- Dobrze, a więc Nay. - uśmiechnąłem się lekko. - Od dawna tu jesteś?
- Szczerze mówiąc, nie, ale już zdążyłam się przyzwyczaić. - odparła.
- Do upadków? - dziewczyna parsknęła śmiechem. - Nie uderzyłaś się? - zapytałem szybko. Jej odzież na pewno wymagała bliskiego kontaktu z dużą ilością proszku. Dziewczyna zapewniła, że dobrze się czuje. Zaproponowałem jej, żebyśmy poszli złapać jej konia. Klacz dziewczyny stała spokojnie skubiąc trawę. Jedną ręką trzymałem swojego konia, który wyraźnie się denerwował. Nay chwiejnym krokiem ruszyła w jej stronę. Wróciła po chwili trzymając zwierze.
Naomi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz