-Hm... A gdzie chcesz?
-Mi obojętnie.
-Nie znam tutaj ścieżek, no ale... Wybiorę jakąś losowo. Tak będzie najlepiej, chyba. To może...Tamtędy?- wskazałem kamienistą ścieżkę, zacienioną, ale była też druga, która wydawała się być łatwiejszą trasą.
-Okej, mi pasuje - odpowiedziała i ruszyła przodem w stronę dróżki.
Droga była kręta, a później zrobiła się stroma. Drzewa były wysokie i szpiczaste, po bokach trasy rosły krzewy, niektóre były kolczaste.
Na niebie zaczęły zbierać się szare chmury.
-Co tam powiesz? - zagadnąłem.
-Właściwie to nic takiego, lekcje nawet spoko, nauczyciele też. Tylko już na samym początku wkurza mnie ta baba od niemca! Po prostu jest koszmarna, i to jeszcze nie umie tłumaczyć tylko ględziła przez pół lekcji o tym, że jej mąż nie pomaga jej w domu i rzuca w nią swoimi skarpetkami jak nie ugotuje mu obiadu!
-Co? Czy ja dobrze usłyszałem, że powiedziałaś, że rzuca w nią swoimi skarpetkami? - zaśmiałem się chyba po raz pierwszy odkąd jestem tutaj, w akademii.
-Nie, to akurat zmyśliłam, chciałam zobaczyć jak zareagujesz, ale naprawdę użala się, że mąż jej w domu nie pomaga! - w tym samym momencie zaczął padać śnieg. Wielkie płaty białego puchu zaczęły sypać się z nieba po raz pierwszy w tym roku.
Natasza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz