wtorek, 30 grudnia 2014

Od Diany Nancy

Siedzę nad poranną kawą. Jest koło godziny szóstej rano. Nagle dźwięk dzwonka mojego telefonu wyrywa mnie z otępienia. Zrezygnowana patrzę na numer mojej mamy, który wyświetla się na ekranie. W końcu odbieram telefon.
- Hej, Diana. - Mówi mama pośpiesznie. Wyraźnie chce mieć to już z głowy. - Chciałam zapytać co u ciebie, i jeszcze powiedzieć, że...
- Nic ciekawego. - Przerywam jej w połowie zdania. No tak, zadzwonili by powiedzieć, że znowu wyjeżdżają. Znowu... Gdy miałam pięć lat musieli mnie targać ze sobą do Francji, a teraz robić już tego nie muszą. - Gdzie tym razem wyjeżdżacie? - Pytam i biorę łyka kawy. Mama nie musi nic mówić, bym zrozumiała, że jadą.
- Stany Zjednoczone... Ale tylko na kilka miesięcy. Niedługo wrócimy... Może wtedy do Ciebie Dianuś przyjedziemy? Jakbyś chciała, to możemy po powrocie do ciebie przyjechać. - mówi mama. Kilka miesięcy? Taaa... Jasne. Do Francji mieliśmy jechać na rok, a zostaliśmy tam na siedem.
- Yhmm... - mówię bez przekonania - A kiedy jedziecie?
- Na nowy rok mamy samolot. - Mówi. Po chwili, po drugiej stronie słyszę jak ktoś woła mamę. - Wiesz... Muszę kończyć. Spróbuję zadzwonić na sylwestra. Pa, kochanie. - Mówi i się rozłącza.
- Pa, mamo - mówię cicho, choć wiem, że w ogóle nie słyszy i powoli odkładam telefon. Chowam twarz w dłoniach. Potem zerkam na zegarek, i z przerażeniem dostrzegam, że za moment się spóźnię. Szybko dopijam kawę, zakładam w pośpiechu oficerki, i kurtkę, i szybko lecę na lekcje...
Gdy wreszcie dotarło do mnie, że skończyłam lekcje poczułam się wręcz wniebowzięta. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę stajni. Tam wpadłam na jakiegoś chłopaka niosącego sprzęt.
- Emm... Sorki. - powiedziałam i pomogłam mu wszystko podnieść. - Jestem Diana, Diana Nancy. - dorzuciłam po chwili.
- James... - odpowiedział, niemalże od razu.

(James? Mógłbyś dokończyć?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz