Martin wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć. Objęłam go, w razie, jakby miał upaść, i poprowadziłam do jednej z ławeczek na hallu.
-Nie martw się. Na pewno nic mu nie będzie. Przecież są tam opiekunowie i... i wszyscy... Wylonżują go, rozrusza się i będzie dobrze...
-Chodź, Lex... Musimy tam jechać. Chcę przy nim być.-powiedział i pociągnął mnie za sobą. Praktycznie wybiegliśmy z galerii. Martin wsiadł do jednej z taksówek na postoju i kazał kierowcy zawieźć nas do Akademii. Zapieliśmy pasy, przez całą drogę Martin trzymał mnie za rękę. Nie wiem, czy robił to świadomie. W końcu wysiedliśmy, Martin zapłacił, po czym ruszył biegiem do lonżownika, gdzie byli już nauczyciele. Jeden z nich lonżował Atoma. Ja utrzymywałam się na odległość, a Martin pobiegł do nauczycieli i zaczął pytać się, jak czuje się jego koń.
Martin? Wyssali mnie z weny =<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz