Siedzę nad poranną kawą. Jest koło godziny szóstej rano. Nagle dźwięk
dzwonka mojego telefonu wyrywa mnie z otępienia. Zrezygnowana patrzę na
numer mojej mamy, który wyświetla się na ekranie. W końcu odbieram
telefon.
- Hej, Diana. - Mówi mama pośpiesznie. Wyraźnie chce mieć to już z
głowy. - Chciałam zapytać co u ciebie, i jeszcze powiedzieć, że...
- Nic ciekawego. - Przerywam jej w połowie zdania. No tak, zadzwonili by
powiedzieć, że znowu wyjeżdżają. Znowu... Gdy miałam pięć lat musieli
mnie targać ze sobą do Francji, a teraz robić już tego nie muszą. -
Gdzie tym razem wyjeżdżacie? - Pytam i biorę łyka kawy. Mama nie musi
nic mówić, bym zrozumiała, że jadą.
- Stany Zjednoczone... Ale tylko na kilka miesięcy. Niedługo wrócimy...
Może wtedy do Ciebie Dianuś przyjedziemy? Jakbyś chciała, to możemy po
powrocie do ciebie przyjechać. - mówi mama. Kilka miesięcy? Taaa...
Jasne. Do Francji mieliśmy jechać na rok, a zostaliśmy tam na siedem.
- Yhmm... - mówię bez przekonania - A kiedy jedziecie?
- Na nowy rok mamy samolot. - Mówi. Po chwili, po drugiej stronie słyszę
jak ktoś woła mamę. - Wiesz... Muszę kończyć. Spróbuję zadzwonić na
sylwestra. Pa, kochanie. - Mówi i się rozłącza.
- Pa, mamo - mówię cicho, choć wiem, że w ogóle nie słyszy i powoli
odkładam telefon. Chowam twarz w dłoniach. Potem zerkam na zegarek, i z
przerażeniem dostrzegam, że za moment się spóźnię. Szybko dopijam kawę,
zakładam w pośpiechu oficerki, i kurtkę, i szybko lecę na lekcje...
Gdy wreszcie dotarło do mnie, że skończyłam lekcje poczułam się wręcz
wniebowzięta. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę stajni. Tam wpadłam na
jakiegoś chłopaka niosącego sprzęt.
- Emm... Sorki. - powiedziałam i pomogłam mu wszystko podnieść. - Jestem Diana, Diana Nancy. - dorzuciłam po chwili.
- James... - odpowiedział, niemalże od razu.
(James? Mógłbyś dokończyć?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz