Pokój tonął w prawie całkowitych ciemnościach. Świecił tylko rzucony telefon, który po chwili zgasł. Na środku stałą Elen ze łzami w oczach.
- Co się stało? - zapytałem. Milczała. Podszedłem do niej i objąłem ramieniem. Słyszałem, jak głośno szlocha. Jedna z jej łez wylądowała na rękawie mojej bluzy. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć. - podniosła oczy. Były czerwonawe, ale zachowały swój urok. Pokiwała głową. Nadal łkając wyszeptała:
- Moja... babcia...
- Rozumiem. - przytuliłem ją jeszcze mocniej. Nagle zaczęła głośniej płakać. Podniosłem ręką jej głowę i pocałowałem delikatnie w czoło. Nie obchodziło mnie to, że jestem cały mokry od jej łez. Dałem jej chusteczkę, którą chętnie chwyciła.
Siedzieliśmy w milczeniu.
W końcu się trochę uspokoiła. Zaproponowałem jej herbatę lub kakao, ale ona szybko odmówiła.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytała.
- Chciałem... Nieważne. Temat skończony.
- Raphael? - miałem wrażenie, że zacznie się śmiać.
Elen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz