Aleksa wyszła ze stołówki. Nie chciało mi się już jej wołać, ani nic. Siedziałem tam jeszcze chwilę, po czym ruszyłem do swojego pokoju. Pomieszczenie było koloru granatowo-błękitnego, z dodatkami białego. Ciekawe,czy każdy pokój tak wygląda, czy są może inne kolory? Powoli rozpakowałem ciuchy i inne pierdoły, po czym położyłem się spać na około pół godziny. Tym razem nie śniły mi się zombi. Właściwie, niewiele pamiętam z tego, co mi się śniło. Wiem tylko tyle, że było to coś o niebieskiej kanapie. Często miewam dziwny sny, więc mnie to nie zdziwiło. Zapragnąłem się przejść. Ubrałem kurtkę i zasznurowałem buty, po czym wyszedłem na dwór. Postanowiłem rozejrzeć się po okolicy, skręciłem w pierwszą, lepszą stronę. Szedłem ośnieżonym asfaltem, po bokach był gęsty las. Wcześniej nie było wiatru, a teraz po prostu urywanie głowy. W dodatku zaczął padać gęsty śnieg, przez który miałem ograniczoną widoczność. Chyba jednak będę wracał. I nagle bum. Wpadłem na coś. Mam nadzieję, że nie na drzewo. Spojrzałem przed siebie. Nie, to nie drzewo. To tylko jakiś człowiek.
-Patrz jak chodzisz. - burknąłem i miałem zamiar kontynuować moją przechadzkę.
-Nathan? - usłyszałem znajomy już głos, wypowiadający moje imię. Odwróciłem się do postaci. Aleksa. Co ona tu robiła?
-Ja. - odpowiedziałem jej.
-Co tu robisz? - zapytała zdziwiona.
-Spaceruję. Ludzie spacerują. Przecież na pewno nie zakopałem w lesie żadnego ciała. - wzruszyłem ramionami. Moja twarz pozostała bez wyrazu, chociaż miałem ochotę się uśmiechnąć. - Ale o to samo mogę zapytać ciebie. Co tutaj robisz, Alekso?
Aleksa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz