-Oskar... Oskar... Oskar!
-NATASZA!-Wrzasnął.-Jesteś tutaj! A my Cię szukamy! I na jednorożcach jedziemy! I zombie zabijałem. A Ciebie nie było!
-Daj mu środki uspokajające.-dało się słyszeć tubalny męski głos. Oskar zaczął się rozglądać, nie mógł się ruszyć, bo był przypięty do tych "jeżdżących noszy" (słowo mi uciekło .-.).
-Gdzie ja jestem?!-wrzasnął, a ratownik zakładał mu właśnie kroplówkę
-Ciicho. Jedziemy do szpitala. Wypiłeś tą colę i coś Ci odwaliło. Zacząłeś biegać po całej sali jakbyś jeździł na koniu. Jeszcze taka dziewczyna biegała.-tłumaczyłam, a łzy leciały mi co chwilę po policzkach.-Wrzeszczeliście coś po niemiecku, a Ty w którymś momencie zeskoczyłeś z krzesła i upadłeś. Skręciłeś sobie kostkę. Ale nie wiadomo. Pan Ratownik mówił, że możesz mieć złamaną.
-Prawda. Musimy zrobić prześwietlenie.-potwierdził mężczyzna.
-Oskar... Czy Ty coś brałeś?-spytałam drżącym głosem.-Bałam się o Ciebie.-powiedziałam.
-Musiał.-odpowiedział za niego drugi ratownik.-Ma nierówne źrenice oraz podwyższone ciśnienie. Nie licząc tej nogi.
-Ale to nie ja!-wrzasnął Oskar.-To ona mi dosypała.-powiedział. Ratownicy spojrzeli na mnie.
-Nie, to nie ja...-zaczęłam.
-Nie ona. Catrine. Cartine przyniosła mi colę, ale wsypała coś do niej.-powiedział. Podjechaliśmy pod szpital. Karetka stanęła na podjeździe, otworzyły się tylne drzwi i ratownicy wyjechali z Oskarem. Za nami wpadła dyrektorka i jeszcze dwóch opiekunów. Oskara zawieźli na prześwietlenie oraz zrobić mu badania. Ja wraz z nauczycielami siedziałam wytrwale w poczekalni.
Oskar? :C Przepraszam, że się obraziłam. Wybacz mi. Błagam. Nie będę więcej. Obiecuję. :< Nawet napisałam dla ciebie ten CD, chociaż on nie ma sensu :< A jak miałeś stuff to trzeba się było dzielić, lubię jeździć na jednorożcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz