam z Wind'im na krytą halę. Chciałam z nim trochę poćwiczyć. Osiodłałam go o ile można to tak nazwać i powoli dosiadłam. Na początku trochę się szarpał i koziołkował, ale ostatecznie się uspokoił. Trochę kłusowaliśmy i galopowaliśmy. Ross cały czas się nam, przepraszam, mi przyglądał. Gdy przejeżdżaliśmy obok Windy jak to Windy dostał małego szału. Zaczął stawać dęba, ale jakoś udało mi się utrzymać mimo iż byłam bez siodła i nic co mogłoby mi akurat pomóc. Potem znowu koziołkował, tylko że gorzej. W pewnym momencie przeleciałam mu nad szyją i po chwili leżałam na ziemi. Ogier pobiegł na drugi koniec hali. Cała obolała jakoś wstałam. Wszystko mnie bolało, a zwłaszcza plecy. Dobrze że przynajmniej kask miałam.
<Ross?>
Od Martina cd. Lex
- Zostać możesz - mruknąłem, ale podaj mi piżamę.
- Gdzie ona jest? - spytała rozglądając się po pokoju, wykorzystując światło pochodzące z łazienki.
- Obok ciebie - zaśmiałem się lekko.
Chwyciła ubranie, po czym podeszła. Schowałem się jeszcze bardziej za drzwiami, wyciągając rękę. Podała mi piżamę z uśmiechem.
- Jak tutaj wlazłaś? - zmarszczyłem brwi.
- Drzwi były otwarte - wzruszyła ramionami.
- Wut!? Myślałem, że je zamknąłem. - wskazałem na komodę z ubraniami - na niej jest kluczyk. Mogłabyś zamknąć?
Pokiwała głową. Zamknąłem drzwi do łazienki, szybko przebierając się w piżamę.
Gdy z niej wyszedłem, Lex siedziała na łóżku, bawiąc się kołdrą, zakładając ją na siebie.
- Boshe, myślałem, że zamykałem drzwi - podrapałem się po głowie.
- No widzisz, zawsze trzeba sprawdzać - owinęła kołdrę wokół siebie.
- Wyglądasz dziwnie - zaśmiałem się miękko. - nie mogłaś spać?
- Yhym - odpowiedziała szybko. - która jest godzina?
- Coś koło drugiej - westchnąłem. - grałem na laptopie od razu jak poszedłem od ciebie.
- Musiałeś iść ode mnie dla komputera? - zmarszczyła brwi.
- Jeszcze lekcje odrabiałem. Dość dużo zadali z teorii leczenia kopyt - przewróciłem oczami - robią lekcje, jakbyśmy nic nie wiedzieli o koniach.
Lex? Wenaaaa uciekła ;<
Od James'a cd Diany Nancy
Zbierałem powoli książki ziemi i przyglądałem się dziewczynie.Zapragnąłem zaprosić ją na Bal.
-Więc to ty jesteś James?Właśnie chciałam poznać jakiegoś nowego ucznia.-powiedziała dziewczyna.
-Jak chcesz to możemy iść do mnie do pokoju i...-nie wiedziałem co mam powiedzieć.Co ja sb myślałem?Że się zgodzi?Pff.
Diano Nancy?
-Więc to ty jesteś James?Właśnie chciałam poznać jakiegoś nowego ucznia.-powiedziała dziewczyna.
-Jak chcesz to możemy iść do mnie do pokoju i...-nie wiedziałem co mam powiedzieć.Co ja sb myślałem?Że się zgodzi?Pff.
Diano Nancy?
Od Lex CD Martina
Całowaliśmy się długo. I nie raz. W końcu Martin odczepił się ode mnie.
-Muszę już iść.-powiedział, na co ja zrobiłam bardzo nieszczęśliwą minę. Martin przytulił mnie i pocałował w czubek głowy.
-Dobranoc.-powiedziałam, gdy był przy drzwiach.
-Dobranoc.-odparł, uśmiechnął się i poszedł. Wzięłam moją piżamę i poszłam do łazienki
***
Nie mogłam zasnąć. Po prostu leżałam na łóżku i patrzyłam się w sufit. Zgaszenie lampki nocnej nic nie pomogło. W końcu wpadłam na pewien niecny pomysł. Wstałam i wyszłam z pokoju. Poszłam do pokoju Martina. Drzwi nie były zamknięte, więc bez przeszkód weszłam do środka. Nie było go na łóżku, a w łazience paliło się światło. Usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam bawić się nogawką krótkich spodenek od piżamy. Wtedy z łazienki wypadł Martin. Był przewiązany w pasie ręcznikiem, a gdy mnie zobaczył pisnął i schował się za drzwiami.
-Cholera, Lex! Co Ty tu robisz?!-krzyknął, a ja zaczęłam się śmiać
-Cicho, bo wszystkich obudzisz. Przyszłam, bo nie mogę spać. Czy mogłabym tu...?-spytałam z niewinną minką.
Martin?
-Muszę już iść.-powiedział, na co ja zrobiłam bardzo nieszczęśliwą minę. Martin przytulił mnie i pocałował w czubek głowy.
-Dobranoc.-powiedziałam, gdy był przy drzwiach.
-Dobranoc.-odparł, uśmiechnął się i poszedł. Wzięłam moją piżamę i poszłam do łazienki
***
Nie mogłam zasnąć. Po prostu leżałam na łóżku i patrzyłam się w sufit. Zgaszenie lampki nocnej nic nie pomogło. W końcu wpadłam na pewien niecny pomysł. Wstałam i wyszłam z pokoju. Poszłam do pokoju Martina. Drzwi nie były zamknięte, więc bez przeszkód weszłam do środka. Nie było go na łóżku, a w łazience paliło się światło. Usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam bawić się nogawką krótkich spodenek od piżamy. Wtedy z łazienki wypadł Martin. Był przewiązany w pasie ręcznikiem, a gdy mnie zobaczył pisnął i schował się za drzwiami.
-Cholera, Lex! Co Ty tu robisz?!-krzyknął, a ja zaczęłam się śmiać
-Cicho, bo wszystkich obudzisz. Przyszłam, bo nie mogę spać. Czy mogłabym tu...?-spytałam z niewinną minką.
Martin?
Od Silarwen CD Nataszy
Musnęłam delikatnie grzywę Toge, po czym odwróciłam się do Nataszy.
-To jest Together. Nataszo, to jest mój rumak.
Koń prychnął, jakby chciał się przywitać z dziewczyną. Natasza pogłaskała go i powiedziała:
-No to co, zwiedzamy dalej.
Zrezygnowałam z protestów i ruszyłam za dziewczyną.
Dzień się skończył szybko, był w końcu grudzień. Wreszcie mogłam wrócić do swojego nowego domu, w którym szczęśliwie mieszkałam sama. Musiałam wszystko wypakować. Po wypakowaniu rzeczy i urządzaniu się, efekt nawet mnie zaskoczył.
***
Rankiem udałam się do akademii, założyłam jedną ze swoich ulubionych sukienek
, a do niej tradycyjnie glany. Na korytarzu spotkałam tak zwane przyjazne twarze...
Spotkałam Nataszę, zapytała:
-Idziesz na bal sylwestrowy?
-Wątpię. Nikogo tu nie znam, ani nic. Po za tym nie lubię zabaw. A ty?
Natasza?
-To jest Together. Nataszo, to jest mój rumak.
Koń prychnął, jakby chciał się przywitać z dziewczyną. Natasza pogłaskała go i powiedziała:
-No to co, zwiedzamy dalej.
Zrezygnowałam z protestów i ruszyłam za dziewczyną.
Dzień się skończył szybko, był w końcu grudzień. Wreszcie mogłam wrócić do swojego nowego domu, w którym szczęśliwie mieszkałam sama. Musiałam wszystko wypakować. Po wypakowaniu rzeczy i urządzaniu się, efekt nawet mnie zaskoczył.
***
Rankiem udałam się do akademii, założyłam jedną ze swoich ulubionych sukienek

Spotkałam Nataszę, zapytała:
-Idziesz na bal sylwestrowy?
-Wątpię. Nikogo tu nie znam, ani nic. Po za tym nie lubię zabaw. A ty?
Natasza?
Od James'a CD Rene
Właśnie przyjechałem do akademii.Będę mieszkać w akademiku więc muszę
iść odnieść swoje rzeczy do pokoju.Poprosiłem szofera żeby na mnie
poczekał tylko odniosę swoje walizki i wrócę po konia.Szybko pobiegłem
do Akademii i znalazłem pokój podpisany moim imieniem.Na drzwiach
wisiała jeszcze informacja o Balu Sylwestrowym."Kurde" pomyślałem "teraz
wszystkie dziewczyny mają już z kim iść.Ale może jest ktoś
jeszcze...".Potem poszedłem po Jasper'a i ruszyłem z nim w stronę
stajni.Obok budynku stała baaaardzo ładna dziewczyna.Opierała się o boks
i zakrywała twarz dłońmi. Pomyślałem że ona jest nowa tak jak ja i nie
może sb z czymś poradzić.Podszedłem do niej.
-Czy coś się stało?-zapytałem dziewczynę
-N-nie... J-ja po prostu martwię się że nikogo tu nie znam...-wyjąkała dziewczyna
Uśmiechnąłem się do niej:
-Teraz już zanasz mnie.Jestem James.A to mój ogier Jasper.A ty jak masz a imię?-zapytałem.
-Rene.-
-No to może przejedziemy się na koniach,po lesie?-zapytałem się.
Rene?
Od Diany Nancy
Siedzę nad poranną kawą. Jest koło godziny szóstej rano. Nagle dźwięk
dzwonka mojego telefonu wyrywa mnie z otępienia. Zrezygnowana patrzę na
numer mojej mamy, który wyświetla się na ekranie. W końcu odbieram
telefon.
- Hej, Diana. - Mówi mama pośpiesznie. Wyraźnie chce mieć to już z głowy. - Chciałam zapytać co u ciebie, i jeszcze powiedzieć, że...
- Nic ciekawego. - Przerywam jej w połowie zdania. No tak, zadzwonili by powiedzieć, że znowu wyjeżdżają. Znowu... Gdy miałam pięć lat musieli mnie targać ze sobą do Francji, a teraz robić już tego nie muszą. - Gdzie tym razem wyjeżdżacie? - Pytam i biorę łyka kawy. Mama nie musi nic mówić, bym zrozumiała, że jadą.
- Stany Zjednoczone... Ale tylko na kilka miesięcy. Niedługo wrócimy... Może wtedy do Ciebie Dianuś przyjedziemy? Jakbyś chciała, to możemy po powrocie do ciebie przyjechać. - mówi mama. Kilka miesięcy? Taaa... Jasne. Do Francji mieliśmy jechać na rok, a zostaliśmy tam na siedem.
- Yhmm... - mówię bez przekonania - A kiedy jedziecie?
- Na nowy rok mamy samolot. - Mówi. Po chwili, po drugiej stronie słyszę jak ktoś woła mamę. - Wiesz... Muszę kończyć. Spróbuję zadzwonić na sylwestra. Pa, kochanie. - Mówi i się rozłącza.
- Pa, mamo - mówię cicho, choć wiem, że w ogóle nie słyszy i powoli odkładam telefon. Chowam twarz w dłoniach. Potem zerkam na zegarek, i z przerażeniem dostrzegam, że za moment się spóźnię. Szybko dopijam kawę, zakładam w pośpiechu oficerki, i kurtkę, i szybko lecę na lekcje...
Gdy wreszcie dotarło do mnie, że skończyłam lekcje poczułam się wręcz wniebowzięta. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę stajni. Tam wpadłam na jakiegoś chłopaka niosącego sprzęt.
- Emm... Sorki. - powiedziałam i pomogłam mu wszystko podnieść. - Jestem Diana, Diana Nancy. - dorzuciłam po chwili.
- James... - odpowiedział, niemalże od razu.
(James? Mógłbyś dokończyć?)
- Hej, Diana. - Mówi mama pośpiesznie. Wyraźnie chce mieć to już z głowy. - Chciałam zapytać co u ciebie, i jeszcze powiedzieć, że...
- Nic ciekawego. - Przerywam jej w połowie zdania. No tak, zadzwonili by powiedzieć, że znowu wyjeżdżają. Znowu... Gdy miałam pięć lat musieli mnie targać ze sobą do Francji, a teraz robić już tego nie muszą. - Gdzie tym razem wyjeżdżacie? - Pytam i biorę łyka kawy. Mama nie musi nic mówić, bym zrozumiała, że jadą.
- Stany Zjednoczone... Ale tylko na kilka miesięcy. Niedługo wrócimy... Może wtedy do Ciebie Dianuś przyjedziemy? Jakbyś chciała, to możemy po powrocie do ciebie przyjechać. - mówi mama. Kilka miesięcy? Taaa... Jasne. Do Francji mieliśmy jechać na rok, a zostaliśmy tam na siedem.
- Yhmm... - mówię bez przekonania - A kiedy jedziecie?
- Na nowy rok mamy samolot. - Mówi. Po chwili, po drugiej stronie słyszę jak ktoś woła mamę. - Wiesz... Muszę kończyć. Spróbuję zadzwonić na sylwestra. Pa, kochanie. - Mówi i się rozłącza.
- Pa, mamo - mówię cicho, choć wiem, że w ogóle nie słyszy i powoli odkładam telefon. Chowam twarz w dłoniach. Potem zerkam na zegarek, i z przerażeniem dostrzegam, że za moment się spóźnię. Szybko dopijam kawę, zakładam w pośpiechu oficerki, i kurtkę, i szybko lecę na lekcje...
Gdy wreszcie dotarło do mnie, że skończyłam lekcje poczułam się wręcz wniebowzięta. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę stajni. Tam wpadłam na jakiegoś chłopaka niosącego sprzęt.
- Emm... Sorki. - powiedziałam i pomogłam mu wszystko podnieść. - Jestem Diana, Diana Nancy. - dorzuciłam po chwili.
- James... - odpowiedział, niemalże od razu.
(James? Mógłbyś dokończyć?)
Od Nicole cd. Ross'a
- Mnie - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
On też się uśmiechnął i spojrzał na mnie.
- Wątpię. - mruknął.
- To sobie wątp. - westchnęłam. Szturchnęłam go lekko łokciem. - Nudno tu. - powiedziałam i wstałam.
Ross? No kuźwa, weny ni ma >.<
On też się uśmiechnął i spojrzał na mnie.
- Wątpię. - mruknął.
- To sobie wątp. - westchnęłam. Szturchnęłam go lekko łokciem. - Nudno tu. - powiedziałam i wstałam.
Ross? No kuźwa, weny ni ma >.<
Od Oskara C.D Jamesa
Nie wiem co mnie nagle napadło, żeby jednak porozmawiać z Nataszą, przecież miałem ją już dzisiaj zostawić w spokoju. A jednak. Wybiegłem ze stajni, i mało nie potykając się o próg dobiegłem do akademii. Muszę z nią porozmawiać, nie będę czekać, aż jej przejdzie. Będę musiał później podziękować...Jamesowi, tak. To chyba właśnie dzięki niemu biegnę teraz szukać Nataszy. Po chwili byłem już pod jej pokojem. Zapukałem. Jeden raz, drugi. I nic. Cisza. Nacisnąłem klamkę. Zamknięte.
Nie ma jej? A może tylko udaje, że jej nie ma...? No, ale skąd by wiedziała, że to ja pukam, a nie ktoś inny? To mógłby być ktokolwiek, więc czemu miałaby nie otwierać? Założyłem, że nie ma jej w pokoju, więc zacząłem pukać do innych wszystkich po kolei, co było dosyć głupim pomysłem. Za każdym razem pytałem się, czy znajdę tu Nataszę. Przynajmniej poznałem większość osób mieszkającą w akademii, dobre i tyle.
Niektórych widziałem po raz pierwszy, ale nigdzie nie było osoby, której szukałem. Nie mogła nigdzie iść z koniem, choćby potrenować czy na przejażdżkę, bo widziałem jej ogiera w stajni.
Gdzie ona może być...? Lekcje się już skończyły, więc na pewno nie w żadnej z klas.
Stołówka odpada, było już po kolacji. Gdyby chodziła po korytarzach, natknąłbym się na nią. Hm...Tak! Olśnienie! Biblioteka! Puściłem się pędem na najwyższe piętro, do biblioteki, która była jeszcze otwarta. Wparowałem do niej zostawiając drzwi na oścież. Zacząłem się nerwowo rozglądać. Jest! Stoi przy półce z książką w ręce i patrzy co ja wyprawiam.
-Natasza! - krzyknąłem i rzuciłem się na nią i niezbyt świadomy tego, zacząłem ją całować.
Bibliotekarka tylko siedziała za swoim biurkiem i patrzyła zdziwiona, co tu się właśnie wydarzyło.
-Proszę ciszej... - wymamrotała jedynie.
Natasza? xd
Nie ma jej? A może tylko udaje, że jej nie ma...? No, ale skąd by wiedziała, że to ja pukam, a nie ktoś inny? To mógłby być ktokolwiek, więc czemu miałaby nie otwierać? Założyłem, że nie ma jej w pokoju, więc zacząłem pukać do innych wszystkich po kolei, co było dosyć głupim pomysłem. Za każdym razem pytałem się, czy znajdę tu Nataszę. Przynajmniej poznałem większość osób mieszkającą w akademii, dobre i tyle.
Niektórych widziałem po raz pierwszy, ale nigdzie nie było osoby, której szukałem. Nie mogła nigdzie iść z koniem, choćby potrenować czy na przejażdżkę, bo widziałem jej ogiera w stajni.
Gdzie ona może być...? Lekcje się już skończyły, więc na pewno nie w żadnej z klas.
Stołówka odpada, było już po kolacji. Gdyby chodziła po korytarzach, natknąłbym się na nią. Hm...Tak! Olśnienie! Biblioteka! Puściłem się pędem na najwyższe piętro, do biblioteki, która była jeszcze otwarta. Wparowałem do niej zostawiając drzwi na oścież. Zacząłem się nerwowo rozglądać. Jest! Stoi przy półce z książką w ręce i patrzy co ja wyprawiam.
-Natasza! - krzyknąłem i rzuciłem się na nią i niezbyt świadomy tego, zacząłem ją całować.
Bibliotekarka tylko siedziała za swoim biurkiem i patrzyła zdziwiona, co tu się właśnie wydarzyło.
-Proszę ciszej... - wymamrotała jedynie.
Natasza? xd
Od Ross'a cd. Nicole
- Nie znam - zwiesiłem głowę - wiem tylko, że nastąpił wypadek samochodowy, tylko ja i ciotka przeżyliśmy. Jednak ona mnie oddała do domu dziecka, bo nie mogła się mną zajmować. Miałem bodajże sześć miesięcy. Gdy miałem czternaście lat, trafiłem do rodziny zastępczej. Mają tam dwoje dzieci, Josh'a i Ally. Ally ma dwanaście lat, a Josh dziewięć. Tylko kogo by to interesowało. - zacząłem bawić się trawą.
Nica? Weeeeenaaaaaa ;-;
Od Raphael'a cd. Elen
Wykład o historii koni i ich użytkowaniu był na tyle nudny, że o mało nie usnąłem. Elen siedziała z obojętną miną udając, że słucha nauczyciela. Podparła głowę ręką.
Dobrze, że siedzieliśmy w ostatniej ławce.
W końcu zajęcia się skończyły. Nie czekając na nikogo ruszyłem w kierunku stajni. Rzuciłem książki na podłogę. Poszedłem do Grand'a na pastwisko. Usiadłem pod jednym z licznych drzew, pod którym było sucho. Koń szalał na śniegu.
***
Rozmawiałem z jedną z nauczycielek. Wypytywała mnie o wakacje. Odpowiadałem jak najkrócej, żeby nie umilać jej tej rozmowy. Byłem od niej wyższy o głowę, więc zapewne czuła się nieswojo.
Zauważyłem w oddali zbliżającą się szybkim krokiem Elen. Pożegnałem się z nauczycielką i ruszyłem do niej wolno.
- I co? - zapytałem widząc, że ma ze sobą torby przerażających rozmiarów.
- I nic. Dowiesz się w swoim czasie!
Odprowadziłem ją do Akademii. Na schodach zatrzymałem się.
- Piwo czy wino? - zapytałem bezceremonialnie.
- Raphael! - skarciła mnie wzrokiem. - Nie możemy ...
- Możemy. - przerwałem. - Chyba, że wolisz wódkę.
- Ale ja mam dopiero 17 lat! - prawie że krzyknęła. Uciszyłem ją gestem ręki. Ktoś wchodził po schodach.
Elen? XD
0 weny ):
Dobrze, że siedzieliśmy w ostatniej ławce.
W końcu zajęcia się skończyły. Nie czekając na nikogo ruszyłem w kierunku stajni. Rzuciłem książki na podłogę. Poszedłem do Grand'a na pastwisko. Usiadłem pod jednym z licznych drzew, pod którym było sucho. Koń szalał na śniegu.
***
Rozmawiałem z jedną z nauczycielek. Wypytywała mnie o wakacje. Odpowiadałem jak najkrócej, żeby nie umilać jej tej rozmowy. Byłem od niej wyższy o głowę, więc zapewne czuła się nieswojo.
Zauważyłem w oddali zbliżającą się szybkim krokiem Elen. Pożegnałem się z nauczycielką i ruszyłem do niej wolno.
- I co? - zapytałem widząc, że ma ze sobą torby przerażających rozmiarów.
- I nic. Dowiesz się w swoim czasie!
Odprowadziłem ją do Akademii. Na schodach zatrzymałem się.
- Piwo czy wino? - zapytałem bezceremonialnie.
- Raphael! - skarciła mnie wzrokiem. - Nie możemy ...
- Możemy. - przerwałem. - Chyba, że wolisz wódkę.
- Ale ja mam dopiero 17 lat! - prawie że krzyknęła. Uciszyłem ją gestem ręki. Ktoś wchodził po schodach.
Elen? XD
0 weny ):
Od Nicole cd. Ross'a
Zamilkłam. Nie wiedziałam, czy powiedzieć to stare "współczuję", czy nie.
- Nie znasz swoich rodziców? - spytałam. - Bo nie wiem, czy mam ci współczuć, czy nie za bardzo... - dodałam szeptem.
Ross? Wenaaa :/
- Nie znasz swoich rodziców? - spytałam. - Bo nie wiem, czy mam ci współczuć, czy nie za bardzo... - dodałam szeptem.
Ross? Wenaaa :/
Od Ross'a cd. Nicole
- Boże - otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.
W ramie odpowiedzi, jedynie wzruszyła ramionami.
- Khem. - popatrzyła się na mnie - a ty? Może też coś powiesz?
- Nie ma nic do opowiadania - westchnąłem lekko - jestem z domu dziecka i tyle. Mieszkam z rodziną zastępczą. Takie spokojne życie, naprawdę nic ciekawego.
Nica? U mnie weny nadal ni ma :|
Od Nicole cd. Ross'a
- Jak chcesz... - mruknęłam - Niektórzy mówią mi Nike. - dodałam. Podparłam się rękami i wyprostowałam nogi.
- Too... Powiesz mi coś o sobie? - spytał nieśmiało.
- Mogę... - mruknęłam - Więc... Jestem wredna, chociaż miła też potrafię być. Tyle wystarczy? - spytałam.
- Nie - uśmiechnął się denerwująco.
- Jeszcze pewna siebie jestem. I lubię się bić. Chodziłam na boks przez dwa lata. - dodałam.
Ross? Wena wraca c:
- Too... Powiesz mi coś o sobie? - spytał nieśmiało.
- Mogę... - mruknęłam - Więc... Jestem wredna, chociaż miła też potrafię być. Tyle wystarczy? - spytałam.
- Nie - uśmiechnął się denerwująco.
- Jeszcze pewna siebie jestem. I lubię się bić. Chodziłam na boks przez dwa lata. - dodałam.
Ross? Wena wraca c:
Od Martina cd. Lex
- Wiedziałem - uśmiechnąłem się szeroko, odchodząc na pół metra, oraz psując cały romantyczny nastrój.
Podniosła jedną brew do góry, nic nie mówiąc.
- Wiedziałem, że nareszcie cię poderwę, wiedziałem już na samym początku - udawałem głupka.
Zaśmiała się lekko, po czym oparła swoją głowę, na ręce.
- Martin? - uśmiechnęła się.
- No i zepsułem nastrój - wykonałem tak zwany 'facepalm'. - no to spróbujemy jeszcze raz. Tym razem nic nie będę mówić.
Podszedłem do niej ponownie, po czym wczepiłem się w jej usta. Dotknęła ręką mojego policzka, po czym objąłem ją w pasie.
Lex? Brak weeeeeeny. Powoli zapominam co to jest ta 'wena'. Ale powoli xd
Od Nadie CD. Arthura
- Bardzo się cieszyłam i nie mogłam doczekać Balu Sylwestrowego. I wreszcie nadszedł ten czas. To już jutro! Czas przygotować strój na Bal. Natychmiast rodzice podarowali mi pieniądze i pobiegłam do sklepu odzieżowego. Po długim rozmyślaniu wybrałam to:


Odstawiłam to wszystko na jutro i położyłam się wcześniej spać.
<Art...?>



Odstawiłam to wszystko na jutro i położyłam się wcześniej spać.
<Art...?>
Od Ross'a cd. Nicole
Nicole poluźniła popręg swojej klaczy, aby mogła swobodnie skubać trawę. Usiedliśmy na trawie, uważnie przyglądając się zwierzętom. Ogier zachowywał się dość spokojnie, szczególnie przy towarzystwie klaczy. Zmarszczyłem brwi.
- To jak mogę ci mówić? - spytałem nie odrywając wzroku od konia.
Nica? U mnie wena leci ;<
Od Ross'a cd. Lilly
- No nie mów, że ci się nie podoba? - uśmiechnąłem się wrednie, między pocałunkami.
- Podoba mi się? - spytała z lekkim uśmiechem. - nie zaprzeczę, ale jeszcze sobie nie zasłużyłeś.
- Chrzanić - zaśmiałem się.
***
- Kurna, cholero - moja cierpliwość była już na skraju. Koń cały czas się wiercił, nie pozwalając założyć sobie kantaru.
- A ty znowu się męczysz? - usłyszałem za sobą głos Lilly.
- A co ty nie powiesz - uśmiechnąłem się sam do siebie.
Ogier odwrócił się do mnie tyłem. Jęknąłem lekko, wychodząc z boksu.
- Jak nie to nie. - mruknąłem, po czym popatrzyłem na dziewczynę - a miałem go tylko zaprowadzić na padok.
Lilly? Wena ucieka wolno i w męczarniach ;-;
Od Elen C.D Raphaela
Pędziliśmy tak szybko że nie zauważyliśmy zaspy przed nami. Oboje w nią wpadliśmy.
Cali ze śniegu turlaliśmy po ziemi ze śmiechem.
- Dobra chodź oddamy sprzęt i wrócimy do Akademii.Mam chyba gorącom czekoladę-wstałam ze śniegu i pomogłam chłopakowi wstać. Oddaliśmy snowboardy i ruszyliśmy do akademii. Zrobiłam gorącom czekoladę i zaniosłam do mojego pokoju. Podałam mu jeden kubek:
- Dzięki-powiedział
- Niema sprawy-odpowiedziałam
- Myślałaś nad balem-ponownie zapytał
- Tak -powiedziałam
- I co ?
- Tak pójdę z tobą-oznajmiłam.
- Naprawdę - uśmiechnął się
- Tak -pokiwałam głową. Przytulił mnie, pożegnał się i wyszedł z pokoju. Szybki prysznic i poszłam spać.
***
Rano wstałam o 6:00. Poszłam się umyć i uczesać. Ubrałam białą koszule damską z podwiniętymi rękawkami,czerwony krawat, dżinsową spódniczkę i czarne sandały na obcasie. Spakowałam książki i zeszłam na śniadanie. Z kanapką w ręce ruszyłam do klasy. Tak czekał Raphael:
- Hej-powiedziałam siadając w ławce.
- Jedziemy na przejażdżkę po lekcjach ?-zapytał opierając ręce o blat ławki
- Nie mogę, jadę do galerii kupić sukienkę może jutro-pokręciłam głową.Lekcje ciągły się niemiłosiernie. Gdy zabrzmiał ostatni dzwonek wyskoczyłam jak torpeda z akademii i ruszyłam w stronę przystanku. Po pół godziny byłam w galerii. Żadna sukienka nie była ładna. Ale w końcu znalazłam tę:

Dorzuciłam buty:

I z zadowoleniem ruszyłam na postój taksówek. Zapłaciłam ile trzeba i wróciłam do akademii. Przy wejściu stał Raphael.
Raphael ?
Cali ze śniegu turlaliśmy po ziemi ze śmiechem.
- Dobra chodź oddamy sprzęt i wrócimy do Akademii.Mam chyba gorącom czekoladę-wstałam ze śniegu i pomogłam chłopakowi wstać. Oddaliśmy snowboardy i ruszyliśmy do akademii. Zrobiłam gorącom czekoladę i zaniosłam do mojego pokoju. Podałam mu jeden kubek:
- Dzięki-powiedział
- Niema sprawy-odpowiedziałam
- Myślałaś nad balem-ponownie zapytał
- Tak -powiedziałam
- I co ?
- Tak pójdę z tobą-oznajmiłam.
- Naprawdę - uśmiechnął się
- Tak -pokiwałam głową. Przytulił mnie, pożegnał się i wyszedł z pokoju. Szybki prysznic i poszłam spać.
***
Rano wstałam o 6:00. Poszłam się umyć i uczesać. Ubrałam białą koszule damską z podwiniętymi rękawkami,czerwony krawat, dżinsową spódniczkę i czarne sandały na obcasie. Spakowałam książki i zeszłam na śniadanie. Z kanapką w ręce ruszyłam do klasy. Tak czekał Raphael:
- Hej-powiedziałam siadając w ławce.
- Jedziemy na przejażdżkę po lekcjach ?-zapytał opierając ręce o blat ławki
- Nie mogę, jadę do galerii kupić sukienkę może jutro-pokręciłam głową.Lekcje ciągły się niemiłosiernie. Gdy zabrzmiał ostatni dzwonek wyskoczyłam jak torpeda z akademii i ruszyłam w stronę przystanku. Po pół godziny byłam w galerii. Żadna sukienka nie była ładna. Ale w końcu znalazłam tę:

Dorzuciłam buty:

I z zadowoleniem ruszyłam na postój taksówek. Zapłaciłam ile trzeba i wróciłam do akademii. Przy wejściu stał Raphael.
Raphael ?
Od James'a C.D Oskara
Nudziłem się więc poszedłem do stajni żeby wybrać się na przejażdżkę na koniu. Kiedy wszedłem był tam już jakiś chłopak.
-Cześć! Jestem James. A ty?-zapytałem
-Oskar. Eee.. Nie widziałeś tu gdzieś Nataszy?
-Nie. Nie znam jej. Jestem tu nowy. A co pokłóciłeś się z nią?
-Raczej nie. To znaczy tak, chyba. Ale nie mogę jej znaleźć.
-No to może idź do jej pokoju? Porozmawiaj z nią. Dziewczynom po krótkim czasie przechodzi.
Oskar jakby nagle dostał olśnienia:
-No jasne!-krzyknął i wybiegł ze stajni
Oskar? Idź do tej Nataszy.
-Cześć! Jestem James. A ty?-zapytałem
-Oskar. Eee.. Nie widziałeś tu gdzieś Nataszy?
-Nie. Nie znam jej. Jestem tu nowy. A co pokłóciłeś się z nią?
-Raczej nie. To znaczy tak, chyba. Ale nie mogę jej znaleźć.
-No to może idź do jej pokoju? Porozmawiaj z nią. Dziewczynom po krótkim czasie przechodzi.
Oskar jakby nagle dostał olśnienia:
-No jasne!-krzyknął i wybiegł ze stajni
Oskar? Idź do tej Nataszy.
Od Diany C.D Ethan'a
Kiedy tylko Ethan wyszedł ze stajni podbiegłam do niego i złapałam go za rękę:
-Wszystko ok?Jak się czuje Vac?-
-Już niedługo nie będzie musiała brać leków więc jest coraz lepiej.-powiedział
Ja wspięłam się na palce i lekko musnęłam jego wargi swoimi:
-Nie martw się.Wszystko będzie dobrze.A teraz chodźmy już do szkoły.-
Weszliśmy do budynku i każde z nas poszło na swoje lekcje.Na przerwach gadaliśmy o Balu.Po lekcjach Ethan odwiózł mnie do domu i powiedział że wróci ok.19:00.
Około 18:00 zaczęłam się szykować.Założyłam moja sukienkę, oraz buty i dodatki.Zestaw wyglądał mniej więcej tak:

Później ułożyłam włosy i wzięłam torbę, O 19:00 wyszłam z domu.Czekał już tam Ethan. Ale nie przyjechał na crossie tylko przyjechał limuzyną.Wynajął szofera a teraz wyglądał przez okno i wołał:
-I co podoba ci się?-zapytał chłopak
-Wow! Jest super!-Ethan wyszedł otworzył mi drzwi i ja weszłam do środka.Później wsiadł sam Ethan i pojechaliśmy na Bal.
Ethanie?
-Wszystko ok?Jak się czuje Vac?-
-Już niedługo nie będzie musiała brać leków więc jest coraz lepiej.-powiedział
Ja wspięłam się na palce i lekko musnęłam jego wargi swoimi:
-Nie martw się.Wszystko będzie dobrze.A teraz chodźmy już do szkoły.-
Weszliśmy do budynku i każde z nas poszło na swoje lekcje.Na przerwach gadaliśmy o Balu.Po lekcjach Ethan odwiózł mnie do domu i powiedział że wróci ok.19:00.
Około 18:00 zaczęłam się szykować.Założyłam moja sukienkę, oraz buty i dodatki.Zestaw wyglądał mniej więcej tak:

Później ułożyłam włosy i wzięłam torbę, O 19:00 wyszłam z domu.Czekał już tam Ethan. Ale nie przyjechał na crossie tylko przyjechał limuzyną.Wynajął szofera a teraz wyglądał przez okno i wołał:
-I co podoba ci się?-zapytał chłopak
-Wow! Jest super!-Ethan wyszedł otworzył mi drzwi i ja weszłam do środka.Później wsiadł sam Ethan i pojechaliśmy na Bal.
Ethanie?
Od Nicole cd. Ross'a
- Taaak. - przeciągnęłam i zaśmiałam się. - A ty Ross? - spytałam, jakbym tego nie wiedziała.
- Nie. - zaśmiał się
- W takim razie... Jesteś... Świętym Mikołajem - zaczęłam się śmiać, po czym prawie zepchnęłam go z konia.
- Ej! - powiedział, starając się wrócić na miejsce. Wreszcie dotarliśmy na piękną polanę. Na środku było jezioro. Konie poszły się napić.
Ross? Wena :/
- Nie. - zaśmiał się
- W takim razie... Jesteś... Świętym Mikołajem - zaczęłam się śmiać, po czym prawie zepchnęłam go z konia.
- Ej! - powiedział, starając się wrócić na miejsce. Wreszcie dotarliśmy na piękną polanę. Na środku było jezioro. Konie poszły się napić.
Ross? Wena :/
Od Oskara C.D Nataszy
Unikała mnie. Po prostu mnie unikała. Jak ona tak mogła? Myśli, że ja to już nie mam uczuć? Nie powiedziałem jej tego wprost, że też coś do niej czuję, a ona źle to odebrała. Muszę to odkręcić. Muszę. Ale jak? Cholera. Może musi pobyć sama? Czy może jednak mam jej poszukać? Co ja mam robić? Nawet nie mam się kogo spytać, poradzić. Poznałem kilka osób, ale nie utrzymuję z nimi szczególnego kontaktu. Ale ktoś by się może nadał? Iść z kimś porozmawiać? Może był ktoś w takiej sytuacji? Nie chcę jej stracić. Czułem się okropnie. Co mam robić? Panika.
Wywlokłem się ze stołówki po drodze biorąc kilka kostek cukru z cukierniczki i nie zadając sobie trudu żeby iść po kurtkę, skierowałem się do boksu Charlesa. Pogłaskałem ogiera, dałem mu cukier i wziąłem się za oporządzenie go trochę. Mam nadzieję, że do jutra przejdzie Nataszy ten nastrój, w końcu jutro Sylwester. Dzisiaj już chyba zostawię ją w spokoju.
-Cześć kolego. - usłyszałem i odwróciłem się. Przed boksem Charlesa stał wysoki szatyn, uśmiechał się.
-Cześć? - odpowiedziałem niepewnie.
James? XD
Wywlokłem się ze stołówki po drodze biorąc kilka kostek cukru z cukierniczki i nie zadając sobie trudu żeby iść po kurtkę, skierowałem się do boksu Charlesa. Pogłaskałem ogiera, dałem mu cukier i wziąłem się za oporządzenie go trochę. Mam nadzieję, że do jutra przejdzie Nataszy ten nastrój, w końcu jutro Sylwester. Dzisiaj już chyba zostawię ją w spokoju.
-Cześć kolego. - usłyszałem i odwróciłem się. Przed boksem Charlesa stał wysoki szatyn, uśmiechał się.
-Cześć? - odpowiedziałem niepewnie.
James? XD
Od Ross'a cd. Nicole
Obejrzałem się. Lilly właśnie wchodziła do szkoły. Westchnąłem lekko, pospiesznie zakładając ogłowie ogierowi, po czym dwa razy podskoczyłem. Byłem już na zwierzęciu. Nie przejmując się roztępowaniem, od razu ryszyłem go kłusem. Po pięciu minutach jechaliśmy wspaniałym galopem, jakiego jeszcze nigdy nie osiagnął.
Z daleko było widać Nicolę. Co chwilę się odwracała, aby zobaczyć czy jadę. W końcu ją dogoniliśmy, oboje przechodząc do stępa. Jej koń wypuścił powietrze z chrap - zdawał się być trochę zmęczony. Poklepałem mojego ogiera lekko po szyi.
- Teraz ja nie mam gonić? - zaśmiała się.
Zmierzyłem ją wzrokiem.
- A co jeśli konie kolki dostaną? Nie roztępowałem Dark'a. - wzruszyłem ramionami.
Nie odezwała się.
- To ty jesteś Nicola? - spytałem, poprawiając grzywkę.
Nicola? Grzywce się nie oprzesz XDD
Z daleko było widać Nicolę. Co chwilę się odwracała, aby zobaczyć czy jadę. W końcu ją dogoniliśmy, oboje przechodząc do stępa. Jej koń wypuścił powietrze z chrap - zdawał się być trochę zmęczony. Poklepałem mojego ogiera lekko po szyi.
- Teraz ja nie mam gonić? - zaśmiała się.
Zmierzyłem ją wzrokiem.
- A co jeśli konie kolki dostaną? Nie roztępowałem Dark'a. - wzruszyłem ramionami.
Nie odezwała się.
- To ty jesteś Nicola? - spytałem, poprawiając grzywkę.
Nicola? Grzywce się nie oprzesz XDD
Od Ethan'a C.D Diany
-Co ty tu robisz?
-Aktualnie siedzę na motorze przed twoim domem.
-A można wiedzieć po co?
Uśmiechnąłem się i rzuciłem w Dianę kaskiem.
-Mówiłam ci, że nie lubię jazdy na motorze.
-Nie będę jechał przez las. Wsiadaj.
Dziewczyna grymasząc usiadła na tylnim siedzeniu i wczepiła się we mnie. Ruszyłem z umiarkowaną szybkością. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Odprowadziłem motor w jego miejsce (wyhaczyłem gdzie nauczyciele chowają auta) i wróciłem do dziewczyny. diana złapała mnie za rekę i ruszyliśmy w stronę szkoły.
-Diana, ale ja muszę iść do konia.
-Po co?
Nic nie mówiąc ruszyłem w stronę stajni. Dziewczyna stała przez chwilę myśląc czy iść do szkoły czy ze mną. Ale mnie to już nie obchodziło. Ruszyłem biegiem w stronę boksu Vacadolli. Kamień spadł mi z serca, kiedy ją zobaczyłem.
-Oj mała, znowu się o ciebie bałem...
Powiedziałem wtulając się w ciepłą sierść mojej klaczy.
-Jak się trzymasz?
Poklepałem ją i poszedłem do siodlarni. Otworzyłem moją pakę i wyjąłem strzykawkę. Napełniłem ją lekarstwem i wróciłem do konia.
-Teraz tylko spokojnie... Proszę. Muszę.
Powiedziałem i wbiłem strzykawkę w udo klaczy. Ta odskoczyła, jednak nie dałem za wygraną i wstrzyknąłem lekarstwo do końca. Szybko zdezynfekowałem ranę.
-Nie było tak źle... Wkrótce nie będziesz musiała brać lekarstw... Obiecuję.
Jeszcze raz wtuliłem się w Vac i wyszedłem z boksu. W tedy złapała mnie Diana.
Diana?
-Aktualnie siedzę na motorze przed twoim domem.
-A można wiedzieć po co?
Uśmiechnąłem się i rzuciłem w Dianę kaskiem.
-Mówiłam ci, że nie lubię jazdy na motorze.
-Nie będę jechał przez las. Wsiadaj.
Dziewczyna grymasząc usiadła na tylnim siedzeniu i wczepiła się we mnie. Ruszyłem z umiarkowaną szybkością. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Odprowadziłem motor w jego miejsce (wyhaczyłem gdzie nauczyciele chowają auta) i wróciłem do dziewczyny. diana złapała mnie za rekę i ruszyliśmy w stronę szkoły.
-Diana, ale ja muszę iść do konia.
-Po co?
Nic nie mówiąc ruszyłem w stronę stajni. Dziewczyna stała przez chwilę myśląc czy iść do szkoły czy ze mną. Ale mnie to już nie obchodziło. Ruszyłem biegiem w stronę boksu Vacadolli. Kamień spadł mi z serca, kiedy ją zobaczyłem.
-Oj mała, znowu się o ciebie bałem...
Powiedziałem wtulając się w ciepłą sierść mojej klaczy.
-Jak się trzymasz?
Poklepałem ją i poszedłem do siodlarni. Otworzyłem moją pakę i wyjąłem strzykawkę. Napełniłem ją lekarstwem i wróciłem do konia.
-Teraz tylko spokojnie... Proszę. Muszę.
Powiedziałem i wbiłem strzykawkę w udo klaczy. Ta odskoczyła, jednak nie dałem za wygraną i wstrzyknąłem lekarstwo do końca. Szybko zdezynfekowałem ranę.
-Nie było tak źle... Wkrótce nie będziesz musiała brać lekarstw... Obiecuję.
Jeszcze raz wtuliłem się w Vac i wyszedłem z boksu. W tedy złapała mnie Diana.
Diana?
Od Lilly CD Ross'a
- Haha spokojnie ogierze, nie szalej tak- zaśmiałam się i usiadłam.
Ross odstawił laptopa na szafkę i usiadł n przeciwko mnie. Potem cały czas się na mnie gapił. Schowałam ręce za sobą i jak najdyskretniej tylko umiałam wzięłam poduszkę. Gdy najmniej się tego spodziewał uderzyłam go nią.
- Bitwa na poduszki!- uśmiechnęłam się i zaczęliśmy się obrzucać poduszkami. Po jakiejś godzinie leżeliśmy zmęczeni, a poduszki wokół nas. Nasze oddechy były przyśpieszone. Wbrew pozorom a bitwa była bardzo wyczerpująca. Ross nachylił się nade mną. Już wiedziałam o co mu chodzi.
- Serio masz na to jeszcze siłę?- spytałam z troszeczkę wrednym uśmiechem. On nic nie odpowiedział tylko wpił się w moje usta. No cóż, próby wyrwania nie miałyby sensu. Był nade mną i podpierał się rękami, więc nie miałam żadnej drogi ucieczki...
<Ross? xD>
Ross odstawił laptopa na szafkę i usiadł n przeciwko mnie. Potem cały czas się na mnie gapił. Schowałam ręce za sobą i jak najdyskretniej tylko umiałam wzięłam poduszkę. Gdy najmniej się tego spodziewał uderzyłam go nią.
- Bitwa na poduszki!- uśmiechnęłam się i zaczęliśmy się obrzucać poduszkami. Po jakiejś godzinie leżeliśmy zmęczeni, a poduszki wokół nas. Nasze oddechy były przyśpieszone. Wbrew pozorom a bitwa była bardzo wyczerpująca. Ross nachylił się nade mną. Już wiedziałam o co mu chodzi.
- Serio masz na to jeszcze siłę?- spytałam z troszeczkę wrednym uśmiechem. On nic nie odpowiedział tylko wpił się w moje usta. No cóż, próby wyrwania nie miałyby sensu. Był nade mną i podpierał się rękami, więc nie miałam żadnej drogi ucieczki...
<Ross? xD>
Od Diany C.D Ethan'a
Jak tylko dojechaliśmy pod mój dom błyskawicznie zsiadłam z motoru.
-Wszystko ok?-zapytał Ethan.
-Tak tylko ja nie zbyt lubię jeździć na motorze...-wytłumaczyłam się.
-Diana, jutro jest ten bal. Więc będę po ciebie jutro o 19:00. Ok?-
-Tak jasne.Jedź już czekają na cb -powiedziałam po czym wspięłam się na palce i pocałowałam go lekko w policzek. Ethan uśmiechnął się,założył kask i pojechał.
Ja weszłam do domu i poszłam do mojego pokoju.Rzuciłam się na łóżko i od razu usnęłam.
*****Następnego dnia*****
Kiedy się obudziłam była 6:00.Zajęcia w Akademii zaczynają sie o 8:00 więc miałam sporo czasu.Poszłam wziąć prysznic i ubrałam się w rurki pudrowy sweterek i trampki.Zjadłam śniadanie i zapakowałam torbę. Około 7:30 wyszłam z domu żeby zamówić taksówkę.Kiedy wyszłam z domu o dziwo czekał przed nim Ethan na motocyklu.
Ethan?
-Wszystko ok?-zapytał Ethan.
-Tak tylko ja nie zbyt lubię jeździć na motorze...-wytłumaczyłam się.
-Diana, jutro jest ten bal. Więc będę po ciebie jutro o 19:00. Ok?-
-Tak jasne.Jedź już czekają na cb -powiedziałam po czym wspięłam się na palce i pocałowałam go lekko w policzek. Ethan uśmiechnął się,założył kask i pojechał.
Ja weszłam do domu i poszłam do mojego pokoju.Rzuciłam się na łóżko i od razu usnęłam.
*****Następnego dnia*****
Kiedy się obudziłam była 6:00.Zajęcia w Akademii zaczynają sie o 8:00 więc miałam sporo czasu.Poszłam wziąć prysznic i ubrałam się w rurki pudrowy sweterek i trampki.Zjadłam śniadanie i zapakowałam torbę. Około 7:30 wyszłam z domu żeby zamówić taksówkę.Kiedy wyszłam z domu o dziwo czekał przed nim Ethan na motocyklu.
Ethan?
Od Ethan'a C.D Diany
Dziewczyna straciła przytomność, a ja się zacząłem śmiać. Jak tu się nie śmiać? Ogarnąłem się jednak po chwili i ułożyłem dziewczynę na podłodze. Serce jej biło, oddychała. To nic poważnego. Reakcja na nagły przypływ emocji. Zacząłem ją delikatnie klepać po twarzy.
-Diana... Diana... Halo... Nie śpij...
Mówiłem w kółko aż do momentu aż dziewczyna się obudziła.
-Ja, ja, ja przepraszam...
-Za co przepraszasz? Ja ci nie powiedziałem, że biorę te wszystkie gówna, że jestem pewnego rodzaju świrem. I nie przepraszam, bo tak mam. Więc ty też nie przepraszaj.
Dziewczyna pokiwała głową i się uśmiechnęła.
-A teraz wstawaj, odwiozę cię do domu, bo zaraz do ciebie zadzwonią rodzice.
Schodziliśmy na dół kiedy zadzwonił telefon. Diana pośpiesznie odebrała.
-Tak, mamo już jadę. Mam sukienkę. Skoczyliśmy jeszcze w kilka miejsc. Pa.
-Mówiłem.
Kiedy się ubieraliśmy ciocia podeszła do mnie.
-Na pewno wszystko ok? Możesz jechać?
Zignorowałem to niepotrzebne zamartwianie się i wyszedłem z domu. Odpaliłem motor i ruszyliśmy do domu Diany. Ale inną drogą. Skręciłem w las. Dziewczyna się z lekka zlękła, ponieważ jeszcze mocniej się mnie uczepiła. Wjeżdżałem na różne przeszkody terenowe, co mi sprawiało wielką frajdę. Kiedy w końcu zajechaliśmy na miejsce Diana błyskawicznie zsiadła z motoru.
Diana?
-Diana... Diana... Halo... Nie śpij...
Mówiłem w kółko aż do momentu aż dziewczyna się obudziła.
-Ja, ja, ja przepraszam...
-Za co przepraszasz? Ja ci nie powiedziałem, że biorę te wszystkie gówna, że jestem pewnego rodzaju świrem. I nie przepraszam, bo tak mam. Więc ty też nie przepraszaj.
Dziewczyna pokiwała głową i się uśmiechnęła.
-A teraz wstawaj, odwiozę cię do domu, bo zaraz do ciebie zadzwonią rodzice.
Schodziliśmy na dół kiedy zadzwonił telefon. Diana pośpiesznie odebrała.
-Tak, mamo już jadę. Mam sukienkę. Skoczyliśmy jeszcze w kilka miejsc. Pa.
-Mówiłem.
Kiedy się ubieraliśmy ciocia podeszła do mnie.
-Na pewno wszystko ok? Możesz jechać?
Zignorowałem to niepotrzebne zamartwianie się i wyszedłem z domu. Odpaliłem motor i ruszyliśmy do domu Diany. Ale inną drogą. Skręciłem w las. Dziewczyna się z lekka zlękła, ponieważ jeszcze mocniej się mnie uczepiła. Wjeżdżałem na różne przeszkody terenowe, co mi sprawiało wielką frajdę. Kiedy w końcu zajechaliśmy na miejsce Diana błyskawicznie zsiadła z motoru.
Diana?
Od Lex Cd Martina
Zaczęłam się głośnio śmiać, a potem strzeliłam mu kuksańca mniędzy żebra. Nie miałam złych zamiarów, ale chłopak pyrgnął na podłogę. Szybk do niego podeszłam.
-Nic Ci nie jest?-spytałam. Trzymał się za żebra, w miejscu, gdzie go uderzełam. Ale teraz roześmiał się głośno.
-Osz Ty!-wydarłam się.-Ja się przejmuję, że Cię połamałam, a Ty udajesz!-mój wrzask przeszedł w perlisty śmiech. Wstałam i podeszłam do okna i zapatrzyłam się w padający śnieg. Drzwa były oszronione, a na ziemi leżała gruba pierzyna. Latarnie na placu przed szkołą oświetlały spadający śnieg.
-Ładnie to wygląda.-powiedziałam.
-Prawda.-zgodził się Martin podchodząc do mnie od tyłu i obejmując mnie w pasie. Drgnęłam lekko, ale nic nie powiedziałam. Martin oparł swoją głowę na mojej. Staliśmy tak i patrzyliśmy, a ja nie zamierzałam nic mówić. Po chwili obróciłam się do niego, spojrzałam mu w oczy i pocałowałam go.
Martin? c: strzelaj jakiegoś romantyka :D
-Nic Ci nie jest?-spytałam. Trzymał się za żebra, w miejscu, gdzie go uderzełam. Ale teraz roześmiał się głośno.
-Osz Ty!-wydarłam się.-Ja się przejmuję, że Cię połamałam, a Ty udajesz!-mój wrzask przeszedł w perlisty śmiech. Wstałam i podeszłam do okna i zapatrzyłam się w padający śnieg. Drzwa były oszronione, a na ziemi leżała gruba pierzyna. Latarnie na placu przed szkołą oświetlały spadający śnieg.
-Ładnie to wygląda.-powiedziałam.
-Prawda.-zgodził się Martin podchodząc do mnie od tyłu i obejmując mnie w pasie. Drgnęłam lekko, ale nic nie powiedziałam. Martin oparł swoją głowę na mojej. Staliśmy tak i patrzyliśmy, a ja nie zamierzałam nic mówić. Po chwili obróciłam się do niego, spojrzałam mu w oczy i pocałowałam go.
Martin? c: strzelaj jakiegoś romantyka :D
Od Nataszy cd Oskara
Tego dnia czułam się, jakby ktoś przeżuł mnie i wypluł. Miałam sześć lekcji - fizyka, niemiecki (ta baba znowu się użalała, że mąż jej nie pomaga), matma, angielski, technika i chemia. Siedziałam na nich w ostatniej ławce bezproduktywanie gapiąc się w okno, albo na tablice. Po lekcjach postanowiłam pójść do siebie. Przebrałam się w bryczesy, skarpety w czarno-niebieskie karo, gruby golf, ocieplacz i sztyblety. Poszłam do stajni, ale przy drzwiach do szkoły wpadłam na Oskara. Minęłam go i poszłam dalej. Wyczyściłam Króla, rozczesałam mu dokładnie grzywę i ogon i zaczęłam go ubierać. Wzięłam siodło ujeżdżeniowe, bo chciałam iść na ujeżdżalnie. Gdy Król był gotowy założyłam kask i wyprowadziłam go. Poprosiłam stajennego o otworzenie drzwi do ujeżdżalni, wsiadłam na mego kobia i ruszyłam. Zaplanowałam sobie, że będę ćwiczyła mniej więcej do kolacji. Po treningu zaprowadziłam Elendila do stajni. Rozebrałam go u nakryłam derką. Schowałam sprzęt, jego i mój i poszłam do szkoły. Najpierw poszłam do mnue, zdjęłam ocieplacz oraz gruby sweter i założyłam t-shirt. Poszłam na stołówkę i rozejrzałam się, czy nie ma tam Oskara. Był, siedział przy stoliku. Wmieszałam się w tłum ludzi stojących w kolejce. odebrałam posiłek i ruszyłam do jednego ze stolików, przy których mogłam usiąść rak, że siedziałabym tyłem do Oskara. Zjadłam szybko kolację i poszłam ć naczynia. Gdy już wychodziłam podbuegł do mnie Oskar.
-Czemu mnie unikasz?-spytał.
-Bo jest mi głupio.-odparłam rzeczowo.-jest mi głupio, że powiedziałam Ci co czuję, a Ty wcale nie czujesz tego co ja. Tylko się zbłaźniłam.-poszłam dalej zostawiając go samego. Nie poszłam do siebie, bo pomyślałam, że może tam przyjść. Udałam się do bilioteki szkolnej. Wzięłam sobie kosiążkę i poszłam do jegnego ze stolików. Usiadłam i zaczęłan czytać odcinając się od rzeczywistości.
Oskar?
-Czemu mnie unikasz?-spytał.
-Bo jest mi głupio.-odparłam rzeczowo.-jest mi głupio, że powiedziałam Ci co czuję, a Ty wcale nie czujesz tego co ja. Tylko się zbłaźniłam.-poszłam dalej zostawiając go samego. Nie poszłam do siebie, bo pomyślałam, że może tam przyjść. Udałam się do bilioteki szkolnej. Wzięłam sobie kosiążkę i poszłam do jegnego ze stolików. Usiadłam i zaczęłan czytać odcinając się od rzeczywistości.
Oskar?
Od Martina cd. Lex
- Bo widzisz, bo ja w ogóle nic nie wiem o moich rodzicach - odparłem cicho.
Przestała na chwilę płakać.
- Jak to? - spytała.
- Wiem tylko, że zginęli w wypadku samochodowym, a ja trafiłem do domu dziecka, a potem do rodziny zastępczej - mój głos był coraz cichrzy. - oczywiście kocham ich jak prawdziwą rodzinę, jednak to nie to samo. Zawsze z tego powodu byłem wyśmiewany w szkołach. Dlatego teraz wiedzą o tym tylko nauczyciele no i ty. Mam odczucie, że tobie mogę wszystko powiedzieć...
- Dlaczego wyśmiewany? - przerwała mi.
- Przecież to byli kompletni idioci - przewróciłem oczami.
- Atoma znalazłem w lesie. Nie uczyłem się jazdy konnej. Jakoś to samo przyszło. Nie miałem trenera, sam robiłem wszystko, potajemnie. Właśnie dlatego jestem za bardzo spięty w siodle.
Pokiwała głową, a jej łzy lały się dalej. Były niekontrolowane.
- Potem umarł mój przyszywany brat, została tylko, oczywiście także przyszywana, młodsza siostra. Ona mnie nie lubi - uśmiechnąłem się lekko - nazywa mnie idiotą, gdy nikt nie widzi, nie słyszy.
- Ile ma lat? - spytała.
- Niewiem. Jest o siedem lat młodsza, czyli dziesięć. - wzruszyłem ramionami.
- Mistrz matematyki się znalazł. Nie jedenaście? - przestała na chwilę płakać. Wytarłem jej łzy w mój rękaw bluzy.
- No widzisz, jestem młodszy od ciebie. Mam siedemnaście lat. Ale ponoć kobiety lubią młodszych - uśmiechnąłem się lekko.
Lex? Sry, że krótkie ;c
Przestała na chwilę płakać.
- Jak to? - spytała.
- Wiem tylko, że zginęli w wypadku samochodowym, a ja trafiłem do domu dziecka, a potem do rodziny zastępczej - mój głos był coraz cichrzy. - oczywiście kocham ich jak prawdziwą rodzinę, jednak to nie to samo. Zawsze z tego powodu byłem wyśmiewany w szkołach. Dlatego teraz wiedzą o tym tylko nauczyciele no i ty. Mam odczucie, że tobie mogę wszystko powiedzieć...
- Dlaczego wyśmiewany? - przerwała mi.
- Przecież to byli kompletni idioci - przewróciłem oczami.
- Atoma znalazłem w lesie. Nie uczyłem się jazdy konnej. Jakoś to samo przyszło. Nie miałem trenera, sam robiłem wszystko, potajemnie. Właśnie dlatego jestem za bardzo spięty w siodle.
Pokiwała głową, a jej łzy lały się dalej. Były niekontrolowane.
- Potem umarł mój przyszywany brat, została tylko, oczywiście także przyszywana, młodsza siostra. Ona mnie nie lubi - uśmiechnąłem się lekko - nazywa mnie idiotą, gdy nikt nie widzi, nie słyszy.
- Ile ma lat? - spytała.
- Niewiem. Jest o siedem lat młodsza, czyli dziesięć. - wzruszyłem ramionami.
- Mistrz matematyki się znalazł. Nie jedenaście? - przestała na chwilę płakać. Wytarłem jej łzy w mój rękaw bluzy.
- No widzisz, jestem młodszy od ciebie. Mam siedemnaście lat. Ale ponoć kobiety lubią młodszych - uśmiechnąłem się lekko.
Lex? Sry, że krótkie ;c
poniedziałek, 29 grudnia 2014
Od Lex Cd Martina
Martin lonżował Atoma, a ja stwierdziłam, że nie jestem tam potrzebna. Poszłam do mojego pokoju, zdjęłam kurtkę i buty, i położyłam się na łóżku. Sięgnęłam po książkę i zaczęłam czytać. Wzięłam akurat "Klątwę Wendigo". Gdy przeczytałam z rozdział mój telefon zaczął wibrować wściekle. Wyjęłam go, a na jego ekranie wyświetlała się jedna notka: "Tata". Zapomniałam. Ale jak mogłam zapomnieć? Jak mogłam zapomnieć o czymś tak ważnym?! Łzy napłyneły mi do oczu i pociekły po policzkach. Zaczęłam szlochać bezgłośnie i zwinęlam się w kłębek pod koldrą. Usłyszalam, że otwierają sie drzwi.
-Lex?-usłyszałam głos Martina.-Z Atomem już dobrzee, całe szczęście... Lex, czy coś się stało?-spytał, gdy dostrzegł mnie pod kołdrą i usiadł na łóżku.
-Nie.-powiedzialam i jeszcze bardziej naciągnęłam na głowę kołdrę. Nie chciałam, żeby widzial mnie w takim stanie. Ale on oczywiście MUSIAŁ zdjąć ze mnie kołdrę.
-Lex... Czemu ty płaczesz?!
-Nie twój interes.-warknęłam-Zostaw mnie.
-Nie zostawię Cię-powiedział.-Co się stało?
Nie miałam siły nawet mu odpowiedzieć, po prostu dalej płakałam.
-Lex, przecież mi możesz powiedzieć...
-A jak nie mogę? A jak.. A jak...-wykrzyknęłam siadając natychmiast. Martin objął mnie.
-Cśśśś... Nie płacz...-powiedział. Ale ja płakałam dalej. Po chwili dopiero zaczęłam się uspokajać. Przetarłam oczy i uwolniłam się z objęć Martina.
-Dzisiaj jest rocznica śmierci mojego taty.-rzuciłam.-Był żolnierzem, zginął na misji. Ale byl też moim tatą, wszystkim, co miałam. Miałam wtedy 10 lat. Wychowywał mnie tylko on, mojej matki nigdy nie poznałam. Zajął się mną najlepszy przyjaciel mojego taty, Mistrz Wing-chun. Mieszkałam w bloku, w naszym dawnym mieszkaniu, środki do życia biorąc z renty po tacie i z tego, co było na jego koncie, bo on zostawil mi to wszystko. Ale to Mistrz sprawował nade mną opiekę. To dzięki niemu umiem władać mieczem, znam Wing Chun. Ale tak na prawdę wszystko pokazał mi tata. A ja zapomnialam o nim. Zapomniałam o nim w dniu rocznicy jego śmierci...-skończyłam mój wykład i rozpłakałam się ponownie. Czulam się strasznie. Zapomniałam o tacie, a teraz rzygam na kogoś moją przeszłością...
Martin? :c
-Lex?-usłyszałam głos Martina.-Z Atomem już dobrzee, całe szczęście... Lex, czy coś się stało?-spytał, gdy dostrzegł mnie pod kołdrą i usiadł na łóżku.
-Nie.-powiedzialam i jeszcze bardziej naciągnęłam na głowę kołdrę. Nie chciałam, żeby widzial mnie w takim stanie. Ale on oczywiście MUSIAŁ zdjąć ze mnie kołdrę.
-Lex... Czemu ty płaczesz?!
-Nie twój interes.-warknęłam-Zostaw mnie.
-Nie zostawię Cię-powiedział.-Co się stało?
Nie miałam siły nawet mu odpowiedzieć, po prostu dalej płakałam.
-Lex, przecież mi możesz powiedzieć...
-A jak nie mogę? A jak.. A jak...-wykrzyknęłam siadając natychmiast. Martin objął mnie.
-Cśśśś... Nie płacz...-powiedział. Ale ja płakałam dalej. Po chwili dopiero zaczęłam się uspokajać. Przetarłam oczy i uwolniłam się z objęć Martina.
-Dzisiaj jest rocznica śmierci mojego taty.-rzuciłam.-Był żolnierzem, zginął na misji. Ale byl też moim tatą, wszystkim, co miałam. Miałam wtedy 10 lat. Wychowywał mnie tylko on, mojej matki nigdy nie poznałam. Zajął się mną najlepszy przyjaciel mojego taty, Mistrz Wing-chun. Mieszkałam w bloku, w naszym dawnym mieszkaniu, środki do życia biorąc z renty po tacie i z tego, co było na jego koncie, bo on zostawil mi to wszystko. Ale to Mistrz sprawował nade mną opiekę. To dzięki niemu umiem władać mieczem, znam Wing Chun. Ale tak na prawdę wszystko pokazał mi tata. A ja zapomnialam o nim. Zapomniałam o nim w dniu rocznicy jego śmierci...-skończyłam mój wykład i rozpłakałam się ponownie. Czulam się strasznie. Zapomniałam o tacie, a teraz rzygam na kogoś moją przeszłością...
Martin? :c
Od Oskara C.D Nataszy
Wyszedłem z pokoju Nataszy i skierowałem się do swojego. Czułem się dziwnie. Nie wiem jak, po prostu dziwnie. Z jednej strony cieszyłem się, bo lubiłem Nataszę...Bardzo lubiłem, ale po tym co powiedziałem wydawało mi się, że jest jakaś...Smutna. Nie chciałem sprawić jej jakiejkolwiek przykrości. Powinienem ją przeprosić? Ale za co? Nie. A jeśli nasze rozmowy nie będą już takie jak do teraz?
Zmartwiony wszedłem do pokoju i niemal natychmiastowo poszedłem wziąć prysznic. Po około trzydziestu minutach położyłem się spać. Może uda mi się zasnąć. I o dziwo udało, nawet dosyć szybko.
Śnił mi się sypiący z błękitno-szarego nieba śnieg. Wielkie, delikatne płatki powoli opadały na gałęzie drzew. Po chwili zorientowałem się, że siedzę na koniu. Na Charlesie. Teraz dopiero było słychać stukot jego kopyt. Przyspieszał aż w końcu galopował. Wymijał drzewa, zwinnie. Łzy napłynęły mi do oczu, na policzkach czułem topniejące płatki śniegu i lodowaty wiatr. I spadłem. Było widać tylko ciemność, po chwili otworzyłem oczy.
Bolała mnie głowa. Okazało się, że nie spadłem tylko z konia, ale także z łóżka przy okazji uderzając głową o szafkę nocną. Dotknąłem bolącego miejsca. Na dłoni zobaczyłem krew. No pięknie! Która to godzina... Siódma trzydzieści. Wstałem i poszedłem do łazienki. W lustrze zobaczyłem, że rozciąłem sobie głowę. Nie wyglądało to poważnie. Przemyłem wodą ranę po czym przytknąłem do niej chusteczkę. Jedną, dwie, cztery. Po jakimś czasie krwawienie ustało. Poszedłem się ubrać. Nie chciało mi się iść na lekcje. Na szczęście dzisiaj nie mam ich dużo, tylko pięć. Jest za dziesięć ósma, wziąłem potrzebne książki, coś do pisania i powoli ruszyłem na lekcje.
Zszedłem po schodach na parter i w końcu wyszedłem z akademii. Po chwili znalazłem się w lesie, zacząłem bieg. Byłem długodystansowcem, kiedyś biegałem o wiele więcej, niemal codziennie. Teraz tylko czasem. Po trzydziestu minutach dotarłem do zamarzniętego jeziora. Zatrzymałem się na chwilę, żeby odpocząć i zawróciłem do akademii. Powoli zaczynało mi być jednak zimno. Przyspieszyłem.
Otworzyłem drzwi od akademii i wpadłem na Nataszę.
Natasza?
Zmartwiony wszedłem do pokoju i niemal natychmiastowo poszedłem wziąć prysznic. Po około trzydziestu minutach położyłem się spać. Może uda mi się zasnąć. I o dziwo udało, nawet dosyć szybko.
Śnił mi się sypiący z błękitno-szarego nieba śnieg. Wielkie, delikatne płatki powoli opadały na gałęzie drzew. Po chwili zorientowałem się, że siedzę na koniu. Na Charlesie. Teraz dopiero było słychać stukot jego kopyt. Przyspieszał aż w końcu galopował. Wymijał drzewa, zwinnie. Łzy napłynęły mi do oczu, na policzkach czułem topniejące płatki śniegu i lodowaty wiatr. I spadłem. Było widać tylko ciemność, po chwili otworzyłem oczy.
Bolała mnie głowa. Okazało się, że nie spadłem tylko z konia, ale także z łóżka przy okazji uderzając głową o szafkę nocną. Dotknąłem bolącego miejsca. Na dłoni zobaczyłem krew. No pięknie! Która to godzina... Siódma trzydzieści. Wstałem i poszedłem do łazienki. W lustrze zobaczyłem, że rozciąłem sobie głowę. Nie wyglądało to poważnie. Przemyłem wodą ranę po czym przytknąłem do niej chusteczkę. Jedną, dwie, cztery. Po jakimś czasie krwawienie ustało. Poszedłem się ubrać. Nie chciało mi się iść na lekcje. Na szczęście dzisiaj nie mam ich dużo, tylko pięć. Jest za dziesięć ósma, wziąłem potrzebne książki, coś do pisania i powoli ruszyłem na lekcje.
***
Pierwszy angielski, później matma, niemiecki, fizyka i chemia. Nie mogłem się na niczym skupić. Jednak kiedy lekcje dobiegły końca, pomyślałem, że pójdę pobiegać. Wróciłem do pokoju, wyciągnąłem z szafy lajkry, na to krótkie spodenki, ponieważ w samych lajkrach czułem się nieswojo, założyłem dwie koszulki i bluzę z kapturem + rękawiczki.Zszedłem po schodach na parter i w końcu wyszedłem z akademii. Po chwili znalazłem się w lesie, zacząłem bieg. Byłem długodystansowcem, kiedyś biegałem o wiele więcej, niemal codziennie. Teraz tylko czasem. Po trzydziestu minutach dotarłem do zamarzniętego jeziora. Zatrzymałem się na chwilę, żeby odpocząć i zawróciłem do akademii. Powoli zaczynało mi być jednak zimno. Przyspieszyłem.
Otworzyłem drzwi od akademii i wpadłem na Nataszę.
Natasza?
Od Ross'a cd. Lilly
- I widzisz? Masz teraz jeszcze gorszą drogę ucieczki - przewróciłem oczami, poprawiając grzywkę.
Nie odezwała się. Próbowała się podnieść, jednak ją przytrzymałem. Zacząłem ponownie ją całować, jednak była jedynie zmuszona do oddawania pocałunków - nie mogła się wyrwać. Po jakimś czasie, nie miałem pojęcia, ile to zajęło, ale zaczęła się bardziej wiercić. Ostatni raz ją pocałowałem, tyle, że w szyję. Lekko przygryzłem jej skórę, po czym ją puściłem.
- Jesteś wolna - uśmiechnąłem się lekko.
Lilly? On nie odpuści XDD
Nie odezwała się. Próbowała się podnieść, jednak ją przytrzymałem. Zacząłem ponownie ją całować, jednak była jedynie zmuszona do oddawania pocałunków - nie mogła się wyrwać. Po jakimś czasie, nie miałem pojęcia, ile to zajęło, ale zaczęła się bardziej wiercić. Ostatni raz ją pocałowałem, tyle, że w szyję. Lekko przygryzłem jej skórę, po czym ją puściłem.
- Jesteś wolna - uśmiechnąłem się lekko.
Lilly? On nie odpuści XDD
Od Diany cd Ethana
Ciocia Ethana wyszła już z pokoju kiedy zapytałam:
-Ethan!Co się stało?Już wszystko ok?-
Chłopak przez chwilę oddychał tylko spokojnie.Potem odpowiedział:
-Dian no bo wiesz ja ci nie powiedziałem że czasem mam takie jakby ataki i...-tu chłopak się zatrzymał i już nic nie powiedział tylko pociągnął mnie na łóżko i pocałował w usta.Mi na chwilę dech zaparło.Potem usłyszałam tylko jak Ethan szepcze mi do ucha:
-Wybacz mi że ci nie powiedziałem...-
Wtedy po prostu już nie mogłam wytrzymać napięcia.Wszystko przeleciało mi przed oczami:
to że mu wybaczę,jak mnie całuję,kiedy jesteśmy razem w sklepie...
I wtedy zemdlałam.
Ethan?I co?
-Ethan!Co się stało?Już wszystko ok?-
Chłopak przez chwilę oddychał tylko spokojnie.Potem odpowiedział:
-Dian no bo wiesz ja ci nie powiedziałem że czasem mam takie jakby ataki i...-tu chłopak się zatrzymał i już nic nie powiedział tylko pociągnął mnie na łóżko i pocałował w usta.Mi na chwilę dech zaparło.Potem usłyszałam tylko jak Ethan szepcze mi do ucha:
-Wybacz mi że ci nie powiedziałem...-
Wtedy po prostu już nie mogłam wytrzymać napięcia.Wszystko przeleciało mi przed oczami:
to że mu wybaczę,jak mnie całuję,kiedy jesteśmy razem w sklepie...
I wtedy zemdlałam.
Ethan?I co?
Od Lilly CD Ross'a
- Ej, nie zasłużyłeś sobie- odparłam odsuwając się od niego i śmiejąc.
- No ale...?- spojrzał na mnie ze smutkiem.
- Poza tym wcale nie kopię... aż tak bardzo- odparłam. Położyłam się kładąc głowę na jego kolanach. Ross spojrzał na mnie z góry. Nie wiedziałam co może teraz zrobić, więc nieco się tego obawiałam.
<Ross? wyczerpałam wenę w poprzednim opo xd>
- No ale...?- spojrzał na mnie ze smutkiem.
- Poza tym wcale nie kopię... aż tak bardzo- odparłam. Położyłam się kładąc głowę na jego kolanach. Ross spojrzał na mnie z góry. Nie wiedziałam co może teraz zrobić, więc nieco się tego obawiałam.
<Ross? wyczerpałam wenę w poprzednim opo xd>
Od Ethan'a C.D Diany
O ty mała gnido- pomyślałem. Wstałem i podszedłem do Emily.
-Czego?
-Wilka złego.
-Przeszkadzasz.
-Wiem, mama kazała się spytać, czy na pewno nic nie chcecie.
Przymknąłem oczy ze złości.
-Nie. A teraz idź trać czas gdzieś indziej.
Zatrzasnąłem drzwi.
-Jeszcze raz za nią przepraszam. Nie da się z nią rozmawiać.
Powiedziałem i rzuciłem ostatnią poduszką, którą miałem w dłoni w Dianę i usiadłem na krześle przy biurku.
-Wszystko ok?
-Tak. Tak tylko...
-Co?
-Nic.
Powiedziałem i otworzyłem szufladę.
-Co robisz.
-Nic, odwróć się.
-Co robisz?
Uderzyłem pięścią od biurko, a Diana przerażona odskoczyła.
-Ethan?
Powiedziała moja ciocia wchodząc do pokoju.
-Wszystko ok?
Pokręciłem przecząco głową. Kobieta zbiegła na dół i wróciła ze strzykawką i kilkoma pigułkami. Płyn wstrzyknęła mi w rękę a tabletki kazało pośpiesznie połknąć. Poklepała po plecach i wyszła.
Diana? Taki suprise for you ;D
-Czego?
-Wilka złego.
-Przeszkadzasz.
-Wiem, mama kazała się spytać, czy na pewno nic nie chcecie.
Przymknąłem oczy ze złości.
-Nie. A teraz idź trać czas gdzieś indziej.
Zatrzasnąłem drzwi.
-Jeszcze raz za nią przepraszam. Nie da się z nią rozmawiać.
Powiedziałem i rzuciłem ostatnią poduszką, którą miałem w dłoni w Dianę i usiadłem na krześle przy biurku.
-Wszystko ok?
-Tak. Tak tylko...
-Co?
-Nic.
Powiedziałem i otworzyłem szufladę.
-Co robisz.
-Nic, odwróć się.
-Co robisz?
Uderzyłem pięścią od biurko, a Diana przerażona odskoczyła.
-Ethan?
Powiedziała moja ciocia wchodząc do pokoju.
-Wszystko ok?
Pokręciłem przecząco głową. Kobieta zbiegła na dół i wróciła ze strzykawką i kilkoma pigułkami. Płyn wstrzyknęła mi w rękę a tabletki kazało pośpiesznie połknąć. Poklepała po plecach i wyszła.
Diana? Taki suprise for you ;D
Od Ross'a CD Lilly
- No co ty nie powiesz? Mam znowu zacząć cię łaskotać? - odłożyłem laptopa, zaraz po tym, jak zamknąłem od niego klapkę.
- Tylko nie to - zaśmiała się.
Odwzajemniłem uśmiech.
- Która jest godzina? - spytała.
Spojrzałem na zegarek.
- Dwudziesta - przeciągnąłem się, cicho ziewając - już nigdy z tobą nie będę spać.
Zamyśliła się, nie dając mi odpowiedzi.
- Dlaczego?
- Strasznie kopiesz - mruknąłem.
Objąłem ją ramieniem, po czym lekko musnąłem jej wargi.
Lilly? Nie zchrzań tego XDD
- Tylko nie to - zaśmiała się.
Odwzajemniłem uśmiech.
- Która jest godzina? - spytała.
Spojrzałem na zegarek.
- Dwudziesta - przeciągnąłem się, cicho ziewając - już nigdy z tobą nie będę spać.
Zamyśliła się, nie dając mi odpowiedzi.
- Dlaczego?
- Strasznie kopiesz - mruknąłem.
Objąłem ją ramieniem, po czym lekko musnąłem jej wargi.
Lilly? Nie zchrzań tego XDD
Od Martina CD Lex
- O której godzinie stajenny dawał mu siano? - spytałem cicho.
- Siano? Myślałam, że on je owies. - nauczycielka zmarszczyła brwi.
- Jego żołądek 'magicznie' źle na niego reaguje. Jest zmuszony do jedzenia siana, jak i słomy. Raczej nie zareagował tak na nagłą zmianę pożywienia, ale może po prostu stajenny przesadził z jego ilością. - popatrzyłem się z troską na ogiera.
- Stajenny chodził koło godziny dziewiątej - oznajmiła.
- No właśnie, a o dziewiątej pięć, mam grupę skokową.
Nauczycielka skinęła głową. Lex podeszła bliżej. Koń zatrzymał się, uderzył kopytem w brzuch. Instruktor, który go lążował, pogonił go batem. Ten zaczął ponownie iść stępem.
- Masz ochotę go polążować? - spytała nauczycielka, po czym się lekko uśmiechnęła, mówiąc: - Usprawiedliwie twoje zniknięcie z zajęć.
- Jeśli mogę...
Wszedłem na lążownik. Instruktor podał mi lążę, jak i długi bat. Koń się zatrzymał, patrząc na mnie. Zrobiłem krok w stronę jego zadu, na znak, aby szedł dalej. Ruszył kłusem. Następnie podszedłem w stronę jego łba - musiał iść wolniej. W tym czasie, zacząłem cicho, ale nie za cicho - musiał mnie dosłyszeć, szeptać kojące słowa. Jego uszy były nastawione do przodu. Stawał się być coraz bardziej rozluźniony. Wykonał polecenie. Upuściłem bat. Nie był ani trochę potrzebny. Podszedłem do niego, jednak przycisnąłem rękę do jego zadu, aby się nie zatrzymywał. Zaczepiłem lążę z drugiej strony kantaru. Zaczął iść w drugą stronę.
Lex? Postarałam się? c:
- Siano? Myślałam, że on je owies. - nauczycielka zmarszczyła brwi.
- Jego żołądek 'magicznie' źle na niego reaguje. Jest zmuszony do jedzenia siana, jak i słomy. Raczej nie zareagował tak na nagłą zmianę pożywienia, ale może po prostu stajenny przesadził z jego ilością. - popatrzyłem się z troską na ogiera.
- Stajenny chodził koło godziny dziewiątej - oznajmiła.
- No właśnie, a o dziewiątej pięć, mam grupę skokową.
Nauczycielka skinęła głową. Lex podeszła bliżej. Koń zatrzymał się, uderzył kopytem w brzuch. Instruktor, który go lążował, pogonił go batem. Ten zaczął ponownie iść stępem.
- Masz ochotę go polążować? - spytała nauczycielka, po czym się lekko uśmiechnęła, mówiąc: - Usprawiedliwie twoje zniknięcie z zajęć.
- Jeśli mogę...
Wszedłem na lążownik. Instruktor podał mi lążę, jak i długi bat. Koń się zatrzymał, patrząc na mnie. Zrobiłem krok w stronę jego zadu, na znak, aby szedł dalej. Ruszył kłusem. Następnie podszedłem w stronę jego łba - musiał iść wolniej. W tym czasie, zacząłem cicho, ale nie za cicho - musiał mnie dosłyszeć, szeptać kojące słowa. Jego uszy były nastawione do przodu. Stawał się być coraz bardziej rozluźniony. Wykonał polecenie. Upuściłem bat. Nie był ani trochę potrzebny. Podszedłem do niego, jednak przycisnąłem rękę do jego zadu, aby się nie zatrzymywał. Zaczepiłem lążę z drugiej strony kantaru. Zaczął iść w drugą stronę.
Lex? Postarałam się? c:
Od Rene
Nowe miasto, nowy dom, nowa szkoła... Wszystko jakieś takie inne. Brakuje mi starej wsi, rozklekotanego autobusu, a nawet szczerbatego pana Deyna... Ciekawa jestem jak będzie w nowej szkole. Teraz podobno coraz więcej ludzi stara się tam dostać. Akademia Golden Horse... To brzmi tak dumnie. Wspaniale.
~Obróciłam się na drugi bok.
Ale co ja tam będę robić? Przecie ja nikogo nie znam! N-I-K-O-G-O. Chyba, że liczyć Dev'a. Ale on pewnie dopiero popołudniu dojedzie. Z koniem to trzeba się kilka razy zatrzymywać po drodze... Ciekawa jestem jak się czuje. Jutro przywitam go przy boksie z workiem marchewek. Mama powiedziała, że dostałam nowy sprzęt i już na mnie czeka w stajni. Wspaniale.
~Obróciłam się na plecy
Jutro wcześnie wstanę i szybko pojadę do Akademii. Albo może w ogóle nie pójdę spać? Nie no, muszę spróbować zasnąć. Muszę mieć dużo energii do zwiedzania nowego miejsca. Na zdjęciach wygląda pięknie. Wspaniale.
~Zasnęłam
Nazajutrz wstałam o 5:40 i ruszyłam do nowej szkoły. Mama mnie chciała zawieść ale ja kategorycznie zaprzeczyłam. Pojechałam rowerem i o 7:00 byłam na miejscu. Szybko wbiegłam do stajni i stanęłam jak wryta. Co teraz? Gdzie mam iść? Oparłam się o jakiś boks i zakryłam twarz dłońmi.
Ktoś? c:
~Obróciłam się na drugi bok.
Ale co ja tam będę robić? Przecie ja nikogo nie znam! N-I-K-O-G-O. Chyba, że liczyć Dev'a. Ale on pewnie dopiero popołudniu dojedzie. Z koniem to trzeba się kilka razy zatrzymywać po drodze... Ciekawa jestem jak się czuje. Jutro przywitam go przy boksie z workiem marchewek. Mama powiedziała, że dostałam nowy sprzęt i już na mnie czeka w stajni. Wspaniale.
~Obróciłam się na plecy
Jutro wcześnie wstanę i szybko pojadę do Akademii. Albo może w ogóle nie pójdę spać? Nie no, muszę spróbować zasnąć. Muszę mieć dużo energii do zwiedzania nowego miejsca. Na zdjęciach wygląda pięknie. Wspaniale.
~Zasnęłam
Nazajutrz wstałam o 5:40 i ruszyłam do nowej szkoły. Mama mnie chciała zawieść ale ja kategorycznie zaprzeczyłam. Pojechałam rowerem i o 7:00 byłam na miejscu. Szybko wbiegłam do stajni i stanęłam jak wryta. Co teraz? Gdzie mam iść? Oparłam się o jakiś boks i zakryłam twarz dłońmi.
Ktoś? c:
Od Diany C.D Ethan'a
-To co teraz robimy?-zapytałam gdy Ethan zasłonił rolety i zaciągnął mnie na łóżko.
-Może przymierz jeszcze raz tą swoją sukienkę.-powiedział Ethan.-chciałbym cię zobaczyć w niej jeszcze raz.
Wzięłam więc torbę i poszłam się przebrać.Kiedy wróciłam Ethan powiedział:
-Wiesz Diana wyglądasz naprawdę super! Na pewno będziesz miała najładniejszą sukienkę na całym Balu. A to dzięki mnie.
Ja tylko się roześmiałam i rzuciłam w niego poduszką.I to był mój pierwszy błąd.Wtedy Ethan podniósł ją z ziemi i rzucił w mnie 2 razy mocniej. Ja przewróciłam się na łóżko i zaczęła się szaleńcza walka na poduchy.I w tym momencie weszła Emily.
Ethan?Co jej zrobisz?
-Może przymierz jeszcze raz tą swoją sukienkę.-powiedział Ethan.-chciałbym cię zobaczyć w niej jeszcze raz.
Wzięłam więc torbę i poszłam się przebrać.Kiedy wróciłam Ethan powiedział:
-Wiesz Diana wyglądasz naprawdę super! Na pewno będziesz miała najładniejszą sukienkę na całym Balu. A to dzięki mnie.
Ja tylko się roześmiałam i rzuciłam w niego poduszką.I to był mój pierwszy błąd.Wtedy Ethan podniósł ją z ziemi i rzucił w mnie 2 razy mocniej. Ja przewróciłam się na łóżko i zaczęła się szaleńcza walka na poduchy.I w tym momencie weszła Emily.
Ethan?Co jej zrobisz?
Od Lilly CD Ross'a
- Serio? - spytałam unosząc jedną brew- A tak poza tym dlaczego ściskasz moją rękę?
- Nie wiem, tak jakoś...- odparł i natychmiast ją puścił, zaśmiałam się- No co?
- Hah nic...- westchnęłam i poszłam z nim do pokoju.
Ross wyciągnął ze swojej szafki wielką paczkę chipsów. Otworzył ją i wysunął w moją stronę.
- Chcesz?- spytał biorąc już jednego.
- Nom, skuszę się- zaśmiałam się. Zauważyłam ile takich paczek leży już w koszu- Ej, ale wiesz że jak będziesz tyle ich jadł to przytyjesz, będziesz gruby i już nikt cię nie będzie chciał, nie?- spytałam z lekkim uśmiechem i unosząc delikatnie jedną brew.
- Bywa- odparł.
****
Siedzieliśmy do południa. Nagle coś mi się przypomniało.
- Ja już muszę lecieć. Coś mi się przypomniało ważnego- westchnęłam i wstałam, ale złapał mnie za rękę.
- Gdzie idziesz?- spytał.
- Nie ważne. Spotkamy się wieczorem. Na razie- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Potem już wyszłam. Musiałam jechać do miasta znaleźć sobie jakąś sukienkę.
Zamówiłam taksówkę i po kilku minutach wyszłam z niej płacąc poprzednio kierowcy. Przede mną stał szereg różnych sklepów z sukienkami na sylwestra. Zachodziłam do każdego, jednak za każdym razem nie znajdywałam czegoś co by spełniało moje wymogi. Jednak w przed ostatnim budynku gdy traciłam już nadzieje na znalezienie jakiejś fajnej znalazłam wyjątkową sukienkę. Cena też była wyjątkowa nawet po przecenie. Miałam szczęście, bo została już ostatnia. Wyglądała tak:
- Nie wiem, tak jakoś...- odparł i natychmiast ją puścił, zaśmiałam się- No co?
- Hah nic...- westchnęłam i poszłam z nim do pokoju.
Ross wyciągnął ze swojej szafki wielką paczkę chipsów. Otworzył ją i wysunął w moją stronę.
- Chcesz?- spytał biorąc już jednego.
- Nom, skuszę się- zaśmiałam się. Zauważyłam ile takich paczek leży już w koszu- Ej, ale wiesz że jak będziesz tyle ich jadł to przytyjesz, będziesz gruby i już nikt cię nie będzie chciał, nie?- spytałam z lekkim uśmiechem i unosząc delikatnie jedną brew.
- Bywa- odparł.
****
Siedzieliśmy do południa. Nagle coś mi się przypomniało.
- Ja już muszę lecieć. Coś mi się przypomniało ważnego- westchnęłam i wstałam, ale złapał mnie za rękę.
- Gdzie idziesz?- spytał.
- Nie ważne. Spotkamy się wieczorem. Na razie- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Potem już wyszłam. Musiałam jechać do miasta znaleźć sobie jakąś sukienkę.
Zamówiłam taksówkę i po kilku minutach wyszłam z niej płacąc poprzednio kierowcy. Przede mną stał szereg różnych sklepów z sukienkami na sylwestra. Zachodziłam do każdego, jednak za każdym razem nie znajdywałam czegoś co by spełniało moje wymogi. Jednak w przed ostatnim budynku gdy traciłam już nadzieje na znalezienie jakiejś fajnej znalazłam wyjątkową sukienkę. Cena też była wyjątkowa nawet po przecenie. Miałam szczęście, bo została już ostatnia. Wyglądała tak:
Wzięłam jeszcze buty i kolczyki do kompletu, po czym wróciłam do akademii akurat na kolację. Wzięłam kanapkę do pokoju i odniosłam torbę z zakupami. Schowałam ją pod łóżkiem tak żeby nikt nie mógł jej znaleźć. Potem poszłam do Ross'a. Gdy weszłam do jego pokoju, siedział na łóżku z laptopem na kolanach. Usiadłam obok niego i się przytuliłam.
- Kupiłam sobie już sukienkę na bal- uśmiechnęłam się.
- Jaką?- spytał odrywając wzrok od ekranu.
- A, zobaczysz jak będziemy szli. Chcę żeby to była niespodzianka- odparłam nadal z uśmiechem i jak to ja pocałowałam go w policzek. Echhh, naprawdę byłam jakaś dziwna...
<Ross? się rozpisałam xd>
Od Ethan'a CD Diany
-Rzeczywiście, opętane lalki trafiają mi do gustu.
Zaśmiałem się.
-A co potem będziemy robić?
-A nie będzie już późno?
Nic nie powiedziałem, tylko wciągnąłem się w film. Co jakiś czas Diana wtulała się we mnie, przerażona demonami i innymi "strasznymi" scenami. Ja tylko oglądałem, nie czułem większych emocji jeżeli chodzi o ten film. Kiedy wyświetliły się napisy końcowe wyszliśmy z kina.
-To co teraz?
Zapytała się dziewczyna.
-Teraz zaproszę cię do siebie.
-A która godzina.
-19
Powiedziałem ukradkiem spoglądając na zegar przy wejściu.
~Po szaleńczej jeździe na cross'ie~
Zatrzymałem się delikatnie zarzucając tyłem motoru.
-Zsiadaj, jesteśmy na miejscu.
Otworzyłem drzwi i zaprosiłem Dianę do środka. Na początku przywitała nas Emily
-Mamo psychol wrócił!
Powiedziała patrząc na mnie chłodno.
-Emily nie mów tak!
-I nie jest sam?
Przez całą tą wymianę zdań nie odezwałem się ani słowem. Zdjąłem kurtkę i buty po czym pomogłem Dianie i poszliśmy da górę. Na klatce schodowej krzyknąłem:
-Nic nie jemy, nie pijemy.
W pokoju zapaliłem kilka świateł, a mianowicie to podświetlające akwariom i ledy na podłodze. Szczerze - nie podoba mi się ten pokój, a z rybek bym zrobił sushi, ale nie będę teraz robił awantury...
-Przepraszam za Emily, to moja przybrana siostra, nie przejmuj się nią.
Powiedziałem zasłaniając rolety. Kiedy skończyłem podszedłem do Diany.
Diana?
Zaśmiałem się.
-A co potem będziemy robić?
-A nie będzie już późno?
Nic nie powiedziałem, tylko wciągnąłem się w film. Co jakiś czas Diana wtulała się we mnie, przerażona demonami i innymi "strasznymi" scenami. Ja tylko oglądałem, nie czułem większych emocji jeżeli chodzi o ten film. Kiedy wyświetliły się napisy końcowe wyszliśmy z kina.
-To co teraz?
Zapytała się dziewczyna.
-Teraz zaproszę cię do siebie.
-A która godzina.
-19
Powiedziałem ukradkiem spoglądając na zegar przy wejściu.
~Po szaleńczej jeździe na cross'ie~
Zatrzymałem się delikatnie zarzucając tyłem motoru.
-Zsiadaj, jesteśmy na miejscu.
Otworzyłem drzwi i zaprosiłem Dianę do środka. Na początku przywitała nas Emily
-Mamo psychol wrócił!
Powiedziała patrząc na mnie chłodno.
-Emily nie mów tak!
-I nie jest sam?
Przez całą tą wymianę zdań nie odezwałem się ani słowem. Zdjąłem kurtkę i buty po czym pomogłem Dianie i poszliśmy da górę. Na klatce schodowej krzyknąłem:
-Nic nie jemy, nie pijemy.
W pokoju zapaliłem kilka świateł, a mianowicie to podświetlające akwariom i ledy na podłodze. Szczerze - nie podoba mi się ten pokój, a z rybek bym zrobił sushi, ale nie będę teraz robił awantury...
-Przepraszam za Emily, to moja przybrana siostra, nie przejmuj się nią.
Powiedziałem zasłaniając rolety. Kiedy skończyłem podszedłem do Diany.
Diana?
Od Nataszy CD Oskara
Uśmiechnęłam się, ale przyszło mi to z trudem.
-Muszę już iść.-powiedział Oskar. Nie protestowałam. Rzuciłam tylko ciche Dobranoc, gdy był przy drzwiach. Odpowiedział mi i wyszedł. Położyłam się na łóżku i zapatrzyłam w sufit. Sięgnęłam po książkę i otworzyłam ją na założonej stronie. Zaczęłam czytać odcinając się od rzeczywistości. Przeczytałam kilka rozdziałów i spojrzałam na zegarek. Było po północy. Westchnęłam, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki.
***
Obudziłam się, gdy było chwilę po szóstej. Opatuliłam się szczelnie kołdrą i sięgnęłam po książkę. Zaczęłam czytać ją od momentu, na którym skończyłam wczoraj (dzisiaj?). W końcu odłożyłam książkę i poszłam się ogarnąć. Zrobiłam sobie makijaż i ubrałam się. Uszykowałam się na lekcję i usiadłam na parapecie patrząc w okno. Miałam jeszcze trochę czasu do lekcji, ale nie sądziłam, żebym spędziła go na czymś produktywnym.
Oskar?
-Muszę już iść.-powiedział Oskar. Nie protestowałam. Rzuciłam tylko ciche Dobranoc, gdy był przy drzwiach. Odpowiedział mi i wyszedł. Położyłam się na łóżku i zapatrzyłam w sufit. Sięgnęłam po książkę i otworzyłam ją na założonej stronie. Zaczęłam czytać odcinając się od rzeczywistości. Przeczytałam kilka rozdziałów i spojrzałam na zegarek. Było po północy. Westchnęłam, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki.
***
Obudziłam się, gdy było chwilę po szóstej. Opatuliłam się szczelnie kołdrą i sięgnęłam po książkę. Zaczęłam czytać ją od momentu, na którym skończyłam wczoraj (dzisiaj?). W końcu odłożyłam książkę i poszłam się ogarnąć. Zrobiłam sobie makijaż i ubrałam się. Uszykowałam się na lekcję i usiadłam na parapecie patrząc w okno. Miałam jeszcze trochę czasu do lekcji, ale nie sądziłam, żebym spędziła go na czymś produktywnym.
Oskar?
Od Diany C.D Ethan'a
Dotarliśmy do miasta szybciej niż myślałam.Weszliśmy i zaczęliśmy chodzić po sklepach.Nagle Ethan powiedział:
-No to może pójdziemy do kina?-
Ja uśmiechnęłam się:
-Jasne!Tylko na jaki film?Może jakiś horror?-
Poszliśmy więc w stronę kina. Ethan trzymał mnie za rękę(nie spodziewałam się tegoXD).
Wybraliśmy film i kupiliśmy bilety.Mieliśmy jeszcze godzinę więc poszliśmy kupić dla mnie sukienkę.W końcu udało nam się wybrać. Poszłam do przymierzalni żeby ją przymierzyć.Szybko ją założyłam i wyszłam żeby pokazać się Ethanowi:
-Wow!-powiedział tylko.
Sukienka była błekitna z kołnierzykiem.Zdjęłam ją w przymierzalni i poszłam zapłacić. Ethan upierał się że to on zapłaci ale ja byłam nieugięta. Po krótkim czasie siedzieliśmy już na sali kinowej.Oparłam głowę o ramię Ethana a on objął mnie ramieniem.
-I co Ethan podoba ci się?-zapytałam
Ethan?*słodka minka*
-No to może pójdziemy do kina?-
Ja uśmiechnęłam się:
-Jasne!Tylko na jaki film?Może jakiś horror?-
Poszliśmy więc w stronę kina. Ethan trzymał mnie za rękę(nie spodziewałam się tegoXD).
Wybraliśmy film i kupiliśmy bilety.Mieliśmy jeszcze godzinę więc poszliśmy kupić dla mnie sukienkę.W końcu udało nam się wybrać. Poszłam do przymierzalni żeby ją przymierzyć.Szybko ją założyłam i wyszłam żeby pokazać się Ethanowi:
-Wow!-powiedział tylko.
Sukienka była błekitna z kołnierzykiem.Zdjęłam ją w przymierzalni i poszłam zapłacić. Ethan upierał się że to on zapłaci ale ja byłam nieugięta. Po krótkim czasie siedzieliśmy już na sali kinowej.Oparłam głowę o ramię Ethana a on objął mnie ramieniem.
-I co Ethan podoba ci się?-zapytałam
Ethan?*słodka minka*
Od Oskara C.D Nataszy
Natasza nie mogła się wysłowić i zaczęła nerwowo pocierać dłonią o dłoń. Wbiła wzrok w ziemię. Po chwili kontynuowała.
-Bo...Ja lubię cię tak lubię bardziej niż bardzo lubię...Nie wiem czy ma sens to co mówię... - powiedziała.
-Ma sens. - odpowiedziałem cicho i krótko, sytuacja była dosyć...Niezręczna. Bardzo. A ja nie lubię takich sytuacji. Nikt chyba nie lubi.
- Po prostu...No wiesz o co mi chodzi...- na jej policzkach pokazał się rumieniec.
-Wiem...Ale, to się dzieje zbyt szybko. Wiesz, jakie mogą być uczucia, są zmienne i może to co czujesz jest chwilowe...Lecz muszę ci się przyznać, że także bardzo cię lubię. - odpowiedziałem.
-Tak myślisz? Ja mogę poczekać. - spojrzała na mnie, ale zaraz odwróciła wzrok.
- Tak myślę. - złapałem ją za dłoń, która była dosyć zimna.
Natasza? ._.
-Bo...Ja lubię cię tak lubię bardziej niż bardzo lubię...Nie wiem czy ma sens to co mówię... - powiedziała.
-Ma sens. - odpowiedziałem cicho i krótko, sytuacja była dosyć...Niezręczna. Bardzo. A ja nie lubię takich sytuacji. Nikt chyba nie lubi.
- Po prostu...No wiesz o co mi chodzi...- na jej policzkach pokazał się rumieniec.
-Wiem...Ale, to się dzieje zbyt szybko. Wiesz, jakie mogą być uczucia, są zmienne i może to co czujesz jest chwilowe...Lecz muszę ci się przyznać, że także bardzo cię lubię. - odpowiedziałem.
-Tak myślisz? Ja mogę poczekać. - spojrzała na mnie, ale zaraz odwróciła wzrok.
- Tak myślę. - złapałem ją za dłoń, która była dosyć zimna.
Natasza? ._.
Od Nataszy CD Silarwen
-No to chodźmy!-zawołałam z entuzjazmem. Idąca ze mną dziewczyna jednak wyraźnie go nie podzielała. Zaczęłam pokazywać jej wszystkie klasy i inne rzeczy w budynku, a potem wyszłyśmy na dwór. Weszłyśmy do hali skokowej, ujeżdżalni, pokazałam jej padoki, i poszłyśmy do stajni. Sil podeszła do boksu najprawdopodobniej swojego konia.
-To twój?-spytałam.-Jest piękny.
Sil? Nie mam weny =<
-To twój?-spytałam.-Jest piękny.
Sil? Nie mam weny =<
Od Aleksy CD Ethan'a
Spojrzałam na chłopaka.
- Ty po prostu robisz wszystko po królewsku. - powiedziałam.
Ethan na mnie spojrzał, po czym powrócił wzrokiem do drogi. Nie odpowiedział mi.
*
Przez większość czasu ani ja, ani Ethan nie zaczynaliśmy tematu. W sumie jak było tak cicho to było nawet przyjemnie... Nie wiem gdzie byliśmy. Tylko tyle, że na jakieś polanie. Chłopak zatrzymał konia i na mnie spojrzał. Uśmiechnął się lekko i zsiadł. Pomógł mi zsiąść. Rozejrzałam się dookoła. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Już długo nie widziałam takiego pięknego widoku zimą. Poczułam zimny chłód przeszywający moje ciało. Tak tak... Jestem taka inteligentna, że wyszłam w cienkiej kurtce. Taka typowa na wiosnę. Jednak nie pokazywałam tego po sobie...
*
Spędziliśmy na tej polanie z 30 minut. Potem znowu wsiedliśmy i wracaliśmy do stajni.
Gdy dotarliśmy na miejsce zsiadłam sama. Moje schodzenie wyglądało tak, że zaczęłam schodzić, potem się potknęłam i wywaliłam. No po prostu talent. Wstałam i się otrzepałam. Ethan się zaczął śmiać, ale potem dostałam opierdziel od chłopaka, że jeszcze mogłam sobie coś zrobić. Jednak nie zwracałam na to uwagi i jakby nigdy nic poszłam do stajni.
Po kilku minutach przyszedł chłopak. Spojrzał na mnie.
- Ty to masz talent do schodzenia. - powiedział.
- Wiem. Ma się to coś. - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
Ethan? XD
- Ty po prostu robisz wszystko po królewsku. - powiedziałam.
Ethan na mnie spojrzał, po czym powrócił wzrokiem do drogi. Nie odpowiedział mi.
*
Przez większość czasu ani ja, ani Ethan nie zaczynaliśmy tematu. W sumie jak było tak cicho to było nawet przyjemnie... Nie wiem gdzie byliśmy. Tylko tyle, że na jakieś polanie. Chłopak zatrzymał konia i na mnie spojrzał. Uśmiechnął się lekko i zsiadł. Pomógł mi zsiąść. Rozejrzałam się dookoła. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Już długo nie widziałam takiego pięknego widoku zimą. Poczułam zimny chłód przeszywający moje ciało. Tak tak... Jestem taka inteligentna, że wyszłam w cienkiej kurtce. Taka typowa na wiosnę. Jednak nie pokazywałam tego po sobie...
*
Spędziliśmy na tej polanie z 30 minut. Potem znowu wsiedliśmy i wracaliśmy do stajni.
Gdy dotarliśmy na miejsce zsiadłam sama. Moje schodzenie wyglądało tak, że zaczęłam schodzić, potem się potknęłam i wywaliłam. No po prostu talent. Wstałam i się otrzepałam. Ethan się zaczął śmiać, ale potem dostałam opierdziel od chłopaka, że jeszcze mogłam sobie coś zrobić. Jednak nie zwracałam na to uwagi i jakby nigdy nic poszłam do stajni.
Po kilku minutach przyszedł chłopak. Spojrzał na mnie.
- Ty to masz talent do schodzenia. - powiedział.
- Wiem. Ma się to coś. - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
Ethan? XD
Od Ethan'a C.D Diany
Podrapałem się po głowie.
-W sumie ja już mam ciuchy w domu, ale po sukienkę możemy skoczyć.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zaciągnęła mnie za rękaw do drzwi.
-Mamo, dasz mi pieniądze na sukienkę?
-Ślubną?
-MAMOO!
Kiedy Pani Mama zaczęła szukać w portfelu ja gorączkowo myślałem reasumując wszystkie "za" i "przeciw".
-Diano, nie potrzebujesz pieniędzy.
-Jak to?
Powiedziała dziewczyna śmiejąc się.
-Na takie rzeczy mnie stać, chodź już, bo sklepy zamkną.
Mina Pani E- bezcenna. Diana rzuciła mi się na szyje (czego się akurat nie spodziewałem) i wyleciała jak petarda na zewnątrz, a ja za nią.
-Ale jak pojedziemy? Może mama nam zamówi taksówkę?
Prychnąłem.
-Ze mną się taksówkami nie wozi. Zaczekaj.
Wyprowadziłem moją maszynę zza domu. Mimo iż to cross to jest zmodyfikowany przeze mnie i posiada tylne siedzenie i schowek. Taka "wersja miejska". Wyjąłem zapasowy kask i włożyłem dziewczynie na głowę.
-Wsiadaj i trzymaj się mocno.
Powiedziałem, a ta wczepiła się we mnie jak koala palmy. Ruszyłem z piskiem.
Diana? Co ty na to?
-W sumie ja już mam ciuchy w domu, ale po sukienkę możemy skoczyć.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zaciągnęła mnie za rękaw do drzwi.
-Mamo, dasz mi pieniądze na sukienkę?
-Ślubną?
-MAMOO!
Kiedy Pani Mama zaczęła szukać w portfelu ja gorączkowo myślałem reasumując wszystkie "za" i "przeciw".
-Diano, nie potrzebujesz pieniędzy.
-Jak to?
Powiedziała dziewczyna śmiejąc się.
-Na takie rzeczy mnie stać, chodź już, bo sklepy zamkną.
Mina Pani E- bezcenna. Diana rzuciła mi się na szyje (czego się akurat nie spodziewałem) i wyleciała jak petarda na zewnątrz, a ja za nią.
-Ale jak pojedziemy? Może mama nam zamówi taksówkę?
Prychnąłem.
-Ze mną się taksówkami nie wozi. Zaczekaj.
Wyprowadziłem moją maszynę zza domu. Mimo iż to cross to jest zmodyfikowany przeze mnie i posiada tylne siedzenie i schowek. Taka "wersja miejska". Wyjąłem zapasowy kask i włożyłem dziewczynie na głowę.
-Wsiadaj i trzymaj się mocno.
Powiedziałem, a ta wczepiła się we mnie jak koala palmy. Ruszyłem z piskiem.
Diana? Co ty na to?
Od Ethan'a C.D Aleksy
-Może przedstawię ci moją klacz?
Rzuciłem pierwszym lepszym pomysłem.
-Okej...
Dziewczyna kuśtykając wlekła się za mną. Dzięki bogu boks Vacadolli jest w bliższej części stajni.
-Hej Vac...
Powiedziałem wchodząc do boksu.
-Jak się trzymasz?
Zacząłem gładzić ją lekko po szyi.
-Rana się zagoiła?
Dotknąłem delikatnie miejsca po strzykawce. Klacz się spięła, ale to nie był mocny ból.
-Dobrze, będzie dobrze...
Mówiłem gładząc jej sierść najdelikatniej jak potrafiłem. Pokazałem na drzwiczki i gwizdnąłem. Klacz postawiła uszy i posłusznie opuściła boks.
-A więc to jest moja szkapa. Zwie się Vacadolla.
-Piękna. A dlaczego miała zastrzyk?
-Ona... Ona jest chora.
Powiedziałem zaciskając pięści.
-Zaczekaj.
Pobiegłem do siodlarni, a kiedy z niej wróciłem niosłem uprząż a przy uchu trzymałem telefon.
-Tak, tak, wróci w nienaruszonym stanie. Przysięgam, jako Kruk. Ostatni.
Rozmówca się rozłączył a ja zacząłem zakładać cały ten sprzęt na konia. Kiedy skończyłem gwizdnąłem krótko i wybiegłem truchtem ze stajni. Klacz za mną. Słyszałem, jak Aleksa woła "A ja? EJ! Ethan!". Miejmy nadzieję, że zostanie w miejscu, bo mam dla niej niespodziankę. Kiedy wróciłem Vacadolla była zaprzężona do dwukołówki. Ładnej, czarnej z czerwonym dachem, reflektorami i nawet schodkami do wsiadania. Pierwsza klasa.
-Może to cacko nie jest najnowsze, ale wuj o nie dba.
Powiedziałem podając dziewczynie rękę. Cmoknąłem i ruszyliśmy polna drogą w stronę lasu.
Aleksa? ;3
Rzuciłem pierwszym lepszym pomysłem.
-Okej...
Dziewczyna kuśtykając wlekła się za mną. Dzięki bogu boks Vacadolli jest w bliższej części stajni.
-Hej Vac...
Powiedziałem wchodząc do boksu.
-Jak się trzymasz?
Zacząłem gładzić ją lekko po szyi.
-Rana się zagoiła?
Dotknąłem delikatnie miejsca po strzykawce. Klacz się spięła, ale to nie był mocny ból.
-Dobrze, będzie dobrze...
Mówiłem gładząc jej sierść najdelikatniej jak potrafiłem. Pokazałem na drzwiczki i gwizdnąłem. Klacz postawiła uszy i posłusznie opuściła boks.
-A więc to jest moja szkapa. Zwie się Vacadolla.
-Piękna. A dlaczego miała zastrzyk?
-Ona... Ona jest chora.
Powiedziałem zaciskając pięści.
-Zaczekaj.
Pobiegłem do siodlarni, a kiedy z niej wróciłem niosłem uprząż a przy uchu trzymałem telefon.
-Tak, tak, wróci w nienaruszonym stanie. Przysięgam, jako Kruk. Ostatni.
Rozmówca się rozłączył a ja zacząłem zakładać cały ten sprzęt na konia. Kiedy skończyłem gwizdnąłem krótko i wybiegłem truchtem ze stajni. Klacz za mną. Słyszałem, jak Aleksa woła "A ja? EJ! Ethan!". Miejmy nadzieję, że zostanie w miejscu, bo mam dla niej niespodziankę. Kiedy wróciłem Vacadolla była zaprzężona do dwukołówki. Ładnej, czarnej z czerwonym dachem, reflektorami i nawet schodkami do wsiadania. Pierwsza klasa.
-Może to cacko nie jest najnowsze, ale wuj o nie dba.
Powiedziałem podając dziewczynie rękę. Cmoknąłem i ruszyliśmy polna drogą w stronę lasu.
Aleksa? ;3
Od Lex CD Martina
Martin wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć. Objęłam go, w razie, jakby miał upaść, i poprowadziłam do jednej z ławeczek na hallu.
-Nie martw się. Na pewno nic mu nie będzie. Przecież są tam opiekunowie i... i wszyscy... Wylonżują go, rozrusza się i będzie dobrze...
-Chodź, Lex... Musimy tam jechać. Chcę przy nim być.-powiedział i pociągnął mnie za sobą. Praktycznie wybiegliśmy z galerii. Martin wsiadł do jednej z taksówek na postoju i kazał kierowcy zawieźć nas do Akademii. Zapieliśmy pasy, przez całą drogę Martin trzymał mnie za rękę. Nie wiem, czy robił to świadomie. W końcu wysiedliśmy, Martin zapłacił, po czym ruszył biegiem do lonżownika, gdzie byli już nauczyciele. Jeden z nich lonżował Atoma. Ja utrzymywałam się na odległość, a Martin pobiegł do nauczycieli i zaczął pytać się, jak czuje się jego koń.
Martin? Wyssali mnie z weny =<
-Nie martw się. Na pewno nic mu nie będzie. Przecież są tam opiekunowie i... i wszyscy... Wylonżują go, rozrusza się i będzie dobrze...
-Chodź, Lex... Musimy tam jechać. Chcę przy nim być.-powiedział i pociągnął mnie za sobą. Praktycznie wybiegliśmy z galerii. Martin wsiadł do jednej z taksówek na postoju i kazał kierowcy zawieźć nas do Akademii. Zapieliśmy pasy, przez całą drogę Martin trzymał mnie za rękę. Nie wiem, czy robił to świadomie. W końcu wysiedliśmy, Martin zapłacił, po czym ruszył biegiem do lonżownika, gdzie byli już nauczyciele. Jeden z nich lonżował Atoma. Ja utrzymywałam się na odległość, a Martin pobiegł do nauczycieli i zaczął pytać się, jak czuje się jego koń.
Martin? Wyssali mnie z weny =<
Od Raphael'a CD Elen
Już od kilku minut wjeżdżaliśmy wyciągiem, który był trochę zbyt wolny.
Snowboard bujał się lekko przez wiatr. Elen wpatrywała się w szczyt
góry. Uśmiechała się lekko, jak zwykle. Też się uśmiechnąłem.
- Elen... - zacząłem. Wziąłem głęboki oddech. - Nie chciałabyś pójść ze mną na bal sylwestrowy? - powiedziałem szybko. Przez chwilę panowała cisza. Dziewczyna uśmiechnęła się, teraz szerzej i zwróciła oczy w moją stronę. Dopiero teraz zauważyłem, że mają uspokajający, jasny odcień, dookoła którego widniała ciemniejsza obwódka.
- Zastanowię się. - powiedziała dość głośno i uniosła głowę.
W końcu, nieoczekiwanie zjawił się zjazd. Zeszliśmy z 'krzeseł'. Usiadłem na ziemi, żeby zapiąć snowboard. Kiedy to zrobiłem, zniecierpliwiona dziewczyna ruszyła. Podążyłem za nią. Wybrałem lewą stronę trasy, na której były nieduże pagórki.
Elen?
- Elen... - zacząłem. Wziąłem głęboki oddech. - Nie chciałabyś pójść ze mną na bal sylwestrowy? - powiedziałem szybko. Przez chwilę panowała cisza. Dziewczyna uśmiechnęła się, teraz szerzej i zwróciła oczy w moją stronę. Dopiero teraz zauważyłem, że mają uspokajający, jasny odcień, dookoła którego widniała ciemniejsza obwódka.
- Zastanowię się. - powiedziała dość głośno i uniosła głowę.
W końcu, nieoczekiwanie zjawił się zjazd. Zeszliśmy z 'krzeseł'. Usiadłem na ziemi, żeby zapiąć snowboard. Kiedy to zrobiłem, zniecierpliwiona dziewczyna ruszyła. Podążyłem za nią. Wybrałem lewą stronę trasy, na której były nieduże pagórki.
Elen?
Od Ross'a cd. Lilly
Podszedłem pospiesznie do jej stolika. Uśmiechnęła się.
- Jak się spało? - zaśmiałem się - prócz tego, że mnie obudziłaś i strasznie kopałaś?
- Dobrze - wzruszyła ramionami, odwzajemniając uśmiech.
Usiadłem naprzeciw niej. Siedzieliśmy kilka minut, bez słowa, wpatrywując się w siebie.
- To ja mam chipsy w pokoju, zjem je zamiast śniadania - przerwałem ciszę, ściskając jej rękę pod stołem.
Lilly? C":
- Jak się spało? - zaśmiałem się - prócz tego, że mnie obudziłaś i strasznie kopałaś?
- Dobrze - wzruszyła ramionami, odwzajemniając uśmiech.
Usiadłem naprzeciw niej. Siedzieliśmy kilka minut, bez słowa, wpatrywując się w siebie.
- To ja mam chipsy w pokoju, zjem je zamiast śniadania - przerwałem ciszę, ściskając jej rękę pod stołem.
Lilly? C":
Od Nataszy Cd Oskara
Poszłam jeszcze kupić popcorn i picie. Oskar czekał na mnie przed wejściem na salę. Pracownik kina, znudzony pryszczaty student, przedarł nam bilety i pokierował do odpowiedniej sali. Usiedliśmy na naszych miejscach, gdy zaczynały się reklamy. Po jakichś 15 minutach zaczął się film.
***
Film był wspaniały. Gdy wyszliśmy z kina przeciągnęłam się i spojrzałam na Oskara.
-Uhhh... Trzeba wracać, nie? Chodź, na postoju pewnie będą jakieś taksówki.
-Ale ja płacę.-zastrzegł.-Ty płaciłaś na początku i jeszcze za popcorn i picie.
Ruszyliśmy do wyjścia, a potem na postój taksówek. Znaleźliśmy jedną wolną i wsiedliśmy do środka. Podałam adres akademii, zapięliśmy pasy i ruszyliśmy. Po jakichś 10 minutach byliśmy pod bramą Akademii. Oskar zapłacił, wysiedliśmy i poszliśmy do szkoły. Oskar odprowadził mnie do pokoju, a ja wciągnęłam go do środka. Na szczęście byliśmy sami. usiadłam na łóżku, a Oskar usiadł obok mnie.
-Dziękuję ci, że byłeś ze mną w kinie, i za tą cierpliwość, jak latałam po sklepach i w ogóle...-powiedziałam i przygryzłam wargę.
-No, spoko.-powiedział z uśmiechem.
-Wiesz...-zaczęłam, czując, że w gardle mam wielką gulę.-Bo ja to cię lubię... Bardzo...
Oskar? Natasza nie może się wysłowić, pomóż jej c;
***
Film był wspaniały. Gdy wyszliśmy z kina przeciągnęłam się i spojrzałam na Oskara.
-Uhhh... Trzeba wracać, nie? Chodź, na postoju pewnie będą jakieś taksówki.
-Ale ja płacę.-zastrzegł.-Ty płaciłaś na początku i jeszcze za popcorn i picie.
Ruszyliśmy do wyjścia, a potem na postój taksówek. Znaleźliśmy jedną wolną i wsiedliśmy do środka. Podałam adres akademii, zapięliśmy pasy i ruszyliśmy. Po jakichś 10 minutach byliśmy pod bramą Akademii. Oskar zapłacił, wysiedliśmy i poszliśmy do szkoły. Oskar odprowadził mnie do pokoju, a ja wciągnęłam go do środka. Na szczęście byliśmy sami. usiadłam na łóżku, a Oskar usiadł obok mnie.
-Dziękuję ci, że byłeś ze mną w kinie, i za tą cierpliwość, jak latałam po sklepach i w ogóle...-powiedziałam i przygryzłam wargę.
-No, spoko.-powiedział z uśmiechem.
-Wiesz...-zaczęłam, czując, że w gardle mam wielką gulę.-Bo ja to cię lubię... Bardzo...
Oskar? Natasza nie może się wysłowić, pomóż jej c;
Od Nicole cd Ross'a
- Kto mówi, że to źle? - spytałam, opierając się o ścianę jednego boksu - Bo ja napewno nie. Chyba, że ty masz coś przeciwko, to będę cię omijać. - mruknęłam i podeszłam do boksu mojej klaczy.
Osiodłałam ją i wyprowadziłam z boksu. O dziwo chłopak nadal tam był.
- Rozumiem, źle zaczęliśmy znajomość, ale po co ciągnąć to wrogie nastawienie? - spytałam wsiadając na Suzanne. Moja klacz skierowała się w stronę Ross'a i szturchnęła go łbem. Zaczęła się powoli wycofywać.
- Wychodzi na to, że gonisz - zaśmiałam się i nakłoniłam klacz do galopowania w stronę Polany oddalonej o jakiś kilometr.
Ross?
Osiodłałam ją i wyprowadziłam z boksu. O dziwo chłopak nadal tam był.
- Rozumiem, źle zaczęliśmy znajomość, ale po co ciągnąć to wrogie nastawienie? - spytałam wsiadając na Suzanne. Moja klacz skierowała się w stronę Ross'a i szturchnęła go łbem. Zaczęła się powoli wycofywać.
- Wychodzi na to, że gonisz - zaśmiałam się i nakłoniłam klacz do galopowania w stronę Polany oddalonej o jakiś kilometr.
Ross?
Od Diany C.D Ethana
Ethan wyszedł do toalety więc zostałam sama.W głowie kołatała mi się jedna myśl "pocałowałam chłopaka ,pocałowałam chłopaka". Poczułam że panikuję.Ale potem przestałam.Ten pocałunek nawet mi się podobał. Usłyszałam dźwięk spuszczanie wody i Ethan wyszedł z łazienki.Wyszedł.Usiadł obok mnie na łóżku.
-Ethan wszystko ok?-zapytałam.
-Nawet tak.To było...-powiedział rumieniąc się.
Postanowiłam rozluźnić się:
-No to chyba musimy jechać do miasta kupić dla nas jakieś ciuchy na Bal.Co ty na to?Jest jeszcze wcześnie,możemy jechać zaraz.-zaproponowałam.
Ethan?
-Ethan wszystko ok?-zapytałam.
-Nawet tak.To było...-powiedział rumieniąc się.
Postanowiłam rozluźnić się:
-No to chyba musimy jechać do miasta kupić dla nas jakieś ciuchy na Bal.Co ty na to?Jest jeszcze wcześnie,możemy jechać zaraz.-zaproponowałam.
Ethan?
Od Diany Nancy CD. Sue
Wokoło zapanował niezły hałas. Nie dość, że owce nie mogły się na moment uciszyć, to trójka moich nowych znajomych mówiła jedno przez drugie jak przejechać.
- Ej, a może po prostu zawrócimy? - rzuciłam najprostszy pomysł, który pierwszy mi przyszedł do głowy. - I tak jest tu tyle śniegu, że konie za długo sobie nie pochodzą... - dorzuciłam. O dziwo wszyscy się jakoś się ze mną zgodzili, i po chwili zostawiliśmy tę całą owczą gromadę za plecami. Ponownie wjechaliśmy w las. Z zapartym tchem obserwowałam okolicę. Po chwili wjechaliśmy na jakąś ścieżkę, gdzie śniegu było bardzo mało. Wtedy ktoś zarzucił pomysł przyśpieszenia tępa przejażdżki. Z początku jechaliśmy kłusem, lecz po jakimś czasie kłus zamienił się w galop, a galop ponownie w kłus. Na koniec wszyscy szliśmy stępem, obok siebie. Wkrótce zaczęło się ściemniać
- Jak myślicie, daleko jeszcze do akademii? A może się zgubiliśmy? - zaczęłam strasznie histeryzować.
(Sue, Nadie, bądź Oskar? Dokończycie?)
- Ej, a może po prostu zawrócimy? - rzuciłam najprostszy pomysł, który pierwszy mi przyszedł do głowy. - I tak jest tu tyle śniegu, że konie za długo sobie nie pochodzą... - dorzuciłam. O dziwo wszyscy się jakoś się ze mną zgodzili, i po chwili zostawiliśmy tę całą owczą gromadę za plecami. Ponownie wjechaliśmy w las. Z zapartym tchem obserwowałam okolicę. Po chwili wjechaliśmy na jakąś ścieżkę, gdzie śniegu było bardzo mało. Wtedy ktoś zarzucił pomysł przyśpieszenia tępa przejażdżki. Z początku jechaliśmy kłusem, lecz po jakimś czasie kłus zamienił się w galop, a galop ponownie w kłus. Na koniec wszyscy szliśmy stępem, obok siebie. Wkrótce zaczęło się ściemniać
- Jak myślicie, daleko jeszcze do akademii? A może się zgubiliśmy? - zaczęłam strasznie histeryzować.
(Sue, Nadie, bądź Oskar? Dokończycie?)
Od Ross'a CD Nicole
- To źle czy dobrze? - spytałem oschle.
Wzruszyła ramionami.
Denerwujące.
Bez słowa, zmierzyłem ją wzrokiem. Poprawiłem buta na nodze - glan się lekko zsunął. Przeszła obok mnie.
***
- Przestań - trąciłem lekko konia łokciem.
Natychmiast przestał się wiercić. Kontynuowałem czyszczenie kopyta. Gdy wyczyściłem ostatnie, przypiąłem uwiąz do kantaru ogiera. Wyprowadziłem go z boksu. Oczywiście musiałem się natknąć na Nią.
- Czy zawsze musimy na siebie wpadać? - przewróciłem oczyma.
Nicole?
Wzruszyła ramionami.
Denerwujące.
Bez słowa, zmierzyłem ją wzrokiem. Poprawiłem buta na nodze - glan się lekko zsunął. Przeszła obok mnie.
***
- Przestań - trąciłem lekko konia łokciem.
Natychmiast przestał się wiercić. Kontynuowałem czyszczenie kopyta. Gdy wyczyściłem ostatnie, przypiąłem uwiąz do kantaru ogiera. Wyprowadziłem go z boksu. Oczywiście musiałem się natknąć na Nią.
- Czy zawsze musimy na siebie wpadać? - przewróciłem oczyma.
Nicole?
Od Arthura CD. Nadie
Więc potem gdy odsiodływaliśmy konie, Nadie postanowiła mnie przepytać.
N : A więc czemu nas obserwowałeś?
A : Obiecałaś że się spotkamy po lekcjach. A potem nawet nie powiedziałaś gdzie idziesz.
N : Chyba ci się nie muszę ze wszystkiego spowiadać?
A : Nie, ale obietnica, to obietnica.
N : No fakt, sorry, zapomniałam.
A : A ja nie i w dodatku już się nastawiłem na to spotkanie.
N : Ok, spotkamy się kiedy indziej.
Sorry, ale muszę już iść - rzuciłem potem szybko i poszedłem.
(Nadie?)
N : A więc czemu nas obserwowałeś?
A : Obiecałaś że się spotkamy po lekcjach. A potem nawet nie powiedziałaś gdzie idziesz.
N : Chyba ci się nie muszę ze wszystkiego spowiadać?
A : Nie, ale obietnica, to obietnica.
N : No fakt, sorry, zapomniałam.
A : A ja nie i w dodatku już się nastawiłem na to spotkanie.
N : Ok, spotkamy się kiedy indziej.
Sorry, ale muszę już iść - rzuciłem potem szybko i poszedłem.
(Nadie?)
Od Oskara C.D Sue
Zacząłem coś mówić o filmie, że i tak nie mają co szukać tej dziewczyny, bo pewnie nie żyje, a oni wplączą się tylko w całą grę tego psychopaty i ocaleje tylko z troje ludzi z tej całej dwunastki, a kiedy nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, spojrzałem na dziewczynę. Spała. Najzwyczajniej w świecie spała! Przecież ten film nie był aż tak nudny, poza tym sama go wybrała. No, ale trudno, niech śpi.
Oglądnąłem resztę filmu tak jakby sam i nie miałem co robić. Włączyłem sobie komixxy.pl, których nie przeglądałem dłuuuuższy czas. Przejrzałem jedną stronę. Drugą. Trzecią. Dwudziestą czwartą. Trzydziestą. Minęła jedna godzina, druga. Ile można spać? Co ona robi w nocy? Sprząta? Czyta? Gra? Je?
No trudno, niech śpi. Może miała ciężki dzień. A jednak! Rusza się! Budzi się!
-Co ja robię? Czemu wyłączyłeś film? - zapytała.
-Bo spałaś. - odpowiedziałem.
-Spałam? - zdziwiła się.
-Tak.
-Która jest godzina? - wyprostowała się i zaczęła rozglądać. Chyba szukała zegarka, którego nie mam na ścianie, tylko jedynie w telefonie, laptopie i mały budzik, który stał na szafce.
-Osiemnasta dwadzieścia dwa.
Sue? xd
Oglądnąłem resztę filmu tak jakby sam i nie miałem co robić. Włączyłem sobie komixxy.pl, których nie przeglądałem dłuuuuższy czas. Przejrzałem jedną stronę. Drugą. Trzecią. Dwudziestą czwartą. Trzydziestą. Minęła jedna godzina, druga. Ile można spać? Co ona robi w nocy? Sprząta? Czyta? Gra? Je?
No trudno, niech śpi. Może miała ciężki dzień. A jednak! Rusza się! Budzi się!
-Co ja robię? Czemu wyłączyłeś film? - zapytała.
-Bo spałaś. - odpowiedziałem.
-Spałam? - zdziwiła się.
-Tak.
-Która jest godzina? - wyprostowała się i zaczęła rozglądać. Chyba szukała zegarka, którego nie mam na ścianie, tylko jedynie w telefonie, laptopie i mały budzik, który stał na szafce.
-Osiemnasta dwadzieścia dwa.
Sue? xd
Od Silarwen
Popatrzyłam na mojego karego ogiera Together. Jego błyszczące oczy
migotały w słońcu, a grzywę rozwiewał grudniowy wiatr. Pogłaskałam go po
szyi, potem wzdłuż ciała, doszłam do kopyta. Na nodze miał 2
blizny...mam nadzieję, że go nie bolały. Dostałam Toge od ojca jakieś 2
lata temu, był wtedy młodym, wysportowanym ogierem z 2 pucharami w
ujeżdżeniu. Popatrzyłam w jego oczy...
***
-Silarwen- usłyszałam krzyk ojca- choć tu!
"Lecę, biegnę, biegnę...spadam" - jak zwykle pomyślałam.
Weszłam do małego pokoiku ojca, który był jego "gabinetem". Tata powiedział:
-Sil, jedziesz do akademii Golden Horse.
-Luz. Przynajmniej nie będę musiała dłużej znosić tej bandy idiotów z mojej szkoły- odparłam i wyszłam.
Zapakowałam siebie i Together, zapakowałam wszystko do limuzyny ojca (której nie znosiłam) i wpakowałam ogiera do bukmana. Wyruszyliśmy w tak zwane nieznane.
***
"Witamy w nowej szkole, Sil", pomyślałam i weszłam do wielkiego budynku. Nie mogłam nikogo znaleźć, więc weszłam do sekretariatu. Tam, pewna pani odesłała mnie do dziewczyny imieniem Natasza. Znalazłam ową dziewczynę i zapytałam:
-Siemka, jestem Sil...odesłano mnie do ciebie...byś mnie oprowadziła po szkole.
<Natasza?>
***
-Silarwen- usłyszałam krzyk ojca- choć tu!
"Lecę, biegnę, biegnę...spadam" - jak zwykle pomyślałam.
Weszłam do małego pokoiku ojca, który był jego "gabinetem". Tata powiedział:
-Sil, jedziesz do akademii Golden Horse.
-Luz. Przynajmniej nie będę musiała dłużej znosić tej bandy idiotów z mojej szkoły- odparłam i wyszłam.
Zapakowałam siebie i Together, zapakowałam wszystko do limuzyny ojca (której nie znosiłam) i wpakowałam ogiera do bukmana. Wyruszyliśmy w tak zwane nieznane.
***
"Witamy w nowej szkole, Sil", pomyślałam i weszłam do wielkiego budynku. Nie mogłam nikogo znaleźć, więc weszłam do sekretariatu. Tam, pewna pani odesłała mnie do dziewczyny imieniem Natasza. Znalazłam ową dziewczynę i zapytałam:
-Siemka, jestem Sil...odesłano mnie do ciebie...byś mnie oprowadziła po szkole.
<Natasza?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)