Więc jechałyśmy z dziewczynami na koniach. Nagle usłyszałam szelest za krzakami. Podjechałam bliżej i omal się nie przewróciłam. Za krzakami był ARTHUR!!! W dodatku z notatnikiem i... długopisem?! Wyglądał na zadowolonego, do puki nie zorientował się że nad nim stoimy. Natychmiast rzucił się do ucieczki. Rzecz jasna, złapałyśmy go, w końcu byłyśmy na koniach a on na nogach. Zwiewał tak, że wyrzucił długopis. Jednak, notatnika nie. Na nasze nieszczęście. Po złapaniu. Mamrotał coś tylko. Postanowiłam sama go przepytać.
<Arthur? xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz