Spojrzałam na Nathana.
- Chociaż ty i tak na filozofa wyglądasz. W sumie nie wyglądasz... Ty sie zachowujesz jak filozof. - powiedziałam.
Uśmiechnęłam sie do niego.
- Nie uśmiechaj sie tak. - powiedział.
Zrobiłam smutną minę. Spojrzał na mnie. Wywrócił oczami. Westchnął cicho.
- Dobra już nie smutaj. - powiedział.
Kąciki moich ust uniosły sie do góry.
- Zimno. - mruknęłam.
Chłód przeszył moje ciało. Staliśmy na dworze. Śniegu aż tyle nie było, ale jednak zimno było. Było mi coraz zimniej z każdą chwilą. Zaczęłam przeskakiwać z nogi na nogę.
- Co Ci? - spytał obojętnym głosem.
- Mówiłam... Zimno mi. - powiedziałam.
Spojrzał na mnie. Westchnął cicho.
- No to chodź do akademii. - powiedział.
Poszliśmy do akademii. Weszliśmy do stołówki. Wzięłam kubek gorącej czekoady. Usiedliśmy przy jednym ze stolików. Zaczęłam pić napój.
- Cieplej? - spytał.
- O wiele. - odparłam i posłałam mu lekki uśmiech.
Nathan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz