Wszystko powoli cichło, całe to zamieszanie. Siedziałem nadal w swojej sali, około jedenastej przyszli, jeszcze raz mnie zbadali, i powiedzieli, że zostaję wypisany. Miałem coś podpisać, resztą zajął się jeden z opiekunów. Postanowiłem sprawdzić co z Cat. Zapytałem się pielęgniarki gdzie jest dziewczyna, która podcięła sobie dzisiaj rano żyły. Zaprowadziła mnie na koniec długiego korytarza. W tej chwili nie mogłem wejść do środka, ale mogłem patrzeć przez szybę. Akurat trafiłem na to, że łóżko było wywrócone, a dziewczyna szamotała się przypięta pasami. Lekarze próbowali podnieść łóżko, po chwili im się to udało. Dostała zastrzyk i uspokoiła się. Zapytałem się pielęgniarki, czy teraz mogę wejść. Odpowiedziała, że tak, ale tylko na chwilę.
Nie wiem czy mnie poznała, patrzyła się na mnie tępym wzrokiem.
-Co tu robisz...? - jej głos był cichy i zachrypnięty.
-Ten facet, to nie był lekarz, prawda? - zapytałem.
-Nie wiem kim był. - westchnęła.
- Przyjechała policja, wciąż go szukają. - poinformowałem dziewczynę.
-Po co mi to mówisz?
-Nie wiem.
Catrine? .-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz