Jechaliśmy w milczeniu. Było strasznie cicho. Tylko odgłosy szumiących drzew i ćwierkanie ptaków utrzymywały znośność tej ciszy. W pewnym momencie wpadłam na pomysł. Zatrzymałam klacz, a gdy byłam już w odpowiedniej odległości od Ross'a i jego konia, zawróciłam. Chłopak zorientował się o tym dopiero, gdy byłam już dość daleko. Nakłoniłam klacz do galopu w stronę jeziora. Ross pobiegł za nami.
- Wrócimy do akademii. Jeśli mnie dogonisz! - krzyknęłam i galopowałam coraz szybciej.
Ross?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz