-Wiesz, Natasza... Miałbym do Ciebie pewną prośbę....
-Jaką?-spytałam.
-Będę mieć ten gips jeszcze z trzy tygodnie, a Charles stałby tam cały czas bez ruchu. Jakbyś mogła, prosiłbym Cię, żebyś się nim zajęła. Tylko on jest trochę... Niespokojny, więc chociaż, żebyś go wylonżowała... Oczywiście, jakbyś mogła.
-Pewnie, że bym mogła.-powiedziałam z uśmiechem.
-Świetnie.-także się uśmiechnął.-Ja już chyba będę szedł.-powiedział i zaczął wstawać. Podałam mu kule.
-Dzięki.-Ruszył do drzwi.
-Nie ma za co.-odparłam.-Odprowadzę Cię.
-Natasza... Czuję się przez Ciebie jak kaleka.-westchnął.
-Ja chcę Cię tylko odprowadzić.-powiedziałam z lekkim uśmiechem. Otworzyłam drzwi i wyszliśmy na korytarz. Przez cały czas rozmawialiśmy. W końcu doszliśmy do jego pokoju. Stanęliśmy pod drzwiami. Przytuliłam się znienacka do Oskara.
-Uważaj, bo mnie przewrócisz...-powiedział i oparł się o ścianę, ale zaśmiał się cicho, i objął mnie. Stanęłam na palce i pocałowałam go.
-Kocham Cię, Oskar.-wyszeptałam.
Oskar?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz