Popatrzyłem na Snow, był pięknie wyczyszczony, oczywiście Jo zawsze dbał o niego, co mnie nie kiedy wkurzały. Chciałem żeby czuł się przeze mnie kochany, bo przecież ja byłem jego właścicielem, ja powinienem go czyścić, siodłać itd.
Jednak, mój ojciec twierdzi, że jeśli mamy kasę na stajennych, to przecież nie będziemy brudzić rąk. Strasznie mnie to denerwuje. Wyjąłem z rąk Jo sznurek i sam wprowadziłem Snow'a do przyczepy, specjalnie przygotowanej dla niego. Droga do Akademii trwała jakieś 3 godziny. Jak to z koniem, co godzinę przystanek. Na szczęście ojciec z nami nie jechał, więc powiedziałem do Jo:
-Nie wysiadaj, sam napoje konia.
-Na pewno paniczu Williamie?
-Tak. Spokojnie, nie zapomniałem jak się to robi.
Nalałem do wiadra wody i podałem koniowi.
***
Tego samego dnia, zrządzenie losu spowodowało, że wpadłem na pewną, "starą" znajomą. Sil chodziła ze mną do podstawówki i gimnazjum, potem w 2 klasie zmieniła szkołę, z nieznanych mi powodów. Wpadłem na nią na korytarzu.Na początku jej nie poznałem. Upuściła jakieś zeszyty i gazetki. Szybko kucnąłem i zacząłem zbierać, dziewczyna zrobiła to samo. Gdy zebraliśmy jej rzeczy, powiedziałem:
-Przepraszam, zamyśliłem się.
-Nic się nie stało. Czekaj...czy ja cię gdzieś nie widziałam...?
-Możliwe - odparłem zaczepnie
-Jak się nazywasz?
-William
-Jejku, Will no tak. To ja Silarwen.
Dziewczyna rzuciła mi się na szyje i pocałowała w policzek. Trochę mnie zdziwiła ta reakcja, bo ona zawsze traktowała mnie jak przyjaciółkę. W tej chwili przypomniałem sobie wszystkie nasze wspólne wydarzenia, z podstawówki a potem gimnazjum. Uśmiechnąłem się na samą myśl.
W końcu dziewczyna wyrwała się z uścisku i zapytała uśmiechnięta:
-A co ty tu robisz?
-Przyjechałem do pewnej panny, a tak serio ojciec postanowił zmienić mi otoczenie i wysłał mnie tu z Snow'ym.
-O jejku, jak dawno go nie widziałam. Może pójdziemy do kawiarni to mi wszystko opowiesz?
-Dobrze, tylko się wypakuje. Za 20 minut pod szkołą?
-Za 20- odparła i pobiegła na górą, zapewne do biblioteki.
***
Usiedliśmy w kawiarni Coffe Lovatii. Zamówiliśmy po filiżance kawy i ciastku. Dziewczyna zapytała:
-Opowiadaj co tam w Cathlin Primary School.
-Hymm, no to tak. Tash zerwała z Colinem, Anete wyrzucili za palenie. Johanne zawiesili, a Brey wyjechała do jakiejś prywatnej akademii w Los Angeles.
-A co z Tommym?
-On...no cóż opuścił się w nauce, wywalili go i podobno wyjechał do Miami z jakąś laską.
-Oho.
-Przecież go nie kochałaś, co nie...?
-Nie- odparła cicho, lecz stanowczo.
-Może po kawie się gdzieś przejdziemy?
<Silarwen?>
Jednak, mój ojciec twierdzi, że jeśli mamy kasę na stajennych, to przecież nie będziemy brudzić rąk. Strasznie mnie to denerwuje. Wyjąłem z rąk Jo sznurek i sam wprowadziłem Snow'a do przyczepy, specjalnie przygotowanej dla niego. Droga do Akademii trwała jakieś 3 godziny. Jak to z koniem, co godzinę przystanek. Na szczęście ojciec z nami nie jechał, więc powiedziałem do Jo:
-Nie wysiadaj, sam napoje konia.
-Na pewno paniczu Williamie?
-Tak. Spokojnie, nie zapomniałem jak się to robi.
Nalałem do wiadra wody i podałem koniowi.
***
Tego samego dnia, zrządzenie losu spowodowało, że wpadłem na pewną, "starą" znajomą. Sil chodziła ze mną do podstawówki i gimnazjum, potem w 2 klasie zmieniła szkołę, z nieznanych mi powodów. Wpadłem na nią na korytarzu.Na początku jej nie poznałem. Upuściła jakieś zeszyty i gazetki. Szybko kucnąłem i zacząłem zbierać, dziewczyna zrobiła to samo. Gdy zebraliśmy jej rzeczy, powiedziałem:
-Przepraszam, zamyśliłem się.
-Nic się nie stało. Czekaj...czy ja cię gdzieś nie widziałam...?
-Możliwe - odparłem zaczepnie
-Jak się nazywasz?
-William
-Jejku, Will no tak. To ja Silarwen.
Dziewczyna rzuciła mi się na szyje i pocałowała w policzek. Trochę mnie zdziwiła ta reakcja, bo ona zawsze traktowała mnie jak przyjaciółkę. W tej chwili przypomniałem sobie wszystkie nasze wspólne wydarzenia, z podstawówki a potem gimnazjum. Uśmiechnąłem się na samą myśl.
W końcu dziewczyna wyrwała się z uścisku i zapytała uśmiechnięta:
-A co ty tu robisz?
-Przyjechałem do pewnej panny, a tak serio ojciec postanowił zmienić mi otoczenie i wysłał mnie tu z Snow'ym.
-O jejku, jak dawno go nie widziałam. Może pójdziemy do kawiarni to mi wszystko opowiesz?
-Dobrze, tylko się wypakuje. Za 20 minut pod szkołą?
-Za 20- odparła i pobiegła na górą, zapewne do biblioteki.
***
Usiedliśmy w kawiarni Coffe Lovatii. Zamówiliśmy po filiżance kawy i ciastku. Dziewczyna zapytała:
-Opowiadaj co tam w Cathlin Primary School.
-Hymm, no to tak. Tash zerwała z Colinem, Anete wyrzucili za palenie. Johanne zawiesili, a Brey wyjechała do jakiejś prywatnej akademii w Los Angeles.
-A co z Tommym?
-On...no cóż opuścił się w nauce, wywalili go i podobno wyjechał do Miami z jakąś laską.
-Oho.
-Przecież go nie kochałaś, co nie...?
-Nie- odparła cicho, lecz stanowczo.
-Może po kawie się gdzieś przejdziemy?
<Silarwen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz