- Oh ty! - zaśmiałam się i popchnęłam go. Chłopak prawie spadł z konia, ale ja pogalopowałam do przodu, śmiejąc się. Nim się obejrzałam, Ross już biegł za nami. Poklepałam klacz po szyi. - Teraz możesz znaleźć inną drogę - szepnęłam do klaczy, a ona skręciła w prawo.
- Złap nas, tylko teraz bez podstępów, bo następnym razem się na koniu nie utrzymasz! - wykrzyknęłam z lekkim śmiechem.
Ross?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz