- A ty to niby kto? - spytała z lekkim uśmiechem. - ty niby rycerz na białym rumaku?
- Na gniadym - odwzajemniłem uśmiech - chociaż rycerz na białej deskorolce, lepiej brzmi.
Wyciągnąłem ręce w stronę sufitu, aby rozprostować kości. I właśnie w tej samej chwili mnie olśniło.
- Dzisiaj jest bal, a ja w co się ubrać nie mam - przewróciłem oczami.
- Coś wymyślimy. Która jest godzina?
- Nie wiem.
Zadzwonił budzik.
- Siódma - uśmiechnąłem się.
***
- Czy to w ogóle można nazwać jedzeniem!? - popatrzyłem na ''coś'' co przygotowały panie zatrudnione jako ''kucharki'' w Akademii.
- Przynajmniej się starają - stwierdziła Lex ciszej.
- Skąd ty to niby wiesz? - podniosłem jedną brew do góry.
Lex? Wenaaaa .-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz