-Mogę się tylko domyślać. - Uśmiechnąłem się. Natasza jeszcze przez pewien czas opowiadała mi o swoich wakacjach, koleżankach, gdy zgubiła się w lesie na zbieraniu grzybów i wszyscy jej szukali, jak to zjadła krewetkę w pancerzyku, ponieważ nie wiedziała, że trzeba je obrać, o tym jak potłukła ulubiony wazon cioci i opowiadała o jeszcze wiele innych rzeczach.
-Nu, teraz Twoja kolej. - powiedziała, gdy skończyła historię o strychu.
-Ech...Nie lubię mówić o sobie. - skrzywiłem się, ale Natasza uwzięła się, że też mam coś poopowiadać.
-No więc...Interesuję się, choć teraz już nieco mniej, lekkoatletyką, zwłaszcza biegami na długi dystans i jazdą konną. Zawsze nie lubiłem matmy. Miałem dwa koty, Cegłę i Kamę.
-Cegłę? - przerwała mi Natasza, nieco rozbawiona.
-Nie wnikaj, miałem dwanaście lat! - zaśmiałem się, po czym kontynuowałem:
-Właściwie to od zawsze lubiłem koty, nie chciałem mieć psa, tylko kota. Pamiętam, gdy kiedyś wypłynąłem z kolegą na środek jeziora na przedziurawionym materacu, a potem miałem opieprz za to od rodziców. Albo, gdy pomalowałem strych z kuzynką i koleżanką. Nie mam rodzeństwa. Lubię zapiekanki, przypieczonego kurczaka, odsmażane ziemniaki, wszelkie słodycze, ale nie kopalniaki. Nie przepadam też za cebulą. - Opowiadałem tak jeszcze przez jakieś dziesięć minut, na przykład o paleniu koników polnych, ponieważ wydobywały fajny dźwięk, gdy się paliły, o karmieniu małego szpaka, którego zabrałem Cegle z pyska (i tak później zdechł, a rodzice mnie okłamali, że uciekł przez okno), o wspinaniu się na drzewa, zabawie w chowanego po nocy, dzwonieniu do drzwi sąsiadów i uciekaniu, i innych wspomnieniach.
Natasza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz