Jak ja nienawidzę balów. Są nudne i niepotrzebne. Tak jak inne potańcówki. I śluby. Ale o ślubach nawet nie mam ochoty mówić, bo mnie mdli. Sala była przystrojona, jak na Akademie przystało. Jakieś baloniki i wstążeczki. Nuda. Moim celem była mała przysłonięta ławeczka. Tam miałem zamiar spędzić cały bal. Jakiś DJ zaczął puszczać przeterminowane piosenki, które były tak wspaniałe, że aż w ogóle. Dianie jednak się spodobało i zaczęła mnie wyciągać na parkiet. Grymas na mojej twarzy się powiększał w każdej chwili spędzonej w zgiełku tańczących ludzi. Ale Dianie się podobało. Czy umiem tańczyć? Na pewno lepiej niż większość ludzi na tej sali, którzy tylko podskakiwali w rytm muzyki. "Muzyka" to za dużo powiedziane. Ale Dianie się podobało. Tańczyliśmy chyba przez wieczność kiedy DJ wybrał się do toalety a ja szybko do stoliku z napojami.
-Nie podoba ci się?
Zapytała Diana.
-Nienawidzę balów.
Odpowiedziałem rozgoryczony.
-Za dużo tu ludzi.
Dziewczyna chyba się oburzyła bo poszła tańczyć za namową jakiegoś chłopaka. Mnie to w sumie nie obchodziło, sączyłem jak najwolniej mój napój. Kiedy zauważyłem, że Diana wyszła na zewnątrz, ponownie z grymasem udałem się za nią.
-Co jest?
Zapytałem.
-A co ma być?!
Wzruszyłem ramionami.
-Nie wiem.
Siedzieliśmy przez chwilę, po czym wróciliśmy na sale. Na prawdę nie miałem ochoty znów przeciskać się przez zgraję niewyparzonych nastolatków, ale nie chciałem zrobić przykrości Dinie i zaprosiłem ją do tańca.
<Diana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz