- Taaak. - przeciągnęłam i zaśmiałam się. - A ty Ross? - spytałam, jakbym tego nie wiedziała.
- Nie. - zaśmiał się
- W takim razie... Jesteś... Świętym Mikołajem - zaczęłam się śmiać, po czym prawie zepchnęłam go z konia.
- Ej! - powiedział, starając się wrócić na miejsce. Wreszcie dotarliśmy na piękną polanę. Na środku było jezioro. Konie poszły się napić.
Ross? Wena :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz