Mat poszedł sobie, a ja siedziałam chwile jeszcze na pastwisku oparta o bele siana i patrzyłam się na konie. Elendil podniósł głowę i popatrzył się na mnie z daleka. Wstałam powoli i skierowałam się w stronę akademii. Poszłam do mojego pokoju (Bo tu jest internat, nie? =D), usiadłam na łóżku i sięgnęłam po "Władcę Pierścieni" i zaczęłam czytać. Gdy przeczytałam ze dwa rozdziały postanowiłam pobawić się w artystkę. Zapaliłam światło przy toaletce, usiadłam przy niej i wyciągnęłam z kosmetyczki mini zestaw do tatuażu z henny. Zaczęłam pokrywać moje dłonie pajęczyną wzroków, drobnymi kwiatkami, arabeskami i zawijasami. Utworzyły się z tego swoiste rękawiczki. Miałam te tatuaże na obu dłoniach. A oprócz tych miałam jeszcze parę prawdziwych tatuaży. Między inymi napis z Pierścienia wzdłuż kręgosłupa, napis na przedramieniu i tatuaż na brzuchu. Gdy skończyłam, a henna wyschła poszłam sprowadzić Elendila z pastwiska. Poszłam po niego i wprowadziłam go do stajni. wzięłam do boksu kufer z przyborami i zaczęłam czyścić i czesać mojego Króla. Wyszczotkowałam go, wyczyściłam mu kopyta, a później zaplotłam mu grzywę w warkoczyki kłosy. Ogon zrobiłam mu w jednego dużego kłosa. Gdy skończyłam przytuliłam mu się do szyi. Wtedy usłyszałam stukot kopyt i zobaczyłam Matt'a, który wprowadzał swoją Silvie. Wiedziałam jak ma na imię, bo na drzwiach są tabliczki. Odlepiłam się od cieplutkiej szyi mojego konia i spojrzałam na chłopaka.
-Przejażdżka, szto?-spytałam, a on pokiwał głową. Wyszłam z boksu, zamknęłam go i odniosłam przybory, a potem stanęłam przy boksie klaczy Matt'a.
Matt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz