-Jaki koszmar?-spytałam.
-Po prostu zwykły zły sen.-próbował mnie zbyć.
-Sny nie są zwykłe.-powiedziałam.-Każdy z nich jest odzwierciedleniem naszych lęków, obaw i wewnętrznuch odczuć.-powiedziała.
-A może powróżysz mi ręki?-sarknął.
-Powiedz mi, co było w tych snach.-poprosiłam. Martin westchnął.
-W pierwszym śniło mi się, że goni mnie ubrana na czarno postać. A potem to coś chciało mnie zabić. Obudziłem się i wszystko mnie bolało. Po chwili zasnąłem. W drugim śniło mi się, że...-Martin mocniej uścisnął moją dłoń.-Śniło mi się, że umarłaś. Widziałem, że płakałaś, a z oczu płynęła Ci czerwona ciecz, która potem zmieniła kolor. Umarłaś, a ja później patrzyłem na Twój grób. Obok mnie stał jakiś wysoki mężczyzna...-powiedział i spojrzał mi w oczy. Czułam, że krew odpływa mi z twarzy.
-Lex... Coś się stało?-spytał przyglądając się mi.-Nie martw się...
-Nie mogę się nie martwić.-odparłam.-Bo miałam ten sam sen. Czułam, że umieram. To był ból, straazny ból. Czułam cieknącą z moich oczu ciecz. Nie mogłam ich otworzyć, były przez nią zaklejone. Nie mogłam mówić. Umarłam. To było dziwne, bo ulżyło mi, że nie czuje już bólu. Ale potem odzyskałam świadomość. Byłam zakopana pod ziemią, bez trumny. Czułam jej wilgotny, ohydny zapach i jej nacisk. Ale widzialam Was. Widzialam Was bardzo dobrze. Staleś nad moim grobem, a obok Ciebie był mój tata.
Martin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz