piątek, 2 stycznia 2015

Od Martina cd. Lex

- I to tak tylko żeby się pokazać? - zaśmiałem się lekko. - po co hajs wydawać?
- Może się przydać - odwzajemniła uśmiech.
   Staliśmy tak chwilę, wpatrując się w swoje oczy. W końcu powoli zbliżyłem usta do jej warg. Były trochę wilgotne. Przejechałem językiem po jej lekko słonych zębach.  
   Całowałem ją długo, dziewczyna była zmuszona oddawać pocałunki. Z minuty na minutę, stawały się coraz bardziej namiętne. Kątem oka spojrzałem na okno. Było już ciemno na dworze. Dziwne, że to mi się jeszcze tak szybko nie nudzi. Oderwałem się od niej, uśmiechając się lekko.
***
   Ciemność. Nie ma nic. Goni mnie czarna postać. Uciekam. Krzyczę. Nie ma nikogo innego. Odwracam się. Uśmiecha się szyderczo, podsuwając nóż do gardła. Wrzeszczę jeszcze głośniej. Próbuję uciekać. Nie mogę się ruszać. Moje mięśnie przestają pracować. Ból. Wielki ból. Ogromny ból. Zaczynam przeklinać.
   Obudziłem się. Odetchnąłem głośno. Czułem kłucie w gardle. Mięśnie mnie bolały. Dziwne, jak i tajemnicze. Sny nigdy nie są na poważnie. Zwykły koszmar i tyle. Po dziesięciu minutach zasypiam ponownie.
   Słyszę głos. Znam skądś ten głos. Był to głos Lex. Łkała. Podchodzę do niej. Zamiast łez, z jej oczu płynęła czerwona ciecz. Ale to nie krew. To coś innego. Substancja zmienia kolor. Dziewczyna przestaje oddychać. Umiera. Zamiast jej pomóc, spokojnie wychodzę z pokoju. Ale gdzie ja jestem? Przede mną stoi wysoki mężczyzna. Wpatruje się w grób. Podchodzę bliżej. Na grobie jest napisane - "Lexington Daireen". Serce zaczyna mi szybko bić. Podchodzi do gardła. Upadam na ziemię. Ciemność. Czuję obecność Lex. Ona tu jest. 
   Otworzyłem oczy. Obok stała Lex, trzymając mnie za rękę. Usiadłem na łożku.
- Co się stało? - spytała z lekkim niezapokojeniem.
- Miałem koszmar - odpowiedziałem krótko. - dwa razy.

Lex? c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz