Spojrzałam na niego spod uniesionych brwi.
-A więc mówisz, że mnie odprowadzisz?- uśmiechnęłam się do niego i zrobiłam krok w jego stronę. - A gdzie, jeśli mogę wiedzieć, chcesz mnie odprowadzić?
-No...do...yyy... ten... tego. No, yyy... sama wiesz. - spojrzał na mnie z nadzieją, a ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
Po kilku minutach ledwo stałam podpierając się walizki. Brzuch bolał mnie niemiłosiernie. Nieznajomy patrzył na mnie z widocznym zmieszaniem na twarzy.
-Skończyłaś?
-Nie, jeszcze nie - zadrwiłam, co wyraźnie rozzłościło chłopaka. Jeszcze kilka razy parsknęłam śmiechem po czym odetchnęłam głęboko - Teraz skończyłam.
-No to co? Odprowadzić cię?
-Nie, dzięki - zmierzyłam go pogardliwym spojrzeniem i ruszyłam na przód.
Nie wiedziałam w którą stronę mam iść. Czułam na plecach jego wzrok, ale miałam to gdzieś. Z dumnie uniesioną głową szłam ciągnąc za sobą zmaltretowaną walizkę. Po kilkunastu minutach znalazłam sekretariat. Z udawaną uwagą wysłuchałam "przemowy" sekretarki. Z przylepionym do twarzy uśmiechem kiwałam głową na znak zgody. Natomiast myślami byłam już daleko. W swojej wyobraź siedziałam w boksie z Dragonem. Minął tydzień odkąd widziałam go po raz ostatni. Moja matka stwierdziła, że będzie to zasłużona kara. Doskonale wiedziała, że to najgorsze co może mi zrobić.
Po otrzymaniu planu zajęć i kluczy do pokoju, udałam się rozpakować rzeczy. Nie zajęło mi to długo. Większą część mojego "dobytku" stanowiły książki. Gdy już wszystko było jako tako uporządkowane, ruszyłam na poszukiwanie stajni.
Nie zajęło mi to dużo czasu. Budynek ten niezwykle odznaczał się na tle zieleni drzew. Weszłam do przestronnej sali wypełnionej boksami. Bez trudu dostrzegłam Dragona. Mój kochany olbrzym wyglądał jak prawdziwy tytan wśród tutejszych koni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz