sobota, 3 stycznia 2015

Od Ethana

Była godzina najprawdopodobniej 14:40, kiedy Ethan przypomniał sobie o lekach dla konia. Nieodpowiedzialny jesteś. Bardzo. Wybiegłem z domu i natychmiast skierowałem się w stronę garażu.
-Gdzie jedziesz świrze? - Zapytała mnie moja przyszywana siostra.
-A co robisz w garażu? - Odpowiedziałem patrząc na nią złowrogo.
-Szukam mojej starej pompki.
-To jej nie znajdziesz, bo garaż znam jak własną kieszeń i ani razu żadnej pompki nie widziałem. - Odpowiedziałem niestety niezgodnie z prawdą. W rzeczywistości pompkę dawno wyrzuciłem.
-Na pewno? To może pożyczysz mi tą? - Zapytała wskazując na kompresor.
-To nie dla ciebie.
-Niby czemu?
-Wynocha. Teraz. - Powiedziałem ostatecznie wywlekając Emily za rękaw. - I żeby ci do głowy nie przyszło wchodzenie tu! - nie przejmując się już niczym z piskiem opon wyjechałem na drogę.

~W stajni~

-Widzisz, zastrzyki tak nie bolą... Niedługo się uwolnisz od wszystkich bóli tego świata. - Oznajmiłem gładząc mojego konia. Wiedziałem co się wiążę z zakończeniem leczenia. Nie wyzdrowienie. Nowotwór u koni jest nie do wyleczenia. Kiedy tak gładziłem melancholijnie konia podeszła do mnie dziewczyna.

Raven?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz