piątek, 26 grudnia 2014

Od Lilly

Właśnie przyjechałam do akademii. Od razu gdy auto się zatrzymało wyskoczyłam z niego jak oparzona. Śpieszyłam się żeby wyprowadzić Wind'iego. Widziałam jak stajenni już szli żeby go zaprowadzić.
- Przepraszam, ale wolałabym sama zaprowadzić mojego konia. Jest nieco nerwowy. Proszę wskazać mi jego boks a ja już sobie dalej poradzę- powiedziała, a stajenny wzruszył ramionami i powiedział który boks należy do mojego ogiera. Powiedziałam tacie żeby zaniósł rzeczy konia do siodlarni. Byłam pełnoletnia, więc tata kupił mi mały domek niedaleko. Pożegnałam się z nim i odjechał. Ja zaprowadziłam ogiera na padok, żeby odpoczął po podróży. Usiadłam na płocie i obserwowałam go. Wolałam go na początku przypilnować żeby nie zaczepiał innych koni. Nie chcę od razu na dzień dobry mieć kłopotów. Mimo to już się zaczęło. Windy zaczął galopować po padoku przy okazji potrącając inne konie. Jednak zatrzymał się i zaczął zaczepiać jakiegoś konia, który był trochę wyższy od niego. To chyba Knabstrup czy coś. Zeskoczyłam z płotu i szybko podbiegłam. Konie zaczęły stawać dęba. Tamten drugi chyba się wystraszył... Próbowałam jakoś opanować swojego konia, ale tamten też nie chciał się uspokoić. Usłyszałam za sobą kroki. Gdy się odwróciłam zobaczyłam jakiegoś chłopaka o blond włosach który zaczął odciągać swojego konia nieco dalej. Już po chwili Windy się uspokoił.
- Przepraszam z a mojego konia. Jest nieco narowisty. Wcześniej żył w dziczy i teraz ciężko mu się przyzwyczaić...- próbowałam jakoś usprawiedliwić jego zachowanie. Chłopak lekko się uśmiechnął.
- Nie szkodzi, rozumiem. Jesteś nowa co nie?- spytał.
- Tak. Lilianna Jones, ale mów mi Lilly- odwzajemniłam uśmiech odgarniając kosmyk włosów.
- Ross Lynch- odparł.
- Miło poznać- powiedziałam głaszcząc ogiera po szyi. Windy zaczął ryć kopytem o ziemię.- Lepiej już stąd chodźmy. Windy może znowu zacząć szaleć...
- Okej- odparł i poszliśmy na mały spacer krajoznawczy.
- Wiesz, jesteś miły w porównaniu do osób które zwykle mnie unikały bądź ignorowały ze względu na mojego konia...- westchnęłam mimowolnie lekko się uśmiechając.

<Ross?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz